Żużel. 1691 kilometrów rowerem w szczytnym celu. Zebrali ponad 10 tysięcy funtów!

2 miesięcy temu

Od ponad siedmiu dekad angielscy żużlowcy w razie potrzeby mogą liczyć na pomoc fundacji Ben Fund, którą zawiaduje Paul Ackroyd. Fundusze gromadzone są nie tylko poprzez wpłaty kibiców, a pomagają w tym też różnego rodzaju nietypowe akcje charytatywne. Ostatnią z nich był swoisty „rajd” rowerowy z walijskiego Cardiff na wrocławskie Grand Prix. Wyprawa zakończyła się w sobotę na Stadionie Olimpijskim.

Chris Morton, Derek Richardsson oraz John Curtis przebyli w dwa tygodnie dokładnie 1691 kilometrów. W tej chwili akcja została wsparta kwotą 10 tysięcy funtów. W ostatnim, sobotnim etapie śmiałkom towarzyszyli: Marek Cieślak, dziennikarze naszej redakcji i chętni kibice. Ostatni odcinek przemierzył z nami nie kto inny, jak legendarny żużlowiec, Ove Fundin.

– Przyjazd do Wrocławia był bardzo pozytywnym przeżyciem. Nie tylko ze względu na jazdę z Chrisem oraz Derekiem. Na pewno pokonanie trasy uczyniło mnie zdrowszą osobą i ukończenie wyzwania dało mi sporo satysfakcji – mówi nam John Curtis.

Start ostatniego etapu w Legnicy

Tak daleka odległość stanowiła wyzwanie dla osób, które nieregularnie „wsiadają” na rower. Trudnych momentów nie brakowało.

– Dla mnie najtrudniejszym odcinkiem było przejechanie Niemiec. To było sporo mil, temperatura przekraczająca 30 stopni i wiele wzniesień po drodze. To wystawiło nas na próbą fizyczną i psychiczną. To, co mnie pozytywnie zaskoczyło to wszystkie pozytywne wiadomości czy artykuły w internecie. Wiedzieliśmy, iż mamy wsparcie i to nam pomogło przetrwać trudne chwile. Widząc wzrastające wpłaty wiedzieliśmy też, iż robimy coś dobrego dla innych – dodaje uczestnik całej wyprawy.

W środku trener i kolarz w jednym -Marek Cieslak

Na ostatnim etapie angielscy kolarze nie byli już sami. Dołączyła do nich wspomniana wyżej polska grupa z Markiem Cieślakiem na czele.

– Pojechałem, gdyż nie odmawiam takich akcji, a jak wiadomo lubię spędzać czas na rowerze. Poprosił mnie o to Chris Morton, z którym startowałem w Anglii i dołączyłem. Wspólnie pokonaliśmy trasę ponad 70 kilometrów z Legnicy do Wrocławia. Jak ja zaczynałem karierę, to Ove kończył. Nie mieliśmy okazji rywalizować, ale dzisiaj mamy możliwość jechać razem. Tylko, iż na rowerze – dodaje ze śmiechem były wieloletni szkoleniowiec polskiej kadry.

W rowerowej wyprawie wziął udział między innymi były działacz gorzowskiej Stali, Remigiusz Turek. – Chętnie uczestniczę w takich akcjach i lubię jeździć rowerem. Tym samym gwałtownie zgłosiłem chęć odjechania etapu. Szkoda, iż nie ubrałem koszulki gorzowskiej, bo byłby w szczytnym celu Stalowy akcent – mówił Remigiusz Turek, któremu redakcja portalu, korzystając z okazji, serdecznie dziękuje za logistyczną pomoc.

Przerwa w Środzie Slaskiej

Ostatni odcinek sobotniego przejazdu był uświetniony udziałem samego Ove Fundina, pięciokrotnego mistrza świata.Miło wrócić do Wrocławia i pojechać ponownie na torze nie motocyklem, a rowerem. Bardzo ciekawa, słuszna inicjatywa. Cieszę się, iż mogłem wziąć w niej udział. Markowi Cieślakowi dziękuje za zorganizowanie roweru – mówi legenda światowego żużla.

Z Legnicy rowerzyści wyruszyli tuż po dziewiątej rano. Półgodzinna przerwa na kawę była w Środzie Śląskiej. Około 13.30 rowerzyści zostali powitani przez Jacka Dreczkę przy Stadionie Olimpijskim, gdzie oczywiście chętnych do zdjęcia z Markiem Cieślakiem czy Ove Fundinem nie brakowało. Oficjalne powitanie „pełnoprawnych” uczestników wyprawy odbyło się na murawie stadionu, przed zawodami Grand Prix.

