
W sercu amerykańskiego przemysłu samochodowego, w Detroit, zawrzało. W odpowiedzi na nowe cła importowe wprowadzone przez prezydenta Donalda Trumpa, koncern Stellantis – właściciel m.in. marki Chrysler – zdecydował się na tymczasowe zwolnienie aż 900 pracowników w swoich zakładach na terenie USA i Kanady. W samym Warren, na przedmieściach Detroit, dotknęło to 170 osób.
Decyzja ta wywołała mieszane reakcje – jedni są pełni nadziei na odrodzenie rodzimej produkcji, inni widzą w działaniach administracji jedynie polityczną zagrywkę bez realnego wpływu na sytuację pracowników.
Nowe cła, w wysokości 25% na pojazdy i części sprowadzane zza granicy, miały być elementem strategii Trumpa, której celem była reindustrializacja Ameryki. W teorii – miały pomóc w ochronie miejsc pracy, zwiększyć krajową produkcję i zmniejszyć zależność od zagranicznych dostawców. Jednak rzeczywistość wydaje się znacznie bardziej skomplikowana.
„To nie pomoże sprzedać więcej i szybciej. Opodatkowujemy kraj, a on opodatkowuje nas. Kiedy to się skończy?” – mówi James, wieloletni pracownik fabryki Chryslera, który choć przez cały czas ma pracę, martwi się o swoich współpracowników.
Podzieleni pracownicy – nadzieja kontra sceptycyzm
W barze niedaleko zakładu w Warren, emocje sięgają zenitu. Niektórzy pracownicy, jak Jim, który pracuje w fabryce od 17 lat, z entuzjazmem popierają działania Trumpa.
Zobacz też: Były szef z F1 ostro krytykuje WRC!
„Podatki Trumpa przyniosą nam więcej miejsc pracy. Powinniśmy byli to zrobić lata temu.” – przekonuje.
Zwolnienia tymczasowe czy początek fali redukcji?
Choć Stellantis zapewnia, iż przestój potrwa jedynie dwa tygodnie, nastroje wśród pracowników są dalekie od optymizmu. Wielu obawia się, iż tymczasowe zawieszenia mogą przerodzić się w stałe zwolnienia – nie tylko w Chryslerze, ale również w General Motors czy Fordzie.
Obecnie głosy sprzeciwu są tłumione. W siedzibie lokalnej jednostki związku zawodowego United Auto Workers (UAW), nikt nie chce rozmawiać z mediami. Atmosfera jest napięta, zwłaszcza iż jeszcze w styczniu UAW otwarcie poparło wprowadzenie ceł, licząc na szybki wzrost zatrudnienia w Detroit.
Czy przemysł motoryzacyjny w USA czeka przebudzenie?
Choć intencje stojące za polityką handlową Trumpa wydają się zrozumiałe – ochrona rodzimego przemysłu i walka z nieuczciwą konkurencją – jej efekty pozostają niepewne. Pracownicy są podzieleni, a rzeczywisty wpływ na gospodarkę może ujawnić się dopiero w dłuższej perspektywie.
Źródło: francetvinfo.fr