Zawieszony wraca do formy. Będzie to „game changer”?

speedwaynews.pl 3 godzin temu

Nick Morris wrócił do brytyjskiego żużla w połowie lipca, tak jak spekulowano. Kilka klubów wyrażało zainteresowanie pochodzącym z Canberry żużlowcem, ale ten ostatecznie zasilił szeregi Berwick Bandits, a później Sheffield Tigers. Odpowiednie CMA do odbudowania się w Rowe Motor Oil Premiership to jedno, ale zaraz po powrocie został on rzucony na głęboką wodę. Berwick Bandits pojechali do Edynburga, gdzie „Morra” zdobył zaledwie dwa punkty. Kolejne mecze to odpowiednio sześć punktów na Oxford oraz pięć na torze Redcar. Pierwsza dwucyfrówka przypadła na 9 sierpnia, kiedy to Bandits podejmowali na swoim torze Scunthorpe Scorpions. Wówczas Morris dołożył aż trzynaście punktów z bonusem.

Morris w Premiership

Słynny „wiarozol” najwidoczniej musiał trafić do Sheffield, ponieważ klub zdecydował się na bardzo poważną wymianę zawodników. Nie było pewności, iż Morris będzie jechał na podobnym poziomie do tego, co prezentował w Leicester czy Wolverhampton. Jednakże Simon Stead podjął ryzyko, wyrzucił duet Sedgmen & Kerr i wybrał Morrisa. Efekt?

Przede wszystkim to dwa podwójne zwycięstwa na Perry Barr Stadium, gdzie Australijczyk startował przed zawieszeniem. Następny egzamin to domowe spotkanie przeciwko Belle Vue Aces, czyli obecni mistrzowie Rowe Motor Oil Premiership. 31-latek nie wygrał biegu, ale przede wszystkim pokonał drugie linie rywali. Mówimy tutaj o trzech nazwiskach – Zach Cook, Norick Blödorn i Tate Zischke. Na koniec zawodów odniósł podwójne zwycięstwo, pokonując parę Cook-Zischke. Nieco gorzej poszło w Oksfordzie, gdzie zgromadził raptem trzy punkty. Można powiedzieć, iż wczorajszy (tj. czwartek) mecz przeciwko Leicester Lions to oznaka powrotu. Morris wygrał swój pierwszy bieg w Premiership po zawieszeniu oraz zdobył siedem punktów z dwoma bonusami. Na uznanie zasługuje jednak fakt, iż Nick odnalazł swój torowy spryt. Zademonstrował to w czternastym wyścigu, kiedy to przedarł się przed Drew Kempa o 0,003 na linii mety. Wystarczyła jedna popularna „ścinka”, co kiedyś należało do zabójczej broni byłego zawodnika Stali Rzeszów.

Przy obecnej formie niektórych zawodników, Sheffield wyrastają na faworyta do pokonania Ipswich Witches, ale przez cały czas Belle Vue Aces mogą błysnąć na domowym torze oraz zbudować odpowiednią przewagę nad rywalami. Witches czekają na mistrzostwo od 1998 roku, więc determinacja będzie większa niż można przypuszczać. Czy Morris odnajdzie się w takim zamieszaniu? Zdecydowanie powinien, o czym przekonywał nie raz w barwach Wolverhampton Wolves.

Nic nie jest stracone

Dla Australijczyka najważniejsze jest to, aby znaleźć rytm przed fazą play-off. Wówczas zdecydowanie będzie wzmocnieniem ekipy z Owlerton Stadium, ale również tej z Shelfield Park. Do tego podchodzi kwestia angażu w Polsce. Morris przed zawieszeniem startował dla Lokomotivu Daugavpils, a z powracającym Śląskiem Świętochłowice stworzy się kolejny ośrodek z szansą dla podobnych profilem żużlowców do Morrisa. najważniejsze będzie jednak podejście samego zawodnika. Niewielu stałych bywalców brytyjskich torów decyduje się na starty za granicą. Richrad Lawson to jeden z wielu przypadków, gdzie determinacja wreszcie prezentuje szansę i Brytyjczyk pokazał się w Krakowie z dobrej strony. Cokolwiek zrobi Morris – najważniejsze jest, iż nie zatracił umiejętności po zawieszeniu.

Noris Morris w rozmowie z Maticem Ivacicem
Idź do oryginalnego materiału