Niewiele zabrakło, żeby nie wystartowali. Łódzki sezon żużlowy w pigułce

speedwaynews.pl 2 godzin temu

Prezes się wycofuje… albo?

Łatwo zapomnieć, iż jeszcze rok temu nie było wiadomo, czy H.Skrzydlewska Orzeł Łódź… w ogóle będzie dalej istniał. Pod koniec lipca ogłoszono, iż Klub Żużlowy Orzeł Łódź jest na sprzedaż. Kibice czarnego sportu z centralnej Polski z niecierpliwością czekali na wieści. Pod znakiem oczekiwania minął sierpień i wrzesień. Pojawił się wątek Adama Skowrona, który miał być zainteresowany zakupem, ale finalnie do niczego nie doszło, a obie strony dogryzały sobie nawzajem w mediach. Później – otwarte spotkanie zarządu z kibicami. Określenie go zaciętą dyskusją to jak nie powiedzieć nic. O spotkaniu więcej pisaliśmy w tym artykule, a zapis transmisji ze spotkania jest ogólnodostępny, choć nie polecamy słuchania w towarzystwie pociech. W dużym skrócie – nie ustalono w zasadzie niczego. Dalej nie było nic wiadomo poza tym, ile pieniędzy wydał zarząd klubu ze Skrzydlewskim na czele (między innymi na słynne krzesełka, które – cytując prezesa – „jak się [zdenerwuję] to je odkręcę i zabiorę, bo to są moje”). W listopadzie żużlowa Łódź słyszała trzask kamieni spadających z serc kibiców. Witold Skrzydlewski wycofał się z obietnicy opuszczenia żużla i na konferencji prasowej oficjalnie ogłosił, iż Orzeł jedzie dalej. W klubie został również trener Maciej Jąder, kończący wówczas wiek juniora Mateusz Bartkowiak oraz formacja młodzieżowa. Dwa tygodnie później ogłoszono także pozostałych zawodników: Patryk Wojdyło, Robert Chmiel, Václav Milík, Andreas Lyager, Patrick Hansen oraz Olivier Buszkiewicz. Kibice chowali ciśnieniomierze, gdy zaledwie kilka dni po ogłoszeniu składu, na stronie klubu pojawiło się oświadczenie.

Klub Żużlowy Orzeł Łódź S.A. zakończył kompletowanie dokumentacji wymaganej do złożenia wniosku licencyjnego na występy w okresie 2025 w Metalkas 2. Ekstralidze. W piątek dokumentacja zostanie złożona w Warszawie w siedzibie PZM.
Jedynym dokumentem, który nie zostanie dołączony do wniosku, będzie umowa najmu obiektu Moto Arena Łódź na rozgrywanie meczów ligowych drużyny w okresie 2025, gdyż klub nie otrzymał od MAKiS stosownego dokumentu wymaganego w procesie licencyjnym. Należy przypuszczać, iż ze względu na jego brak Komisja Licencyjna odmówi przyznania Klubowi licencji na sezon 2025.
Warto przypomnieć, iż jak do tej pory Klub za każdym razem otrzymywał licencję. Prawdopodobnie będzie to pierwszy rok w historii, gdy ze względu na decyzję prezesa MAKiS o nieprzekazaniu umowy najmu Moto Areny Łódź klub nie otrzyma licencji na występy w Metalkas 2. Ekstralidze.

Licencja na start łodzian pojawiła się 10 grudnia, co enigmatycznym wpisem na stronie ogłosił na stronie sam klub. Bez wyjaśnienia, jedynie informując o licencji warunkowej z odstępstwem. Styczeń z kolei przyniósł ogrom zmian w klubie: trenerem został znany już w Łodzi Janusz Ślączka, dyrektorem zarządzającym klubu Jan Konikiewicz, a na stanowisku wiceprezesa znalazł się Jakub Zborowski. Niedługo później udało się porozumieć z miastem w sprawie wynajmu stadionu. Pierwszy miesiąc roku zwieńczyła także… zmiana herbu. Nowi członkowie zarządu spotkali się z kibicami w lutym, tym razem już w znacznie spokojniejszej atmosferze niż spotkanie sprzed kilku miesięcy. Skład Janusza Ślączki swoje pierwsze spotkanie odjechał w marcu, wygrywając sparingowy wyjazd w Gnieźnie wynikiem 49:41. Inaugurację sezonu w Łodzi stanowiły zaś Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi. Niedługo po nich słychać było plotki o rozstaniu z wiceprezesem Jakubem Zborowskim, ale klub w jego sprawie nabierał wody w usta. Przed faktycznym rozpoczęciem rozgrywek, Orły zmierzyły się jeszcze w sparingowym starciu z wrocławską Spartą. Choć Spartanie przyjechali bez Artioma Łaguty, bezproblemowo spotkanie zwyciężyli z przewagą siedemnastu punktów. Rozmowy na linii Wrocław – Łódź nie skończyły się jednak na samym sparingu, bo tuż przed pierwszym meczem ligowym w Łodzi, do składu Orła wypożyczony został zaledwie 17-letni Mikkel Andersen.

