Chris Harris ma swoje święto! Popularny „Bomber” świętuje 42. urodziny i nie zanosi się na to, aby miał zaprzestać sprawiać euforia fanom czarnego sportu. Pomimo 27 lat rywalizacji na żużlowych torach, najczęściej przy postaci Harrisa opowiada się o zwycięskim finale Speedway Grand Prix w Cardiff. On sam nie wierzył, iż uda mu się dokonać niemożliwego i stanąć na najwyższym stopniu podium.
Chris Harris przyszedł na świat w Truro, które położone jest w południowo-zachodniej części Anglii. Raczej nie jest ono popularne w kontekście sportowym, a bliżej znane jest kibicom niższych lig brytyjskich bądź fanom rugby. Tak czy owak, to właśnie na tej ziemi wychowywał się przyszły trzykrotny mistrz Wielkiej Brytanii na żużlu i powoli stawiał swoje pierwsze kroki w żużlowym światku.
Przede wszystkim „Bomber” podążył drogą wielu znanych żużlowców i zaczynał na torach trawiastych. W 2003 roku został mistrzem kraju do 21. roku życia, gdzie Andrew Appleton musiał się pogodzić ze smakiem porażki. W późniejszych latach zostawał dwukrotnym mistrzem kraju (2021 i 22) oraz reprezentował Wielką Brytanie na arenie międzynarodowej. To właśnie w okresie 2024 udało mu się ostatecznie zostać mistrzem Europy w grasstracku.
OGLĄDAJ POCZYNANIA CHRISA HARRISA W BRITISH SPEEDWAY NETWORK
Jednakże to klasyk odgrywał kluczową rolę, a w 1998 roku Harris zadebiutował w Conference League dla St Austell Gulls, późniejszych Trelawny Tigers. Sezon zwieńczył podwójną koroną, ponieważ Gulls wygrali ligę oraz puchar. Talent żużlowca został zauważony przez promotorów Exeter Falcons, gdzie Brytyjczyk spędził kolejne dwa sezony. Zdołał z klubem wygrać Premier League w 2000 roku, po czym powrócił do Trelawny.
Na debiut w Elite League musiał poczekać do sezonu 2002. Rękę po utalentowanego młodzieżowca wyciągnęli Peterborough Panthers, z którymi w przyszłości zdobędzie mistrzostwo ligi. Wydarzy się to jednak dopiero w okresie 2021, gdzie sprawili zarazem niespodziankę. Kariera nabierała rozpędu, przez co w 2003 roku otrzymał szansę debiutu w cyklu Speedway Grand Prix. Zastąpił wówczas kontuzjowanego Hansa Andersena na jedną rundę w Cardiff, gdzie udział zakończył po dwóch startach. W jednym z nich przyjechał tuż przed Tomaszem Gollobem, co zdecydowanie można zaliczyć do postępu. Ten sam rok zakończył również jako wicemistrz świata juniorów, ustępując w Kumlii Jarosławowi Hampelowi.
Najlepsze miało dopiero nadejść. Chris Harris zadebiutował jako stały uczestnik cyklu Speedway Grand Prix w okresie 2007. Otrzymał on tzw. dziką kartę od promotora (BSI) i miał okazję rywalizować z najlepszymi. To właśnie w tym roku zdołał wygrać swoją pierwszą rundę, ale w jakim stylu. Ponad 40 tysięcy widzów oglądało finał, gdzie niespodziewanie Chris Harris walczył z Gregiem Hancockiem łeb w łeb. Nigel Pearson zachęcał swojego rodaka, wypowiadając na ostatnim okrążeniu słowa „dawaj Chris Harris”, a chwilę potem „Bomber” znalazł miejsce na wyjazd zza pleców Hancocka. Słynne nożyczki pomogły mu w wyprzedzeniu Amerykanina na ostatnich metrach, wprowadzając zarazem kibiców w stan euforii!
Żużel. Niespodzianka z Krakowa! Jako pierwsi zaprezentowali kevlary!
Żużel. Takie pomysły na zmiany mieli 30 lat temu! Nowe bandy i zmiany transferowe!
