To spotkanie było bardzo ciężkie dla Jana Kvecha, który z Wrocławia wyjechał z zerową zdobyczą punktową. Czech starał się walczyć na trasie, jednak to nie przyniosło żadnych efektów. Jak sam ocenia to spotkanie? Z jednej strony cieszy się, iż drużyna wygrywa, a z drugiej sam jest w bardzo dużym kryzysie.
– Próbowałem wszystkiego, żeby było dobrze i w ogóle nic mi nie wyszło, sam jestem w szoku. Muszę wszystko sprawdzić, bo chcę robić ważne punkty i po prostu powalczyć w finale. To są dwa tygodnie pracy i ciężki okres do tego finału. Mimo wszystko, bardzo się cieszę, bo wiadomo, iż jeździmy drużynowo i jako drużyna poszło nam bardzo dobrze. Nie czułem się dobrze na tym motorze… nie wiem. Wiem, iż teraz będę musiał popracować i dobrze się dopasować do tego finału – mówił Kvech.
Jan Kvech mógł zostać zakładnikiem zestawu startowego. Jak dobrze wiemy, numer, z którym startuje stały uczestnik cyklu Speedway Grand Prix, czyli trójka, jest bardzo zależny od wylosowanego zestawu. 24-latek na otwarcie jechał z ciężkiego trzeciego pola, a potem – po równaniu – z drugiego. Gdyby jednak został wylosowany drugi zestaw startowy, to najpierw stanąłby pod samym płotem, a po równaniu wystartował z fantastycznego pierwszego pola. Czy sam zawodnik czuje, iż ten mecz mógł wyglądać inaczej?
Żużel. Zdobył doświadczenie, a teraz będzie siłą Sparty? Andersen mówi o przyszłości – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Odważna deklaracja Pedersena! „Mogę dobrze się prezentować w PGE Ekstralidze” – PoBandzie – Portal Sportowy
– Nie wiem, trudno mi to teraz ocenić. Jak mówię, przez cztery tygodnie trzy razy tutaj jechałem i dzisiaj po prostu nie złapałem w ogóle nic. Nie łapałem się w kontakcie i co mogę powiedzieć? Po prostu gdzieś jakiś błąd zrobiłem ja, albo coś było nie tak. Trzeba teraz nad tym popracować, potrenować. Może jeszcze okaże się, iż był problem w sprzęcie, albo iż ja po prostu źle pojechałem – komentuje.
W ósmej gonitwie, która miała być nominalnie trzecim startem Kvecha, zamiast niego do boju został wysłany Antoni Kawczyński. 17-latek nie zdobył punktów, ale koncertowo wykorzystał pierwsze pole i sporo namieszał na pierwszym okrążeniu, z czego skorzystał Mikkel Michelsen. Czy jednak sam Czech zgadza się z tą zmianą?
– Tak, w stu procentach. Mówię, bardzo się cieszę z tego, iż awansowaliśmy do finału. Trener zrobił dobrze – zrobił to dla teamu. Antek pojechał świetny mecz. Był bardzo dobrze ustawiony ze startu, więc trener zrobił bardzo dobrze dla drużyny – oceniał nasz rozmówca.
Przed Pres Grupą Deweloperską Toruń teraz wielki finał PGE Ekstraligi, a pierwsza część tej batalii już 21 września na toruńskiej Motoarenie. Czy sam zawodnik po takim występie planuje zwiększyć liczbę treningów, czy raczej będzie stawiał na sprawdzoną formę przygotowań?
Żużel. Zmarzlik czy Kurtz? Tak Łaguta typuje mistrza świata! – PoBandzie – Portal Sportowy
–Nie wiem, czy na Motoarenie, ale będę potrzebował dużo treningów i chcę się dobrze przygotować do tego finału. Muszę to dobrze przepracować, bo jak mówiłem, trzy razy jechałem tutaj w ostatnich tygodniach i w ogóle nic mi nie wyszło. Dlatego będę potrzebował dużo treningów i pracy, żeby się przygotować – tłumaczył.
To spotkanie będzie ostatnim domowym występem Jana Kvecha jako zawodnika Aniołów. Jak dobrze wiemy, Czech na przyszły sezon nie znalazł dla siebie miejsca w drużynie z grodu Kopernika – a to wszystko za sprawą faktu, iż stały uczestnik cyklu Speedway Grand Prix kończy wiek U24. Z perspektywy czasu transfer 24-latka wyszedł pozytywnie, co potwierdza średnia na poziomie 1,455 pkt/bieg. Czy sam zawodnik będzie chciał jak najlepiej pożegnać się z kibicami, którzy pokochali sympatycznego Czecha?
–Na pewno. Bardzo mnie dopingowali w tym sezonie, bardzo dobrze mi się ścigało dla tych kibiców. Wspierali nas przez cały sezon jeżeli dobrze pojedziemy w finale, to wtedy, moim zdaniem, będzie to najlepsze możliwe pożegnanie z kibicami – powiedział Jan Kvech po spotkaniu we Wrocławiu.