"Make KSW great again". Tak organizacja walczy o nowych widzów

2 godzin temu
Była przelatująca nad Łodzią kometa z awarią prądu i kosmicznymi wątkami. Było osiem nokautów. Był charytatywny występ zakończony trzęsieniem oktagonu. Były duże nazwiska: Różalski, Szpilka, Janikowski, Pawlak, Bartosiński. Był też lekkoatletyczny i influencerski smaczek. 113 gala KSW miała udowodnić, iż przy braku Pudzianowskiego, czy Chalidowa w klatce, grudzień ze sportami walki może być ciekawy.
O kometach i dziwnych zjawiskach paranormalnych było ostatnio głośno. Nie na portalach zajmujących się kosmosem, a tych z MMA. Kosmiczny wątek i przelatująca nad Łodzią kometa była lejtmotywem gali KSW w łódzkiej Atlas Arenie. Przed główną częścią gali zasymulowano też awarię prądu. "Coś się wywaliło, awaria" - komentował ciemność w hali gospodarz studia Mateusz Borek. Niemal przez całą galę na filmach poprzedzających walki rodem z "Archiwum X", czy też "Akademii pana Kleksa" można było usłyszeć i zobaczyć, iż "coś dziwnego" dzieje się z każdym kolejnym zawodnikiem.


REKLAMA


Zobacz wideo Artur Szpilka wróci do freak fightów? "Obym nie musiał tam walczyć, ale życie pisze różne scenariusze"


"Make KSW great again"
Trzymając się tej retoryki, rzec można, iż "coś dziwnego" działo się z KSW. Organizacja przy grudniowej gali, gdzie zwykle pojawiają się najmocniejsze nazwiska (z Mariuszem Pudzianowskim i Mamedem Chalidowem na czele) postanowiła trochę zaskoczyć kibiców, urozmaicić spektakl, być może przyciągnąć nowego widza, również młodszego. Nie prymitywnymi, trash-talkami i szambem odpalanym na konferencjach, tylko niespodziankami w fightcadzie, extrafightami, kosmiczną oprawą i wstawkami. Może dla niektórych nieco cringowymi, przesadzonymi, wręcz festyniarskimi czy niezrozumiałymi, ale kto nie kombinuje, stoi w miejscu. Może idzie nowe? Jak napisał jeden z widzów na X.


"Niech ta kometa oznacza wyginięcie dinozaurów, świata niezrozumiałych ekspansji na Czechy i braku promocji, make KSW great again" - podsumował.
Co do tych niespodzianek, to jedną z nich na pewno było pojawienie się w fightcardzie legendy KSW. Marcin Różalski został na galę w Łodzi włączony kilka dni przed jej datą. Do klatki KSW wrócił po ponad trzech latach przerwy, a ostatnią walkę w K1 z w Mariuszem Wachem miał ponad rok temu. Przywrócenie do sportowej rywalizacji 47-latka i to za pięć dwunasta w normalnych okolicznościach można by uznać za żart nie z tej ziemi. W dodatku rywalem Polaka był mocny Chorwat Stjepan Bekavac. Okoliczności ich starcia były jednak szczególne. Pojedynek Różalskiego miał charakter charytatywny – gaża zawodnika zostanie przekazana na "Stowarzyszenie Pomagaj Pomagać Różaland", które ratuje konie. To ten szczytny cel zabrał Różalskiemu trochę zdrowia.


Extrafight anonsowany jako half time show, pokazał, iż "Różal" ma problemy z poruszaniem się, a Bekavac nie odpuszczał. Walka, na szczęście dla "Różala", trwała niecałe 3 minuty. Polak przyjął kilka ciosów, po jednym z sierpów upadł nieprzytomny na matę, aż ta się zatrzęsła. Klatkę opuszczał w towarzystwie medyków. Chorwat, który podziękował mu za rywalizacje, ogłosił zakończenie kariery w K1. W MMA zakończył ją wcześniej.


