Żużel. Poobijany wracał utrzymać Polonię. Nielsen pomylił silniki – 30 lat od finału w Vojens

1 miesiąc temu

Równo trzydzieści lat temu dobiegła końca era jednodniowych finałów na żużlu. Ostatnim z nich był finał rozegrany na torze w duńskim Vojens, który zakończył się wygraną Tony Rickardssona. Kto wie czy Rickardsson sięgnąłby po złoty medal gdyby nie fatalna pomyłka Hansa Nielsena.

– Parę dni przed finałem zadzwonił do mnie Henrik Gustafsson, iż Tony nie ma dobrych silników na finał. Tony zadzwonił później do mnie sam, jednak niestety wtedy nie byłem już mu w stanie pomóc. Ustaliliśmy jednak, iż spotkamy się na treningu w Vojens. Ja zawoziłem silniki dla Hansa Nielsena. Obiecałem Rickardssonowi, iż po treningu dwa silniki, które Hans „odłoży” jako te najsłabsze, będą do jego dyspozycji. Nielsen po treningu dwie najsłabsze jednostki odłożył na bok i zgodnie z obietnicą trafiły one do Szweda. To właśnie na nich następnego dnia Tony Rickardsson wywalczył tytuł mistrza świata zostawiając w pokonanym polu między innymi… Hansa Nielsena. Niekiedy choćby najlepsi nie są w stanie być nieomylni – mówił nam o tamtym finale Klaus Lausch.

W finale wystartowało również dwóch Polaków. Piotr Świst zajął piętnastą lokatę. Szesnastym zawodnikiem finału był Tomasz Gollob, który w trzecim swoim biegu pierwszy wyszedł ze startu, za mocno w łuku skontrował motocykl i w efekcie zaliczył groźnie wyglądający upadek. Mocno poobijany z zawodów się wycofał ale następnego dnia w spotkaniu ligowym Polonii Bydgoszcz z Unią Leszno zdobył dziewięć punktów i w znaczny sposób pomógł utrzymać najwyższą klasę rozgrywkową dla Bydgoszczy.

– Nie ukrywam droga z Vojens do Bydgoszczy na mecz ligowy była prawdziwą męczarnią ale wiedzieliśmy jaka jest waga tego spotkania. Jechaliśmy o utrzymanie. Kolokwialnie mówiąc można powiedzieć iż po upadku byłem „nieprzytomny” i droga dała mocno w „kość”. Ostateczne zdobyłem chyba dziewięć punktów, trzy biegi wygrałem a jeden start odpuściłem bo już nie było takiej potrzeby. Jak wspominam ostatni jednodniowy finał? Powiem tak. Za gwałtownie uwierzyłem, iż mogę być mistrzem świata. To chyba najlepsza i najkrótsza odpowiedź z perspektywy trzech dekad – mówi nam dziś Indywidualny Mistrz Świata z 2010 roku.

– Tomasz Gollob po kraksie przez półtorej godziny pozostawał nieprzytomny, Na szczęście doznał tylko wstrząsu mózgu i ogólnych potłuczeń. Przez całą noc jechał do Polski specjalnie przygotowanym mercedesem, by w Bydgoszczy udać się na badania. Trwały one długo, ale tuż przed meczem zapadła decyzja, iż Tomasz wystartuje. Sam polonista aż rwał się do jazdy wiedząc jak bardzo potrzebny jest drużynie. I to był występ na wagę zwycięstwa – pisał w pomeczowej relacji Tygodnik Żużlowy

Wyniki wspomnianego spotkania (źródło: speedwayw.pl, Roman Lach, „Historia Speedway’a w Polsce”):

Bieg dodatkowy o złoty medal IMŚ 1994:

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Kamil Góral: Awans to ostatni dzwonek. Azotów nie skreślamy (WYWIAD)

Żużel. Faworyt ligi zakończy sezon za tydzień? „Taką stratę będzie bardzo ciężko odrobić”

Żużel. Jest prawdziwym asem w talii Staszewskiego! „Idealna szansa na awans” (WYWIAD)

Idź do oryginalnego materiału