Po latach niezbyt sportowych, zdecydowanie bardziej freakfightowych wyzwań, Denis Labryga postanowił przerzucić się nieco na znacznie bardziej zaprawionych w profesjonalnym boju zawodników. Na gali Fame MMA 25 wypunktował na zasadach MMA byłego zawodnika KSW Jaya Silvę (12-13-1). Zaś w kickboxerskim Golden Tournament naprzeciwko niego stanął niezwykle doświadczony kickbokser Tomasz Sarara.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Sarara z misją. Misją udowodnienia, iż jeszcze ma sporo paliwa w baku
On swego czasu podobnie jak Silva próbował sił w MMA, ale tam po jednej wygranej z Filipem Bradariciem, nokautowali go inni byli zawodnicy K-1 Arkadiusz Wrzosek oraz Errol Zimmerman. Przerzucił się więc na freak fighty i teraz debiutował w barwach Fame. Pytaniem było, czy jego rutyna i doświadczenie przełamią młodszego, silniejszego fizycznie rywala.
Labryga krążył i kąsał. Sarara nacierał. Sędziowie nie byli jednomyślni
Pierwsza runda rozkręcała się powoli, głównie przez coś, co wyglądało jak stres Labrygi. On z reguły wywiera presję, a tym razem to Sarara był stroną nacierającą. Z czasem jednak wymian pojawiało się coraz więcej, choć brakowało mocnego, czystego ciosu, który wstrząsnąłby jednym lub drugim. W drugiej odsłonie nie wyglądało to przesadnie inaczej. Może choćby trochę gorzej, bo ostrzejszej bijatyki było mniej. Dopiero w samej końcówce Labryga nieco podkręcił i wypalił wysokim kopnięciem.
Wydawało się, iż może dojść do dogrywki, bo walka była bardzo wyrównana. Sędziowie jednak wskazali triumfatora. Niejednogłośnie, ale wciąż. Został nim Denis Labryga, który awansował do półfinału turnieju i zawalczy w nim z Alberto Simao.