Influencer i tyczkarz, to "extrafight", nie freaki
Przy lekko sentymentalnym odwiedzeniu klatki przez Różalskiego (zabrał gromkie brawa od publiczności), puszczeniem oka do młodszych fanów był z pewnością wytęp Adama Josefa, znanego jako "AJ". Ten popularny polski influencer, kulturysta i twórca internetowy zmierzył się z Piotrem Liskiem, olimpijczykiem i specjalistą od skoku o tyczce.
Obaj panowie mieli za sobą przetarcia w organizacjach freakowych. Więcej walk miał "AJ". Choć ten pojedynek jawił się jako freakfight, współwłaściciel federacji Martin Lewandowski wolał używać sformułowania "extrafight", bo freaki kojarzą się z patologią. To prawda, iż KSW takie zestawienia robi rzadko, ale ich element promocyjny, marketingowy może być ważny. Zresztą obaj panowie to sportowcy, dalecy od rzucania się we freak-fightowe szambo. jeżeli przyciągną kogoś z freakowej widowni na stronę, gdzie jednak najważniejszy jest sport, a wulgarne, zaskakujące docinki zamienić można na kosmiczne filmiki – tym lepiej. jeżeli tak, to niech komety latają co miesiąc na każdej gali.


Zresztą sama walka między nowymi postaciami w KSW była ciekawa. Josef i Lisek powymieniali się ciosami w stójce. W końcu kulturysta "odłączył" lekkoatletę kolanem na głowę już w 1. rundzie. Oczywiście złośliwi powiedzą, iż ich walka trwała krócej niż do klatki wychodził AJ (zapomniał suspensora), ale nikt w Łodzi nie mógł być zniesmaczony tym, co zobaczył. Ciekawe, jaki pomysł na te dwie postacie ma teraz KSW? Czy do organizacji dołączą kolejni bohaterowie znani z social mediów czy sportowych aren? Lisek i Josef rywali będą potrzebowali przecież specyficznych. Zestawianie ich z zawodnikami MMA, choćby tymi mniej doświadczonymi, nie wchodzi w grę. Co ciekawe, rywalizacja tyczkarza i kulturysty miała kosztować KSW łącznie 800 tysięcy złotych.
O takiej gaży na nich dwóch poinformował "Super Express". To stawka zbliżona do tej, jaką na początku swej przygody z MMA dostawał Mariusz Pudzianowski.


Szpilka 2.0
KSW 113 na rozpisce miała też gwiazdy czy pierwszoplanowe postacie organizacji. Przy nich też był show. Artur Szpilka wyszedł do walki z Michalem Martinkiem skuty kajdankami, w pomarańczowym więziennym stroju, z chustą zakrywającą twarz. W podobny sposób prezentował się kiedyś przed walkami bokserskimi, nawiązując do czasu spędzonego za kratami. Teraz oznajmił, iż to ostatnie takie wyjście, a zdjęcie więziennego stroju symbolicznie oznacza, iż chce kroczyć już tylko sportową drogą.


