Zrealizowali przedsezonowy cel. Za rok będzie zdecydowanie trudniej

speedwaynews.pl 4 godzin temu

„Lwy” po sezonie 2024 dokonały sporej zmiany w składzie. Większość z nich wynikała jednak z powodu braku chęci kontynuowania kariery zawodników we Włókniarzu aniżeli strategii klubu. Leona Madsena, Mikkela Michelsena i Maksyma Drabika zastąpili Jason Doyle, Piotr Pawlicki oraz Wiktor Lampart. Wszyscy nowi zawodnicy przychodzili do Częstochowy po różnych perturbacjach. Australijczyk bardzo wcześnie zakończył sezon 2024 z powodu kontuzji. Wychowanek Unii Leszno wciąż szukał swojego miejsca po odejściu z macierzystego klubu. Do 24-latka natomiast skończyła się cierpliwość w Toruniu, a Włókniarz dał mu ostatnią szansę w PGE Ekstralidze.

Na duży plus władz biało-zielonych było natomiast ściągnięcie do klubu Mariusza Staszewskiego. Zastąpił on Janusza Ślączkę. Były trener Arged Malesy Ostrów jest zdecydowanie młodszy, lepiej dogaduje się z seniorami, a jego „oczkiem w głowie” jest rozwój młodzieży, która w ostatnich latach w Częstochowie nie rozwijała się tak, jakby życzyliby sobie tego władze, kibice i sami zawodnicy. Najważniejszym zadaniem nowego trenera było jednak przywrócenie starego, częstochowskiego toru. Ten temat był poruszany przez kilka ostatnich lat. Włókniarz nie potrafił wykorzystać atutu własnej nawierzchni i za Staszewskiego miało się to zmienić.

Zimny prysznic na inaugurację

Przed sezonem 2025 większość skazywała „Lwy” na walkę w dolnej czwórce. Wraz ze Stalą Gorzów mieli walczyć o bezpieczne utrzymanie, które gwarantowała szósta lokata. Oczywiście zdarzały się entuzjastyczne głosy, które mówiły, iż potencjał Włókniarza sięga choćby najlepszej czwórki. Weryfikacja nastąpiła bardzo szybka i była niezwykle brutalna. W pierwszej kolejce do Częstochowy przyjechał GKM Grudziądz. Podopieczni Mariusza Staszewskiego od początku spotkania nie potrafili nawiązać równorzędnej walki z przyjezdnymi. Pierwsza seria startów zakończyła się wynikiem 16:8 dla „Gołębi”. Ostatecznie Włókniarz przegrał aż dwunastoma punktami.

Następnie częstochowianie pojechali do Lublina. Wydawało się, iż ten pojedynek zakończy się miazgą. Tymczasem świetne zawody zaliczył Jason Doyle. Nieźle pokazali się również młodzieżowcy, którzy łącznie zdobyli więcej punktów niż duet Przyjemski-Bańbor. Finalnie „Lwy” przegrał zaledwie ośmioma „oczkami”. Zawodnicy wlali trochę optymizmu w serca kibiców w trzeciej kolejce. Krono-Plast Włókniarz bardzo pewnie wygrał ze Stalą Gorzów na własnym torze. Kompletny był Piotr Pawlicki, a przebudzenia dostał Wiktor Lampart.

Sensacja wisiała natomiast w czwartej rundzie spotkań. Włókniarz udał się na Motoarenę, gdzie mierzył się z niepokonaną Pres Grupą Deweloperską. Po trzynastu gonitwach był remis 39:39. Gospodarze wygrali jednak podwójnie pierwszy z wyścigów nominowanych i ostatecznie wygrali 47:43. Biało-zieloni udowodnili, iż jest to kolejny sezon, w którym bardzo walecznie stawiają się rywalom podczas meczów wyjazdowych. Nieco ponad tydzień później podopieczni Mariusza Staszewskiego zgodnie z planem wygrali przy ul. Olsztyńskiej z ROW-em Rybnik, natomiast najważniejszy pojedynek miał odbyć się 25 maja.

