Transfer Mikkela Michelsena do Torunia śmiało można określić mianem strzału w dziesiątkę. Po dwóch trudniejszych latach w Częstochowie Duńczyk nawiązał do formy i potencjału, jaki prezentował w Lublinie. Symbolicznie, dwukrotnie w czternastych wyścigach przypieczętował swoim zwycięstwem najpierw awans do finału, a następnie złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Po tym pełnym wrażeń sezonie porozmawialiśmy z zawodnikiem „Aniołów” o minionych rozgrywkach, braku dzikiej karty na Grand Prix oraz relacjach z Piotrem Baronem.
Mikkel, Wasza czwórka zostaje razem na kolejne dwa lata, a dołącza do Was nowy zawodnik, Norick Blödorn. Jakie masz oczekiwania wobec tych najbliższych dwóch sezonów?
Mamy świetny zespół – ośmiu zawodników, nie tylko czterech. To praca drużynowa, co widzieliśmy też w finałach. Każdy musi zdobywać punkty i naprawdę każdy punkt się liczy, niezależnie, czy ktoś robi dwucyfrowy wynik, czy nie. Zespół nie różni się zbytnio od tego z obecnego sezonu, a w tym roku wszyscy już nas skreślali. Zasmakowaliśmy jednak złota i oczywiście chcielibyśmy powtórzyć to samo w przyszłym roku. Łatwo to jednak powiedzieć – trzeba jeszcze wykonać pracę na torze. Powtarzałem to przez cały sezon: przed nami dużo ciężkiej pracy i musimy iść krok po kroku. Jest sezon zasadniczy i są play-offy, więc myślę, iż przyszłość wygląda dobrze i bardzo się cieszę, iż mogę być częścią tego zespołu.
A jak podsumowałbyś ten pierwszy rok w Toruniu – zarówno z perspektywy zawodnika, jak i członka drużyny?
Ktoś mi ostatnio powiedział, iż to był mój drugi najlepszy sezon w Ekstralidze. Szczerze mówiąc, jak mówiłem wcześniej, na początku sezonu nie miałem pojęcia, czy będzie on dla mnie udany, czy może świetny. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak wszystko się potoczyło. Oczywiście w finale chciałbym wnieść trochę większy wkład w wynik drużyny, ale cel został osiągnięty – i to jest najważniejsze.
Świetny rok dla ciebie, dobrze było Cię znowu zobaczyć w tej formie.
Tak, po ostatnich dwóch latach miło było wrócić do dawnej formy. Mam nadzieję, iż po zimie pełnej treningów, gdy odzyskam pełną sprawność fizyczną – może nie w 100%, ale blisko tego – będę mógł pojechać równie dobrze, a może choćby trochę lepiej w przyszłym roku.
Jak wyglądała Twoja kooperacja z Piotrem Baronem?
To niesamowite. Powtarzałem to wiele razy w tym sezonie, ale z przyjemnością powiem to jeszcze raz: Piotr Baron to najlepszy trener, jakiego miałem w karierze. Naprawdę – Piotr Baron jest prawdopodobnie najlepszym trenerem, jakiego miałem w całej swojej karierze. Choć Piotr nie mówi po angielsku, większość z nas – zagranicznych zawodników, którzy mieszkają w Polsce już wiele lat – świetnie go rozumiemy i potrafimy się z nim porozumieć mimo bariery językowej. Piotr to człowiek niewielu słów. Jest bardzo profesjonalny, ale potrafi też zachować luz i dobrą atmosferę, co moim zdaniem jest bardzo ważne.
Czy Twoja kontuzja bardzo Ci przeszkadzała w tym sezonie?
Jeśli chodzi o Ekstraligę – kilka się zmieniło. Jeździliśmy na świetnie przygotowanych torach w Polsce i to mi zupełnie nie przeszkadzało. Na początku sezonu nie miałem takiej mobilności, jak w jego drugiej części, ale największym problemem były chyba rundy Grand Prix, gdy tory były trudne i mocno nierówne. Kiedy brakuje siły w jednym ramieniu, naprawdę ciężko utrzymać motocykl.
Mówiłeś przed sezonem, iż miałeś dużo ofert na ten sezon, chyba nie żałujesz, iż wybrałeś Toruń?
To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. W ciągu ostatnich lat wiele się wydarzyło – jeżeli chodzi o Ekstraligę i różne kluby – ale gdyby nie te może mniej udane doświadczenia, nie byłbym dziś tutaj, świętując złoty medal PGE Ekstraligi. Od samego początku, od pierwszych rozmów z klubem, byli po mojej stronie i mieliśmy wspólną wizję. Wsparcie, jakie otrzymałem zimą, było niesamowite – chcieli pomóc, cały czas interesowali się moim stanem. Było w tym ogromne zaufanie i wiara we mnie – choćby wtedy, gdy sam jej nie miałem, bo nie wiedziałem, w jakim jestem miejscu. To coś, czego nigdy nie zapomnę.
Na koniec, co sądzisz o dzikich kartach? Czy miałeś ofertę, aby przejść jako dziką kartę?
Co o tym myślę? Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, iż dostanę dziką kartę. Widząc jednak, kto ją otrzymał, czuję lekki zawód, ale w porządku – może w przyszłym sezonie warto by dać dziką kartę Gregowi Hancockowi albo innym byłym zawodnikom. Czasem chodzi też o politykę, o flagę i takie rzeczy. Byłem przygotowany mentalnie na to, iż jej nie dostanę, więc nie byłem rozczarowany, gdy ogłoszono decyzję. Jak powiedziałeś – patrząc na to, kto ją dostał, myślę, iż świat żużla sam dał do zrozumienia, o co chodzi. Nie muszę tego komentować.
Rozmawiał NIKODEM KAMIŃSKI