Nowy sezon, nowy Orzeł… i nowe problemy

Po długiej i bardzo wyboistej drodze do nowego sezonu, Orzeł chciał zacząć nowy sezon z przytupem. Ten cel jednak nie został osiągnięty, bo łodzianie najpierw musieli u siebie uznać wyższość Abramczyk Polonii Bydgoszcz, a w Niedzielę Wielkanocną podobnym wynikiem przegrali w Poznaniu. Trzecia kolejka przyniosła zwycięstwo – 4 maja na Moto Arenie stawiła się ekipa tarnowskich jaskółek, które przegrały dwudziestoma punktami. Na kolejny sukces łódzcy kibice musieli sporo poczekać – konkretnie, dwa miesiące. Wówczas, dość niespodziewanie, Orły wygrały na wyjeździe z Cellfast Wilkami Krosno, zwyciężając również dwumecz zaledwie jednym punktem. To był ostatni gwizdek dla łodzian aby móc jeszcze walczyć o play-offy.

Trzeciego dnia lipca do Łodzi przyjechała reprezentacja Rzeszowa, która zastała… tor w fatalnym stanie. Zastrzeżenia do stanu nawierzchni pojawiły się jeszcze przed rozpoczęciem spotkania. Menedżer gości Paweł Piskorz w rozmowie z Canal+ określił nawierzchnię jako niebezpieczną. Już pierwsze biegi spotkania pokazały zgromadzonym na stadionie kibicom, iż uwagi nie były bezpodstawne. Bieg dziewiąty okazał się gwoździem do trumny – Patryk Wojdyło groźnie upada na wyjściu z drugiego łuku, uderzając w bandę już bez dmuchanej osłony. Sędzia zdecydował wówczas zastosować ultimatum. Łodzianie mieli pół godziny na to, aby doprowadzić tor do stanu umożliwiającego bezpieczne dokończenie zawodów. W przeciwnym razie zarządzony zostałby walkower na korzyść rzeszowskich Żurawi. Po około 25 minutach udało się doprowadzić tor do stanu akceptowalnego i zawody zostały dokończone. Zwycięstwo odnieśli Rzeszowianie, choć przed biegami nominowanymi Orzeł miał jeszcze matematyczne szanse wygrać mecz.

Po tym meczu zarząd łódzkiego klubu powiedział basta i z posadą trenera pożegnał się Janusz Ślączka. Według Orła, wydarzenia ze spotkania z Texom Stalą nie były jedynym powodem zwolnienia, a członek Rady Nadzorczej Marcin Ulacha, stwierdził iż do decyzji „dojrzewaliśmy […] tygodniami. Orzeł Łódź to jedna drużyna. W tej drużynie wszyscy członkowie muszą prezentować tę samą energię i muszą iść w tę samą stronę„. Innych powodów nigdy wprost nie usłyszeliśmy, a okazji było wiele. Rąbka tajemnicy uchylił dyrektor zarządzający Jan Konikiewicz w trakcie Kolegium Żużlowego. Mówił między innymi o żądaniu usunięcia go z parku maszyn, wysuniętemu przez Ślączkę. Sytuację nieco dokładniej streściliśmy w innym artykule. W miejsce trenera Ślączki wskoczył Maciej Jąder, drugi szkoleniowiec łodzian, który przez pierwszą część sezonu zajmował się młodzieżą. Nowym trenerem łódzkiej młodzieży został dobrze znany w Orle Hans Andersen. Oprócz pożegnania trenera, krótko po dokończeniu meczu z Żurawiami łódzki klub stracił także licencję toru. Tą jednak udało się odzyskać tydzień później. Ostatnim problematycznym elementem łódzkiej układanki był Patryk Wojdyło. Ten, choć spotkanie z Rzeszowem dokończył, po upadku nie wyglądał na torze najlepiej. W dodatku, na konferencji pomeczowej można było usłyszeć, iż zawodnik jest kontuzjowany.