Wtedy do Częstochowy przyjechał Falubaz Zielona Góra, który wszedł w sezon mizernie. „Lwy” ostrzyły sobie pazury na trzecią domową wygraną, która smakowałoby jeszcze lepiej, ponieważ po drugiej stronie parku maszyn stanął były kapitan czterokrotnych mistrzów Polski – Leon Madsen. Duńczyk został bardzo niemiło przywitany na Krono-Plast Arenie. Postawą na torze zamknął jednak usta miejscowym kibicom. Zdobył 13 punktów i bonus, co było najważniejsze w pokonaniu byłego klubu sześcioma „oczkami”. Zachowanie Madsena jednak przemilczmy. Biało-zieloni nie dość iż przegrali to spotkanie, to stracili jednego ze swoich liderów. Jason Doyle upadł do kontakcie z Rasmusem Jensenem w czternastym wyścigu, co spowodowało odnowienie kontuzji biodra.

Jason Doyle w barwach Włókniarza Częstochowa

Saga dwumeczu ze Spartą

W siódmej kolejce Włókniarz mierzył się z wrocławianami. Sparta miała przystąpić do meczu osłabiona, ale rywalizacja nie doszła do skutku w pierwotnym terminie z powodu złego stanu toru. Odbyła się wtedy tylko ekstraordynaryjna próba toru, po której sędzia ogłosił, iż zawody tego dnia się nie odbędą. To oznaczało, iż pierwszy pojedynek tego dwumeczu odbył się w Częstochowie. Biało-zieloni zmuszeni byli do wystawienia Philip Hellströma-Bängsa. Szwed idealnie odnalazł się na bardzo wymagającym torze. Zdobył 7 punktów i dwa bonusy, co walnie przyczyniło się do zaskakującej wygranej częstochowian 46:31 (spotkanie zostało zakończone po trzynastu wyścigach). Ten mecz wywołał jednak sporą dyskusję czy w ogóle powinien się odbyć. Pomimo sporej zaliczki częstochowianie nie zdołali zdobyć punktu bonusowego. Dlaczego?

Dlatego, iż pomiędzy oboma spotkaniami miał miejsce mecz „Lwów” w Rybniku. Podopieczni Mariusza Staszewskiego pewnie zmierzali po pierwszy w okresie wyjazdowy triumf, ale w dziewiątym wyścigu doszło do karambolu. Poszerzający tor jazdy Chris Holder wjechał w Piotra Pawlicki, który zderzył się z Madsem Hansenem. Dla obu zawodników Włókniarza wypadek miał fatalne skutki. Polak doznał urazu żeber i odmy płucnej, natomiast Duńczyk miał złamane dwa kręgi (jeden piersiowy, jeden lędźwiowy) oraz trzy żebra. Częstochowianie finalnie przegrali z beniaminkiem sześcioma „oczkami”. Po tamtej sytuacji Włókniarz odniósł pięć porażek z rzędu, a najlepszym wynikiem było 36 punktów w Gorzowie. To sprawiło, iż biało-zieloni zakończyli sezon zasadniczy na siódmej lokacie i w pierwszym dwumeczu play-down zmierzyli się z podopiecznymi Piotra Śwista.

Świetna forma w kluczowym momencie

Pierwszy odbył się na Krono-Plast Arenie. „Lwy” wygrały, ale różnica nie była duża. Częstochowianom przede wszystkim brakowało indywidualnych zwycięstw. Tylko pięciokrotnie biało-zieloni przyjeżdżali do mety na pierwszej pozycji, natomiast po stronie Stali kosmiczny występ zaliczył Anders Thomsen – 17 punktów. Wydawało się, iż przed rewanżem na stadionie im. Edwarda Jancarza w lepszej pozycji są podopieczni Piotra Śwista. Początek rywalizacji w Gorzowie zapowiadał, iż przypuszczenia znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości. Stal po pięciu wyścigach odrobiła wszystkie starty i prowadziła 18:12. Włókniarz jednak konsekwentnie odrabiał starty za sprawom wygrywania wyścigów w stosunku 4:2 i po dziewięciu gonitwach w meczu był już remis 27:27.

