34 letni Australijczyk rozpoczął swoją karierę na polskich torach w 2015 roku. Wtedy został zawodnikiem Motoru Lublin, gdzie zajął trzecie miejsce w rozgrywkach 2. Ligi. Wystąpił jednak jedynie w trzech spotkaniach w których mimo wszystko pokazał się z dobrej strony. Zdobył równo dwa punkty na bieg co zapowiadało ciekawą karierę „kangura”.
Poszło mu na tyle dobrze, iż otrzymał szansę ligę wyżej, gdzie przyjął ofertę z Krakowa. Odjechał tam dwa razy więcej spotkań przy osiągnięciu podobnej średniej – 1.903. Zdecydował jednak, iż wygodniej mu ligę niżej, gdzie w okresie 2017 reprezentował barwy drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego. Tam jego wyniki ponownie się poprawiły i mógł pochwalić się ponad dwupunktową średnią.
Wtedy zrobił, jak się okazało, ostatni „rzut” na zaplecze PGE Ekstraligi. W ciągu dwóch sezonów był podstawowym zawodnikiem ekipy z Lublina i później Ostrowa. Stało się wtedy jasne, iż nie są to rozgrywki dla niego. Prezentował się przeciętnie nie wykazując się niczym szczególnym. To dało mu szerszy ogląd sytuacji i przyspieszyło podjęcie decyzji – zostaje na najniższym poziomie rozgrywek.
Odważna decyzja popłaciła
Od tamtego momentu regularnie występuje już tylko tam. W ciągu pięciu lat reprezentował drużyny z: Opola, Rzeszowa, Rawicza oraz Gniezna, gdzie występuje nieprzerwanie od 2023 roku. Potwierdza to teorię, iż właśnie tam czuje się najlepiej. W żadnym z tych klubów będąc podstawowym zawodnikiem nie zszedł poniżej pewnego poziomu. Minimum stanowiły dwa punkty na bieg, które regularnie jest w stanie osiągnąć.
Podsumowując, Sam Masters łącznie na polskich torach spędził już dziesięć lat z czego siedem na trzecim poziomie rozgrywek. Kiedy przyszło mu rywalizować na zapleczu elity wyniki były przeciętne. Najlepszy osiągnął w Krakowie, gdzie w 6 meczach zdobył 1.903. Zdecydowanie gorzej było w Ostrowie (1.600) oraz Lublinie (1.370). W 2. Lidze natomiast widać zdecydowaną zmianę.
W swojej siedmioletniej przygodzie z tymi rozgrywkami ani razu nie osiągnął wyniku poniżej dwóch punktów. Ani razu. Wniosek jest więc prosty – Australijczyk ewidentnie odnalazł swoje „miejsce na ziemi” i zbudował solidną markę, jednak tylko na najniższy poziom rozgrywek. Niezbyt mu to jednak przeszkadza, bo regularnie otrzymuje sporo ofert w których kluby stawiają go na pozycji lidera. Jak będzie w przyszłym? niedługo powinno się to wyjaśnić.
Sam Masters
















