Złote Kółka 2024

2 dni temu

Tradycyjnie już, jak zawsze w okresie zmiany cyferki w kalendarzu, zapraszam was na moją, w 100% tendencyjną galę motoryzacyjną: Złote Kółka 2024!

W tym roku… cóż, standardowe i te same kategorie, ale inni zwycięzcy . No dobra BMW się bardzo, ale to BAAAAARDZO starało.

Detal Roku 2024:
Tylne lampy Renault 5

Renault 5 powstało właśnie po to – by być pełne detali, odniesień, smaczków. By być świetnym gadżetem i zabawką. Udało się! Jest ich wszędzie pełno, tak w środku jak i na zewnątrz. Dla mnie tą rywalizację wygrywają tylne światła nowego elektryka. W jednym elemencie nadwozia upchniętą tak zaskakującą liczbę detali i odniesień, iż teamowi designerów należy tylko przyklasnąć.

Kształt i umieszczenie lamp wprost nawiązują do oryginału, ale to mały pikuś. W lampy wepchnięto bowiem nawiązanie do kratek wentylacyjnych, znajdujących się w pierwotnym Renault 5 na słupkach ponad tylnymi lampami. Te paski w nowym modelu fajnie imitują układ kratki sprzed lat. To nie wszystko, bo lampy zwieńczono detalem wprost nawiązującym do modelu Turbo. To przełamanie linii nadwozia zachodzące poza reflektor i umieszczona w nim czarna kratka. Coś zupełnie zbędnego i niefunkcjonalnego, za to służącego wyłącznie stylowi. Konkretnie, to nawiązującego do ogromnych wylotów chłodzenia modelu Turbo właśnie. Ja to szanuję.

Paskudztwo roku 2024:
BMW 1 (F70)

No nie mogę, przepraszam, ale nie mogę. Tu powinno być BMW. Tu musi być BMW, choć ciężko mi się pastwić nad tą firmą rok w rok. Wiem, ktoś powie, iż to auto nie jest przecież AŻ TAK brzydkie. Jest za to kosmicznie nijakie.

Nie mogę przejść obojętnie nad tym, co konsekwentnie dzieje się z topową, bawarską marką. O ile do nowej 5tki jakoś się przyzwyczaiłem i można w nim odnaleźć jakieś konotacje z byłymi modelami (szczególnie E60), to reszta gamy modelowej wydaje się kpiną. „Zwycięska” seria 1 wygląda jak Kia Ceed, X7 jak jakaś… nie wiem? Maszyna rolnicza? Seria 2 Active Tourer to z kolei jakieś napompowane paskudztwo w stylu Lexusa LM. To nie wszystko – mamy przecież luksusową serię 7, która stopniem pasztetyzmu wyprzedza wszystko co się da. Najlepsze jednak są światła podkreślające świński kinol na przedzie. Światła, które wcześniej wyśmiewaliśmy, gdy ludzie sobie sami je doklejali na zderzakach i myśleli, iż są bardzo szybcy i wściekli. Teraz za miliony monet dokleja je luksusowa marka. W dodatku wygląda to równie źle… a może choćby gorzej? Problem sięga głębiej, bo teraz aż do wnętrza. Zobaczcie sobie jak wygląda wnętrze nowego BMW X3 na przykład.

Generalnie oświetlenie to naprawdę spory problem BMW. Ich słynne „signature lights”, okulary z których każdy kojarzył BMW – teraz zastąpione kreskami kojarzącymi się z Kią właśnie. Mało tego! Najnowsze Mercedesy lepiej robią światła BMW, niż samo BMW! Zdarzyło mi się pomylić te auta w lusterku.

Zabawne w tym wszystkim jest np. cichutkie wycofywanie się BMW z tych wielkich nozdrzy, o których designerzy mówili jeszcze rok-dwa temu, iż klienci chcą się wyróżniać i potrzebują wybijać, choćby kontrowersją. Czy na pewno? Popatrzcie na nową piątkę, nową trójkę, nową jedynkę. Ja nie widzę, by te nozdrza rosły. Wręcz przeciwnie – w stosunku do M3 i M4, czy choćby siódemki, zdecydowanie się kurczą.