Przetrwać fazę zasadniczą

Łódzka drużyna przeszła w niecały tydzień z euforii po niespodziewanej wygranej do absolutnego chaosu. Wchodząc w lipiec, Orły miały jeszcze szanse dostać się do fazy play-off. Po meczu z Rzeszowem było to już praktycznie niewykonalne. Nowy-stary trener Maciej Jąder miał więc zadanie jednocześnie proste, jak i skomplikowane. Celem Orła nie była już walka o topową czwórkę, ale utrzymanie w lidze. Do końca fazy zasadniczej pozostały wówczas cztery spotkania. Pierwsze z nich – wyjazd do Tarnowa z zapasem dwudziestu punktów w dwumeczu. Na wycieczkę do Małopolski nie wybrał się kontuzjowany Patryk Wojdyło, którego miejsce w składzie ponownie zajął Patrick Hansen. Tym razem jednak Duńczyk stale był zmieniany przez Mikkela Andersena, który w czterech startach zdobył 10 punktów z bonusem. Słowa uznania należą się także Mateuszowi Bartkowiakowi, który zdobył 9 punktów, w tym jedyna w okresie trójka. Powracający Milík ponownie był najsłabszym ogniwem seniorskiej formacji, kończąc mecz z dorobkiem czterech punktów plus bonus.

Kolejny mecz (przełożony z powodu opadów deszczu w pierwszym terminie) zapowiadał się bardzo dobrze. Mecz domowy, zawodnicy podbudowani zwycięstwem i rywale z Ostrowa Wielkopolskiego w składzie pokiereszowanym kontuzjami. Do składu łodzian natomiast zdążył wrócić już Patryk Wojdyło. To jednak nie była jedyna zmiana w składzie Orła. Václav Milík feralny mecz z rzeszowską Stalą skończył bez żadnych punktów, a między meczami w polskiej lidze zaliczył upadek, dlatego trener zdecydował się przetestować duńskiego asa w rękawie w postaci Patricka Hansena… przynajmniej w teorii. W praktyce zastępował go Mikkel Andersen, zrzucony na numer 16 (pozycję zawodnika U24 w składzie zajął Mateusz Bartkowiak). Czym to poskutkowało? Mateusz Bartkowiak w obu swoich biegach dojechał ostatni, a kolejnych szans już nie dostał. Mikkel Andersen zdobył trzy punkty w trzech startach. Gdy mecz już dawno był przegrany, swoją szansę dostał Patrick Hansen, którego trener nominował do startu w biegu czternastym. Szansę wykorzystał perfekcyjnie, notując niespodziewane zwycięstwo w biegu. Dzięki temu, Duńczyk miał okazję na powtórzenie wyczynu w drugim biegu nominowanym, tym razem kończąc go bez punktów. W ten sposób zakończyło się spotkanie zwyciężone przez drużynę, która przyjechała bez swoich dwóch liderów. Łodzianie, startujący u siebie i z łatką faworyta, przegrali aż dziewiętnastoma punktami.

Miłą niespodzianką dla kibiców w biało-niebieskich barwach był przyjazd do Łodzi ekipy PSŻ-tu Poznań. Ekipa ze stolicy wielkopolski musiała ten mecz wygrać, aby startować w fazie play-off. Spotkanie zaczęło się dla gospodarzy świetnie, bo sześciopunktową przewagą po pierwszej serii. Orły i Skorpiony na przestrzeni meczu wymieniały się ciosami, ostatecznie utrzymując sześć punktów różnicy przed biegami nominowanymi. Po szachach taktycznych i upadku Patryka Wojdyło, bieg czternasty skończył się wynikiem 1:5, trzymając przy życiu nadzieje żółto-czarnych na pierwszą czwórkę. Ostatni bieg zawodów znów zaczął się dla łodzian fatalnie, bo na podwójne prowadzenie wyszli goście. I gdy już w Poznaniu zaczęły się rozważania na temat rywala w play-offach, niespodziankę wręczył im Mikkel Andersen. 17-latek rozdzielając parę gości na ostatnim okrążeniu zapewnił meczowy remis (notabene piąty w tym sezonie remis PSŻ-tu) i tym samym fazę play-down dla Poznania. Menedżer Stali Rzeszów Paweł Piskorz humorystycznie podziękował Andersenowi za prezent poprzez social media – w końcu to dzięki niemu Żurawie jechały w fazie play-off. Orzeł jednak spotkanie kończył w mieszanych nastrojach, bo przecież zwycięstwo było w zasięgu ręki, a na przestrzeni dwóch biegów stracili przewagę utrzymywaną mniej więcej przez całe spotkanie. Zwieńczeniem sezonu był wyjazd do Bydgoszczy, dość spodziewanie przegrany 55:34.