Podopieczni Mariusza Staszewskiego udaremniali wszystkie próby wygrania wyścigów przez Stal. Indywidualnie wygrywali Piotr Pawlicki, Mads Hansen czy Jason Doyle. Częstochowianie przypieczętowali utrzymanie w PGE Ekstralidze po czternastym wyścigu, w którym duet Woryna-Hansen za swoimi plecami przywiózł Oskara Palucha. Na zakończenie zmagań para Doyle-Pawlicki wygrała podwójnie, co sprawiło, iż Włókniarz wygrał również starcie w Gorzowie, a dwumeczu triumfował 95:85.

Kacper Woryna (N), Piotr Pawlicki (C)

Odrodzenie Pawlickiego, świetny Doyle

Częstochowscy kibice mogą być wdzięczni Piotrowi Pawlickiemu, który był głównym architektem utrzymania drużyny. Wychowanek Unii Leszno osiągnął średnią biegopunktową 2,177, co było szóstym wynikiem w całej PGE Ekstralidze. Dla młodszego z braci był to natomiast drugi najlepszy sezonem w całej karierze. Wysoki poziom zaprezentował również Jason Doyle. Australijczyk zakończył zmagania ze średnią 2,099 pkt./bieg. Był to najlepszy wynik od 2021 roku. Warto dodać, iż Doyle był kompletny w najważniejszym meczu w okresie – wyjazdowym rewanżu w Gorzowie. Pod kątem spotkań wyjazdowych, Indywidualny Mistrz Świata z 2017 roku był trzecim najlepszym zawodnikiem ligi.

Biało-zieloni nie mogli liczyć na wsparcie formacji U24. Wiktor Lampart zdobył średnią biegopunktową zaledwie 1,047. Wynik ten zawyżają domowe pojedynki ze Stalą Gorzów, w których akurat były zawodnik „Aniołów” radził sobie bardzo dobrze. Philip Hellström-Bängs wziął udział natomiast w siedmiu spotkaniach i łącznie zdobył 13 punktów oraz 4 bonusy. Średnia biegopunktowa Szweda wyniosła zaledwie 0,708. Szału nie zrobili również młodzieżowcy. O ile Franciszek Karczewski miewał bardzo dobre występy i zakończył sezon ze średnią 1,200 pkt./bieg, tak zarówno Szymon Ludwiczak, jak i Kacper Halkiewicz nie zaliczyli progresu. Być może problemem była sytuacja finansowa klubu, który nie potrafił wspomóc odpowiednio zawodników będących na kontraktach amatorskich.

Co dalej, Włókniarzu?

Utrzymanie to jedno, ale drugie to budowa zespołu na kolejny sezon. Włókniarz poprzez zawirowania wokół zmian właścicielskich oraz wiszących nad klubem zadłużeniach finansowych nie był w stanie być aktywny na rynku transferowym tak jak oczekiwali tego kibice. Biało-zieloni długo musieli czekać na polskiego lidera, a gdy ten wreszcie przyszedł do Włókniarza to władzom nie udało się go zatrzymać na dłużej. Odejście Piotra Pawlickiego to zdecydowanie największy problem częstochowian, którzy nie mają alternatywy. Z klubem pożegnali się również Jason Doyle oraz Kacper Woryna.

Biorąc pod uwagę doniesienia medialne oraz realne opcje dostępne na rynku transferowym to misja utrzymania się w PGE Ekstralidze dla Włókniarza Częstochowa będzie dużo trudniejsza niż w tym roku. Być może jednak nowy właściciel – Bartłomiej Januszka oraz nowy prezes – Jakub Michalski zaskoczą jeszcze jakimś sensacyjnym transferem, który zmieni układ sił w dolnej czwórce najlepszej ligi świata. Z pewnością kibiców „Lwów” może pocieszać nastawienie nowych władz, którzy patrzą na rozwój klubu w dłuższej perspektywie niż tylko najbliższy sezon.

Mads Hansen
Idź do oryginalnego materiału