– To było więcej, niż śmiałem marzyć! To do mnie nie dociera! – mówił żużlowiec na łamach BBC po zawodach. – Kiedy znajdowałem się na szczycie podium, nie wiedziałem czy się śmiać, płakać, czy uśmiechać. To po prostu niesamowite uczucie. Każdy chce wygrać w Cardiff i jestem szczęśliwy, iż udało mi się to osiągnąć. Minęło wiele czasu od brytyjskiego zwycięzcy i cieszę się, iż udało się przełamać klątwę!
Owe zwycięstwo było pierwszym od 2000 roku, gdzie Martin Dugard stawał na najwyższym stopniu podium Speedway Grand Prix w Coventry. Można powiedzieć, iż Chris Harris dał pewien impuls do późniejszego rozwoju żużla. Może nie może się pochwalić sporym dorobkiem medalowym, ale zwycięstwo Brytyjczyka na arenie w Cardiff dodało otuchy całemu środowisku. Sam Harris w tym samym roku zdobywał swoje pierwsze IM Wielkiej Brytanii, a ten sukces powtórzył w 2009 oraz 2010 roku. Dla Coventry Bees przejechał aż jedenaście sezonów, co uczyniło go zdecydowanie legendą klubu. Brytyjczyk staje również na głowie, aby pomóc działaczom ukochanego zespołu powrócić do czynnej jazdy. Wspiera on promotorów na każdy możliwy sposób, chcąc przyczynić się do ponownego warkotu motocykli na Brandon.
Drużynowo aż pięciokrotnie zdobywał drużynowe mistrzostwo Wielkiej Brytanii, ale z pewnością kibice pamiętają sezon 2010. Wówczas w rewanżowym meczu z Poole Pirates. „Bomber” oraz Lewis Bridger brali udział w paskudnym wypadku. Bridger przejechał po Harrisie, któremu natychmiast udzielono pomocy medycznej. Ten jednak stał i niewzruszony przygotowywał się do powtórki. Darcy Ward i Chris Holder nie mogli znaleźć sposobu na lidera Coventry Bees, a cały dwumecz padł łupem „Pszczół” z Brandon. Nagranie z tego wydarzenia nazwano „Chris Harris – man of steel”, a na ten moment zebrało niemalże dwa miliony wyświetleń. Większość osób mogła poznać ducha walki Harrisa, co na ten moment pozwala mu cały czas dążyć i walczyć na żużlowych torach. Chociaż w 2018 roku było blisko zakończenia kariery.
Po upadku Rye House Rockets, były uczestnik cyklu Speedway Grand Prix znalazł się na lodzie. Same starty w Glasgow nie wystarczały na to, aby móc opłacać zobowiązania finansowe. Wówczas z rodziną myślał nad zakończeniem kariery, ale na ratunek przyszło… Zwolnienie Linusa Sundstroma. – To zawsze przykre oglądać upadek klubu — mówił żużlowiec dla Daily Echo. – Transfer do Poole przyszedł we właściwym czasie. Rozmawiałem z rodziną i brałem pod uwagę odwieszenie kevlaru na kołek. Same starty do Glasgow nie wystarczyły na spłatę kredytu hipotetycznego i rachunki. Ciągle naciskałem na Matta Forda i miałem szczęście, iż zawodnik zdecydował się odejść.
Obecnie żużlowiec przygotowuje się do swojego 27 roku startów na motocyklu żużlowym. Spełnia się w startach na długich torach, gdzie zdołał zdobyć brązowy (2022) oraz srebrny (2023) medal mistrzostw świata. 42-latek nie rozstaje się z motocyklem, powracając w minionym sezonie do jazdy w lidze szwedzkiej. Polscy kibice doceniają Chrisa Harrisa na rozmaite sposoby, a on sam skupia się w tej chwili na budowaniu marki swojego syna — Cruza. Wraz z ojcem udaje się na różne mecze bądź turnieje, prezentując się również lokalnej publiczności. Kto wie, być może Cruz pójdzie w ślady ojca.
Wszystkiego najlepszego, Chris!