Wydaje się, iż ma na to papiery, również w MMA, bo właśnie wygrał ze swym pierwszym rywalem typowo z tego świata. Walka z Czechem toczyła się przeważnie w stójce, a Szpilka po kilku wymianach, w końcu trafił rywala mocnym lewym, posyłał go na matę i tam dalej obijał aż sędzia musiał przerwać walkę w 2. rundzie. W tej rywalizacji widać już było, iż "Szpila" się nie podpalał, wiedział, co chce zrobić, realizował plan walki. Nad wszystkim czuwał doświadczony trener Arbi Shamaev. "Szkoda, iż nie trenowałem u niego wcześniej" - skomentował po walce "Szpila". Do KSW były pięściarz przeszedł ponad 3,5 roku temu.
Janikowski wylądował, mistrzowskie walki o pasy
Dobrej passy nie ma natomiast ten, który do KSW przeszedł z zapasów już 8 lat temu. Damian Janikowski przegrał swoją 4. walkę z rzędu. Fakt, iż rywali miał w swych pojedynkach wymagających. Tym razem w 1. rundzie przegrał przez TKO z mocno bijącym Michałem Michalskim. Brązowy medalista olimpijski w zapasach przez moment słaniał się na nogach, a dobity został już po przewróceniu się na kolana. Z jednej strony Janikowski to dla KSW ważna postać i duże nazwisko, z drugiej wszystkie jego dotychczasowe atuty w starciu z czołówką kat. średniej wyglądały blado.
KSW 113 sprezentowało kibicom też dwa pojedynki o pas. W kategorii średniej uwagę skupiał na sobie wracający po półtorarocznej przerwie Paweł Pawlak. Łodzianin pokonał Laida Zerhouniego przez poddanie w 5. rundzie, zakładając Francuzowi balachę na kolano. Polak dominował w tej walce głównie w parterze. W stójce trwała pełna zwrotów akcji wymiana. Mocno odczuł ją i jeden, i drugi zawodnik, było bardzo ciekawie.


W kolejnej walce o pas i walce wieczoru Adrian Bartosiński mierzył się z Muslimem Tulszajewem (kat. półśrednia). Ten ostatnie cztery walki kończył przed czasem i cieszył z wygranych. Polak przy wyższym rywalu lepiej spisywał się w parterze. Sam w stójce miewał przejściowe problemy i przyjął kilka odczuwalnych ciosów, w tym na wątrobę. Ostatecznie w 3. rundzie zasypał rywala ciosami w parterze, tak iż walkę trzeba było przerwać.
Po tej przeprawie miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie. Wzruszony Bartosiński podziękował za wsparcie żonie i oddał swój pas trenerowi, kłaniając się za kolejne kapitalne przygotowanie do walki. Obaj panowie mocno się przy tym wzruszyli i zebrali brawa od widzów w hali. To był piękny gest w świecie, który lubi sensację i krzyk.
Czy właśnie obejrzeliśmy jedną z lepszych i bardziej oryginalnych gal KSW w tym roku? W sumie 8 na 11 walk łódzkiej gali kończyło się przez KO lub TKO, dwie kolejne przez poddanie i tylko jedną rozstrzygać musieli sędziowie. To sporo pokazuje, co działo się podczas tego wydarzenia.
Pod nieobecność w organizacji Mariusza Pudzianowskiego i zamrożenia swych występów przed Mameda Chalidowa, KSW będzie musiało z kometami kombinować dalej i budować swoją pozycję, szukając też zestawień czy rozwiązań i zabiegów przyciągających nowych fanów. Z kosmosu nowi bohaterowie sami się nie wezmą.


Wyniki KSW 113
Walka wieczoru:
77,1 kg: Adrian Bartosiński pok. Muslima Tulshaeva przez TKO (ciosy i łokcie w parterze) w 3. rundzie
Karta główna:
83,9 kg: Paweł Pawlak pok. Laida Zerhouniego przez poddanie (balacha na kolano) w 5. rundzie


120,2 kg: Artur Szpilka pok. Michala Martinka przez TKO (prosty, ciosy w parterze) w 2. rundzie


100 kg: Adam „AJ" Josef pok. Piotra Liska przez KO w 1. rundzie,


83,9 kg: Michał Michalski pok. Damiana Janikowskiego przez TKO (ciosów pod siatką) w 1. rundzie


(K1): Stjepan Bekavac pok. Marcina Różalskiego przez KO (lewy) w 1. rundzie


120,2 kg: Marcin Wójcik pok. Augusto Sakaia przez jednogłośną decyzję sędziów (3x 30-27)


77,1 kg: Wiktor Zalewski pok. Romaina Debienne przez TKO (ciosy pod siatką) w 3. rundzie
Idź do oryginalnego materiału