Tysiące kilometrów więcej, wpłynie to na jego postawę?

speedwaynews.pl 11 godzin temu

Duńczyk swoją karierę na polskich torach rozpoczął od epizodu w Polonii Piła. Miał wtedy 22 lata i szukał możliwości jazdy nad Wisłą. Opłaciło mu się to bo osiągnął ponad dwupunktową średnią co otworzyło mu wiele drzwi. Po sezonie przyjął ofertę występującej w 1. Lidze Wandy Kraków ostatecznie spędzając tam dwa lata. Odjechał jednak tylko łącznie dziesięć spotkań po czym powrócił do Piły, jednak i tam nie mógł liczyć na regularną jazdę.

Znalazł ją dopiero w Gdańsku, gdzie dołączył do skandynawskiego zaciągu w którym znaleźli się: Mikkel Bech, Jacob Thorssell i Peter Kildemand. Zaprezentował się najlepiej ze wszystkich zagranicznych zawodników co zaowocowało przedłużeniem umowy. Łącznie spędził nad morzem trzy sezony a najlepszym w jego wykonaniu był ten ostatni – 2022. Był bezapelacyjnym liderem zespołu osiągając średnią 2.250. Uznał więc, iż to czas na krok do przodu.

To wiązało się z niedotrzymaniem wstępnej umowy zawartej z ekipą Wybrzeża. Wiedział jednak, iż to nadzwyczajna szansa, aby spróbować swoich sił w PGE Ekstralidze. Stelmet Falubaz był bowiem murowanym faworytem do awansu, który ostatecznie osiągnął. Jensen natomiast poprawił swoją średnią względem ostatniego sezonu co dało mu upragnioną możliwość jazdy w najlepszej żużlowej lidze świata.

Mechanicy dostaną w kość?

Pierwszy sezon był w jego wykonaniu solidny, niestety jego forma drastycznie spadła w rozgrywkach 2025. Stąd decyzja o odbudowie w niższej lidze, gdzie przyjął ofertę klubu z Rzeszowa. To generuje spory problem logistyczny – tysiące kilometrów więcej do przebycia. Rzeszów, który znajduje się na Podkarpaciu jest bowiem jednym z najdalej wysuniętych żużlowych ośrodków w Polsce.

Dla samego zawodnika nie musi być to problem, jednak dla jego mechaników jak najbardziej. Przy dobrym rozplanowaniu co prawda nie powinno to stanowić znacznego problemu, jednak wielu zawodników narzekało już na konieczność częstych dalekich wyjazdów. Jednym z nich jest chociażby Marcin Nowak, który musiał przebywać trasę Leszno- Rzeszów. To 1100 kilometrów w dwie strony.

Rasmusa czeka podobne wyzwanie, jednak on swój sprzęt musiałby przewozić najpewniej z Danii . W przypadku pozostania w Holsted jego team czeka solidna przeprawa. W jedną stronę to ponad 1400 kilometrów i aż 14,5 godziny jazdy przy sprzyjających warunkach. To ponad pięć godzin dłużej, niż podróż do Zielonej Góry. Zapowiada to spore wyzwanie dla mechaników, ale i samego Duńczyka, który musi rozplanować pod tym kątem cały sezon.

Jedyną opcją jest budowa dwóch baz sprzętowych, jednak to również kosztuje. Trzeba jednak pamiętać, iż żużlowcy są przyzwyczajeni do ciągłego życia „na walizkach”. Dla zawodników startujących w trzech, a często choćby czterech ligach to chleb powszedni. Jedno jest pewne, Jensen podjął bardzo odważną decyzję.

Rasmus Jensen (Ż)
Idź do oryginalnego materiału