5 godzin temu
Gala PGE Ekstraligi zamknęła sezon 2025. Bartosz Bańbor oraz kilku innych zawodników postanowili chwilę wcześniej wylecieć do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieli okazję wziąć udział w zawodach. O tym, jak to wyglądało, kto zainicjował tę podróż oraz jak prezentuje się czarny sport w Ameryce, porozmawialiśmy z młodzieżowcem Orlen Oil Motoru Lublin.
Bartku, wakacje już za tobą. Wybraliście interesujący kierunek, podobało się w USA?
No tak, pojechaliśmy tam z chłopakami na zawody i przy okazji zostaliśmy jeszcze trochę pozwiedzać. Wróciliśmy we wtorek, a w piątek była Gala PGE Ekstraligi więc zanim tak naprawdę się ogarnęliśmy, trzeba było jechać do Warszawy.
Mimo, iż wakacje, to jednak nie próżnowaliście i wzięliście udział w zawodach żużlowych. Pojechaliście tam bardziej pozwiedzać i przy okazji pojeździć, czy na odwrót?
Tak naprawdę to w sumie Fraser (Bowes) ogarniał, jakoś tam znalazł kontakt i dostaliśmy zaproszenie, więc stwierdziliśmy, iż czemu nie — fajna przygoda. Myślę, iż tak pół na pół — chcieliśmy też zobaczyć, jak wygląda ten żużel. Chcieliśmy też trochę pozwiedzać, więc w sumie tak to połączyliśmy po równo.
Jak Ci szło na amerykańskiej ziemi?
A no, wyniki to lepiej przemilczeć (śmiech), ale choćby tam miejscowi mówią, iż w Ameryce to nie jest ten sam sport. Głównie przez tory jakie tam są – wyglądają jak u nas te do miniżużla. Nasz tor miał 150 metrów z długimi prostymi.
Sprzęt mieliście tam zapewniony?
Tak, motory dostawaliśmy na miejscu. Wiadomo, musieliśmy wziąć swoje kewlary, ochraniacze i tym podobne, ale sprzęt mieliśmy podstawiony.
Jak wygląda frekwencja na takich zawodach? Myślisz, iż podobało się kibicom?
W sumie było sporo ludzi, bo to miasteczko pod Sacramento, gdzie długo się już ścigają, więc to jest też tradycja tego miejsca. No i naprawdę sporo ludzi było, jak na taki stadion. Myślę, iż się podobało, bo tam to jest bardziej show niż takie typowe zawody jak u nas. Ludzie tam nie przychodzą, żeby — tak jak u nas — dopingować swoją drużynę, tylko bardziej pooglądać i się dobrze bawić. Chcą też, żeby w przerwach coś się działo — na przykład ścigają się na 250-tkach czy choćby dzieci na takich małych motorkach. Cały czas coś się dzieje.
Żużel. „Śmieje się Polakom w twarz!” Polska powinna tupnąć nogą?
Żużel. Duże zmiany na szczycie Stali Gorzów? Prezydent ściąga istotną osobę do klubu!
Myślisz, iż dla kibiców takie przerwy to lepszy format?
Myślę, iż tak, fajnie to tam wyglądało. U nas jednak byłoby ciężko to zrobić, bo tor jednak trzeba gwałtownie wyrównać i zaraz się zaczyna następny bieg. Tam nie było takiego gonienia z czasem, bo nie było też telewizji, więc był większy luz.
Ja myślę, iż gdyby Amerykanie dostali na talerzu taki prawdziwy żużel, to oni by ten sport pokochali, a ty?
Jest tam trochę ludzi, którzy kojarzą żużel, wiedzą, co to jest i o co chodzi. Więc myślę, iż trochę ludzi by na pewno przyszło, tylko trzeba by znaleźć odpowiedni tor. W Stanach inaczej to wygląda — nie jest aż tak profesjonalnie. I właśnie tam, jak pojawiają się jacyś młodzi, zdolni zawodnicy, to chcą uciekać do Europy, żeby tutaj jeździć.
Pojechaliście dosyć ciekawą ekipą: Bartłomiej Kowalski, Radosław Kowalski, Patryk Wojdyło, Fraser Bowes. Jak to wyszło?
W sumie jeden drugiego po kolei się pytał, bo wiedzieliśmy, iż szukają zawodników. Jeden się zgadał z tym, drugi z tamtym — i jakoś tak w sumie przypadkowo wyszło, iż taką ekipą polecieliśmy.
American dream spełniony, czy będziesz chciał wrócić kiedyś bez motorów?
Na ten moment spełniłem się, bo pozwiedzałem przynajmniej Kalifornię i Las Vegas — więc tę część Ameryki, którą naprawdę chciałem zobaczyć. Może kiedyś jeszcze będę chciał w inne miejsca polecieć, ale zobaczymy.
Teraz pewnie chwila odpoczynku i pewnie niedługo wracasz na sale treningową, prawda?
Tak, na razie pozostało chwila spokoju i za moment pewnie zaczną się już przygotowania do następnego sezonu — i sprzętowe, i fizyczne — więc znowu będzie co robić. Będzie też czas, żeby ponadrabiać szkołę i trochę się pouczyć — czeka mnie matura w przyszłym roku.
Rozmawiał NIKODEM KAMIŃSKI