– Jako redakcja znana z akcji pomocowych staraliśmy się na bieżąco informować o wyprawie Anglików. Wrażenia z przejazdu? Bardzo fajna atmosfera i satysfakcja z dojechania do końca. Generalnie praktykuję bieganie, ale chciałem po pierwsze się włączyć, a po drugie udowodnić sobie, iż podołam. Był czas i na wysiłek i na miłe pogawędki o żużlu i nie tylko. Po przejechaniu ponad 70 kilometrów jestem pełen podziwu dla angielskich kolegów, którzy przez dwa tygodnie, codziennie, robili ponad 120 kilometrów. Czapka z głowy – mówi menadżer portalu, Łukasz Malaka.

Jedną z akcji towarzyszących wyprawie była ta, w której nasi czytelnicy mogli zdobyć wejściówki na sobotnią rundę. Ostatecznie trafiły one do Pani Joanny. Miała okazję pierwszy raz przeżyć Grand Prix ze strefy VIP. – To było świetne przeżycie, ale najbardziej cieszę się, iż mogłam pomóc. Rzadko udaje mi się coś wygrać, więc tym bardziej mnie ucieszyliście. Grand Prix z takiej perspektywy to coś wyjątkowego – komentuje Pani Joanna.

Marek Cieslak oraz Ove Fundin

Na tę chwilę licznik zbiórki wskazuje 10 tysięcy funtów. Celem jest zebranie pięciu tysięcy więcej. jeżeli ktoś chce wyrazić uznanie dla trzech kolarzy i jednocześnie wesprzeć fundację Ben Fund, można zrobić to TUTAJ

– Reprezentowanie fundacji Ben Fund i pomoc innym była dla nas zaszczytem. Bardzo dziękuję polskim kolegom za dołączenie do akcji, propagowanie i czynny udział w ostatnim etapie. To przykład, jak żużel może łączyć w słusznym celu – podsumowuje John Curtis.

Akcję pozytywnie ocenia również jeden z kibiców, który wspierając przejazd Walia – Polska mógł uczestniczyć w ostatnim etapie.

– Możliwość wsparcia poszkodowanych żużlowców i wspólnego przejazdu rowerowego z brytyjską ekipą to było połączenie przyjemnego z pożytecznym. Chris Morton, John Curtis i Derek Richardson okazali się fantastycznymi osobowościami. Towarzyszenie im było ogromną frajdą. Obecność Marka Cieślaka, a w końcowym fragmencie Ove Fundina były wisienkami na torcie dla żużlowych pasjonatów. Atmosfera w grupie, wzajemne wsparcie i interesujące rozmowy pozostaną we wspomnieniach na długie lata – mówi Marcin Skowroński.

– Dla mnie, jako kibica żużla, była to świetna inicjatywa przede wszystkim ze względu na możliwość wsparcia szczytnego celu. Dodatkowym elementem była oczywiście okazja spędzenia aktywnie czasu wśród znamienitych postaci, jak byli zawodnicy i wręcz legendy tego sportu. Chris Morton, Marek Cieślak – kto z fanów ich nie zna? Dołączenie Ove Fundina na ostatnie 15 kilometrów myślę, iż było inspirujące dla wszystkich z uczestników. Pomijając już choćby jego osiągnięcia z kariery sportowej, to jazda na rowerze w takim tempie w wieku 91 lat zrobiła na każdym z nas ogromne wrażenie! Osobne podziękowania należą się Waszemu portalowi. Po pierwsze za propagowanie tej idei, a po drugie za możliwość stworzoną dla zwykłych kibiców, takich jak ja, by stać się tego częścią – dodawał kolejny jadący fan żużła.

Jak to niekiedy podczas jazdy rowerem bywa, nie obyło się bez dodatkowych „atrakcji”. Dosłownie parę kilometrów przed metą „leżeli” Chris Morton oraz menedżer naszego portalu. Były Drużynowy Mistrz Świata z Wrocławia przed samymi sobotnimi zawodami poczuł się na tyle źle, iż trafił do szpitala, gdzie został operowany. Uspokajamy, iż główny pomysłodawca eskapady czuje się już dobrze i wszystkim dziękuje za słowa otuchy oraz wsparcie finansowe zbiórki. Wielka szkoda, iż Chris Morton nie mógł osobiście zobaczyć sobotnich zawodów, na które podążał tyle kilometrów.

Zachęcamy do zrobienia prezentu wytrwałemu uczestnikowi wyprawy i wsparcie fundacji TUTAJ

Jako ciekawostkę dodamy fakt, iż cały czas uczestnikom wyprawy towarzyszył pojazd techniczny, którym „zawiadywał” nie kto inny jak znany z występów z Tomaszem Gollobem i Tonym Rickardssonem w Ipswich, były żużlowiec, Savalas Clouthing.

Centrum Wrocławia
Od lewej – Krzysztof Sałaga oraz Łukasz Malaka, Ove Fundin, Remigiusz Turek, Marek Cieślak i Marcin Skowronski
Idź do oryginalnego materiału