W tym wszystkim BMW ratuje jedno. Mianowicie wciąż są to świetne auta, gdy już się w nich wreszcie usiądzie. Serio. Kto miał okazję ten wie. Tylko ten moment, gdy trzeba z niego wyjść i inni Cię zobaczą…

Zaskoczenie roku 2024:
Rebranding Jaguara

No nie mówcie, iż nie. Skala zaskoczenia była tak ogromna, iż do tej pory niektórzy nie wierzą, iż to prawda. Głosów, iż to wkręta by przyciągnąć uwagę (nieważne jak mówią, byle mówili) przecież nie brakuje. W końcu ile razy w historii motoryzacji legendarna marka, z gigantycznym dziedzictwem tak w klasie aut cywilnych, jak i wyścigowych, kompletnie odcinała się od wszystkiego, dosłownie WSZYSTKIEGO? Jaguar jest przecież firmą z ogromnym dziedzictwem, tradycjami i potężną marką. W ilu filmach pojawiały się Jaguary? Ojjj… od Love Actually, czyli świątecznego romansidłowego klasyka, przez choćby całą serię Bondów – Spectre, Die Another Day i inne. Mało? To właśnie Jaguary od dziesiątków lat były… karawanami brytyjskiej rodziny królewskiej. Jaguar E-Type to przecież IKONA światowej motoryzacji. Niedaleko szukać i mamy kolejną legendę, tym razem wyścigową, czyli Jaguar D-Type. Pójdźmy dalej i mamy z kolei legendarnego XJR-14.

I nagle to wszystko leci do kosza. Leci do kosza w sposób spektakularny, bo tak dramatycznej zmiany wizerunku, logo i profilu, historia motoryzacji chyba nie widziała. Dość powiedzieć, iż oglądając nową reklamę Jaguara trudno choćby powiązać tę firmę… z motoryzacją. Prawdę mówiąc myślałem, iż oglądam reklamę firmy odzieżowej, ew. jakiegoś kosmetyku, perfum pewnie. No ale NIE. Ktoś w kierownictwie Jaguara stwierdził, iż cały ten spadek gromadzony przez dziesięciolecia, całą tą markę, trzeba spuścić w klopie razem z rozwolnieniem po ostatnim ostrym kebabie.

Jakby tego było mało, całość jest oczywiście wejściem na grubo w świat motoryzacji zelektryfikowanej i porzuceniem silnika spalinowego. Wszystko w chwili, gdy np. niemiecka gospodarka załamuje się i jednym z największych filarów, które właśnie się przewracają, jest motoryzacja. Wszystkie (no, prawie) niemieckie firmy ostro skręciły w kierunku elektryfikacji i wszystkie się na tym przepotężnie przejechały, a najbardziej bodaj VW. Tylko, iż np. sprzedaż samochodów elektrycznych takiego Mercedesa, także spadła w minionym roku o ponad 40%. To są zatrważające liczby. Najwyraźniej jednak nie dla zarządu Jaguara, który zmienił się w firmę z wybiegu, a potem rozpędził się jeszcze w kierunku tego elektrycznego bagna bez dna.

Ciekawe, co może z tego wyjść – prawda? No to jak, sprawdzimy za pięć lat stan konta Jaga i na tej podstawie podsumujemy, czy studia MBA zarządu firmy są warte te dziesiątki tysięcy funtów, czy jednak wystarczy pobiadolić sobie w sieci i wie się więcej?

Samochód Roku 2024:
Toyota Land Cruiser 250

Naprawdę dawno nie miałem takiego problemu ze wskazaniem faworyta w tej kategorii. Mamy nowe Renault 5, które obiecywało wiele, ale jest tylko nieźle prowadzącym się, świetnym stylistycznie, gadżetem. Szkoda. Nie oszukujmy się jednak – zrobienie lekkiego, zwinnego auta elektrycznego, dającego fun z jazdy, jest na obecną chwilę raczej niemożliwe. Jest wersja A290 firmowana przez Alpine, która jeździ lepiej, ale… za ponad 170 tysięcy złotych oferuje wciąż ułamek tego, co oferowała np. Fiesta ST, za ułamek… ale tej ceny. To ma być postęp?

Poza górą premier elektryków, które jak przeczytaliście wcześniej, także wpędziły firmy motoryzacyjne w kłopoty, ciężko znaleźć auto spalinowe, naprawdę warte uwagi. McLaren W1? Fajny. Ferrari F80? Ciekawe. Piękne to cuda technologii, których większość nigdy choćby nie zobaczy na oczy. Nie są też genialnym wynalazkiem, bo za ogromną cenę można zrobić dla klienta wiele, a klient i tak wrzuci auto pod plandekę.

Nowy Prius jest fajnym autem i w ogóle Toyota jest na fali wznoszącej. U nas Toyota niemal zastąpiła na ulicach Skodę, co było dla mnie zaskoczeniem, bo najwyraźniej jesteśmy bogatym państwem. Czy może po prostu cennik Skody zrównał się z japońską marką? Toyoty wyglądają dobrze, prowadzą się dobrze, wywiązują się dobrze ze swoich zadań, jeżdżą bardziej dynamicznie, do tego palą mało i się nie psują. Myślę, iż marka zasługuje na honorowe umieszczenie tutaj.

