Nicki Pedersen to nietuzinkowa postać w żużlowym światku. 48-letni Duńczyk trzykrotnie zostawał najlepszym żużlowcem na świecie, na co pierwotnie nie liczył. Wiedział, iż czekała go spora droga, ponieważ do pokonania miał naprawdę mocne nazwiska. Jak przyznaje w rozmowie ze Speedway Starem, motywacja odegrała kluczową rolę.
– Nie powiedziałbym, iż wierzyłem w zostanie mistrzem świata, ale chciałem tego dokonać za wszelką cenę – przyznaje Pedersen. – W tamtym czasie musiałeś pokonać nie tylko Tony’ego Rickardssona, ale też Jasona Crumpa, Leigh Adamsa, Billy’ego Hamilla czy Grega Hancocka. To było bardzo trudne, ale dobrze to wspominam. Każe zawody to cenna lekcja, która potem się przydała.
Czwarty motocykl dał mistrzostwo
Pierwszy tytuł zdobył w 2003 roku, ścigając się w Hamar. Same zawody to jednak irytacja na każdą możliwą rzecz, ponieważ motocykle nie współgrały z działaniami Pedersena. Dodatkowo musiał on wyciągać aż czwarty motocykl, co jasno mówi o tamtym stanie rzeczy. Nicki został mistrzem po wykluczeniu Jasona Crumpa w drugim półfinale.
– Byłem wtedy zdenerwowany. Miałem do tego problem z moimi trzema motocyklami. Otto Weiss zajmował się moimi silnikami. Mieliśmy kilka zmian i okazało się, iż nic nie działa jak powinno. choćby nie przejechałem jednego okrążenia podczas treningu. Użyłem wtedy czwartego motocykla, przez co udało mi się wjechać do finału – przyznał.
Wspomina stare czasy
Nicki Pedersen z utęsknieniem wraca do początków w Wielkiej Brytanii. Jako młoda gwiazda Newcastle Diamonds przemierzyła wiele kilometrów w busie, próbując jakkolwiek zmieścić się pomiędzy motocyklem oraz busem. Trudna szkoła żużla to coś, do czego 48-latek wraca z uśmiechem na twarzy.
– Siedziałem z tyłu busa i tam nie było wiele miejsca. Musiałem zatem usiąść na motocyklu. o ile by było trzeba, wróciłbym do takiego stylu podróżowania. Nie jestem osobą z wyższych sfer. Uwielbiam zarabiać pieniądze i mieć co wspominać. Z uśmiechem wracam do tamtych czasów – podkreśla.
Nicki Pedersen, Bastian Pedersen