Długi ostatni krok

Walkę o utrzymanie łodzianie rozpoczęli dwumeczem z Moonfin Malesą Ostrów Wielkopolski. Przed fazą play-down Orzeł, poniekąd przypadkowo, zdradził dwa transfery. Pierwszy to odejście Roberta Chmiela po sezonie, które prezes Skrzydlewski skomentował dość mocnymi słowami. Drugi transfer miał być trzymany w tajemnicy do pierwszego meczu, jednak zdradził go komunikat Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Nowym Orłem, przynajmniej do końca sezonu, został Matej Žagar, opuszczający tarnowską Unię po perturbacjach finansowych. Słoweński rycerz na białym koniu swoją przygodę z Orłem na piersi rozpoczął najgorzej, jak tylko się dało – dwa starty, dwa zera. Jak po meczu przyznał sam trener, to właśnie punktów Žagara brakowało aby powalczyć z Moonfin Malesą w pierwszym meczu. Przed drugim meczem coś się jednak zmieniło. W rewanżu na nowym domowym torze Słoweniec przywiózł aż jedenaście z łącznie czterdziestu dziewięciu zdobytych przez łodzian punktów. To była jednak zbyt niska wygrana, aby Orzeł utrzymał się w lidze w tej fazie.

Ostatni dwumecz sezonu zakończył się w sposób przewidywalny. Podopieczni trenera Jądera już raz pokazali, iż z Tarnowem są w stanie dość bezproblemowo wygrać, a z byłym liderem Jaskółek na pokładzie zadanie w postaci utrzymania wydawało się wyłącznie formalnością. Pierwszy mecz w Jaskółczym Gnieździe mógł dać jednak trochę do myślenia. Choć mecz udało się zwyciężyć, przewaga Orła przed rewanżem na Moto Arenie wynosiła zaledwie cztery punkty. Tym razem brakło punktów Andreasa Lyagera – 5 punktów w czterech startach to jednak wynik niższy, niż się po nim spodziewano. Sezon żużlowy w centralnej Polsce zakończył się 20 września. Tego dnia łódzki Orzeł zwyciężył rewanżowe spotkanie z Unią Tarnów, utrzymując się w Metalkas 2. Ekstralidze. Na przestrzeni całego sezonu w łódzkim składzie zawsze kogoś brakowało – tego dnia ponownie był to Lyager. Duńczyk w trzech startach zdobył trzy punkty, oddając pozostałe starty młodszym kolegom ze składu.

Teoria a praktyka

Żużel w Łodzi nie jest w sytuacji komfortowej. Tak często wytykany przez prezesa Witolda Skrzydlewskiego niedomiar kibiców, polityka transferowa i finalnie same wyniki sportowe nie są zadowalające. Powiew świeżości miały wprowadzić nowe twarze w zarządzie. Przed sezonem kibice słyszeli iż plan na Orła ma być długofalowy, a zbudowany skład nie ma rozejść się po sezonie tak, jak miały w zwyczaju poprzednie formacje zbudowane w Łodzi. Na oficjalny skład na przyszłoroczne rozgrywki musimy jeszcze poczekać, jednak plotki krążące w żużlowym świecie już nie są dla łodzian łaskawe. Jan Kvěch i Wiktor Jasiński to zawodnicy jeszcze niedawno przypisywani do kevlaru z Orłem. Sytuacja się zmieniła na niekorzyść łódzkiego zespołu. Kvěch sam przyznał, iż jest na zaawansowanym etapie rozmów z ROWem Rybnik, a Jasiński (do rozmów z którym otwarcie przyznał się dyrektor Konikiewicz) zostaje w pilskiej Polonii dzięki awansowi z Krajowej Ligi Żużlowej. Potwierdzone już w sierpniu odejście Roberta Chmiela, najlepszego zawodnika z łódzkiego składu w tym sezonie, również nie napawa optymizmem. Miniony sezon Orzeł może raczej zapisać w swojej historii jako przejściowy, bo tak naprawdę cel minimalny został osiągnięty – klub wystartował w rozgrywkach, a fakt ten stał pod ogromnym znakiem zapytania jeszcze rok temu. Teraz jednak należy zapytać „co dalej?”. Ile zawodników, jeżeli ktokolwiek, zostanie w klubie? Odpowiedź na te pytania prawdopodobnie poznamy najszybciej na przełomie października i listopada. To w tym okresie możemy spodziewać się pierwszych ogłoszeń co do składu Orła w okresie 2026.

H.Skrzydlewska Orzeł Łódź
Idź do oryginalnego materiału