OK, ale co z tym autem? No właśnie Toyota, moim zdaniem, w pełni zasłużyła na tytuł samochodu roku. Nowy Land Cruiser 250. Z resztą, nie tylko ja mam chyba taką opinię. Cały „przydział” produkcyjny na Polskę, wedle danych z sieci, wyprzedał się w… TRZY GODZINY. Biorąc pod uwagę, iż cena podstawowego modelu to 319 tysięcy złotych, Taylor Swift powinna się uczyć od Toyoty, jak wyprzedawać koncerty .

Z zewnątrz nowy Land Cruiser przede wszystkim, moim zdaniem, fajnie łączy nowoczesny wygląd z odniesieniami retro i „terenówkową kanciastością”, nieco choćby zalatującą… zabawką. Taką zabawką dla dorosłych oczywiście. Ja jestem fanem wersji First Edition, czyli z okrągłymi retro reflektorami. Tak naprawdę obie są fajne i obie się dobrze prezentują.

W środku nowy Landek to więcej komfortu, ale jednak wciąż bliżej mu do terenowego auta, niż bulwarowego SUVa, choć… Land Cruiser 250 jest wygodniejszy do używania na co dzień, niż poprzednicy. Z resztą tak właśnie Toyota podzieliła sobie range Land Cruiserów: 300 jako model „symbol”, czyli luksus i możliwości, 70 jako coś co wjedzie wszędzie i dojedzie zawsze. W końcu 250-tka, która ma być złotym środkiem dającym własności terenowe, ale też praktyczność na co dzień. Tak – to dalej auto na ramie i z blokadami mechanizmów różnicowych, rozłączanym stabilizatorem itp. Poradzi sobie w terenie lepiej, niż większość się tego po niej spodziewa. jeżeli oczywiście ktokolwiek nowego Land Cruisera w prawdziwy teren zabierze.

Sportowe wydarzenie roku 2024:
WRC porzuca hybrydy

To będzie miało miejsce za rok, ale de facto stało się w 2024, kiedy to FIA wydała oficjalne oświadczenie i przedstawienie regulaminów. Ktoś powie, iż to nie takie wielkie zaskoczenie. Ja jednak powiem, iż bardzo duże. Ktoś, w tym zwariowanym świecie, odważył się powiedzieć, iż to co sprawdza się na miejskich ulicach z ograniczeniem do 50 km/h w wozidle na zakupy z Biedronki, niekoniecznie jest drogą, jaką powinien obierać sport motorowy. Wszystko bowiem się odwróciło – kiedyś to sport wyznaczał trendy dla aut cywilnych. To sport budował podwaliny pod potężniejsze reflektory, bezpośredni wtrysk, aerodynamikę i skrzydła, hamulce tarczowe, popularyzację napędu na przód (tak!) i wiele, wiele innych… Tymczasem teraz to rynek cywilny wymusza, w którą stronę powinien iść sport, co jest kardynalnym błędem. Tak dla sportu, jak i rozwoju motoryzacji cywilnej.

Tymczasem w FIA wreszcie, WRESZCIE ktoś odważył się powiedzieć, iż samochody rajdowe składające się z 2134 komputerów, miliona kilogramów, dwóch silników i baterii, to jednak nieco bez sensu. Do tego gigantyczne koszty produkcji każdego auta (koło miliona euro), serwisowania i obsługi wszystkich tych systemów. No i najważniejsze, coś z czym walczy także F1 – masa jest zaprzeczeniem sportu i sportowej jazdy.

WRC od 2025 oficjalnie rezygnuje z hybryd i pozwala tak śmigać klasie Rally1. W kolejnych latach Rally1 ma podlegać kolejnym uproszczeniom i cięciom kosztów, użytkując choćby nieco komponentów z kategorii Rally2. W ogóle Rally1 będzie miało cost cap na poziomie 400k euro, więc ponad dwukrotna redukcja ceny w stosunku do dnia dzisiejszego. Rajdy mają być bardziej dostępne.

W ogóle to, co pod kątem dostępności robi ostatnio FIA zasługuje na uwagę i oklaski. Cała drabinka Rally i TC (Touring Cars) wygląda już naprawdę nieźle, a dwa najniższe poziomy są współdzielone! Oznacza to, iż mając adekwatnie jedno auto można próbować startować tak w rajdach, jak i wyścigach. Wszystko sankcjonowane przez FIA na poziomie globalnym, więc nie są to żadne wymysły charakterystyczne dla związków motorowych w danym kraju. Koszt? Od 50 tysięcy euro. Z jednej strony dużo, z drugiej próg wejścia naprawdę cały czas jest obniżany.

Idź do oryginalnego materiału