Już od kilku sezonów największą wadą wychowanka Stali Rzeszów jest brak regularności jeżeli chodzi o osiągane wyniki. Podobnie było też przed rokiem, kiedy to najpierw mógł przyjechać daleko za plecami rywali tylko po to, by w kolejnym wygrać z liderem. To poskutkowało wynikiem na poziomie 1.491 punktu na bieg, a działacze Cellfast Wilków Krosno bez żalu pożegnali się z zawodnikiem, który startował też w ich barwach w latach 2020-21. Wtedy jednak jego dyspozycja była zdecydowanie lepsza.
Później udał się do Rybnika, gdzie w drugim sezonie startów wydawało się, iż wskoczył na odpowiednie tory, a część kibiców domagała się jego zatrzymania także na sezon 2024. Ostatecznie jednak prezes Krzysztof Mrozek postawił na Grzegorza Walaska i wyszedł na tym bardzo dobrze, gdyż wywalczył awans do PGE Ekstraligi. jeżeli chodzi o Wojdyłę, to podobnie, jak i „Greg” po zakończeniu sezonu musiał poszukać sobie nowego klubu, w którym będzie miał okazję pokazania się z jak najlepszej strony.
Ostatecznie padło na Orła Łódź, gdzie jednak będzie czekać go walka o skład. Janusz Ślączka ma bowiem ten komfort, iż posiada większą liczbę seniorów niż miejsc w ligowym zestawieniu i o wszystkim będą decydować treningi. W związku z tym każdy z zawodników wylewa zimą siódme poty, by jak najlepiej przygotować się do sezonu. Nie inaczej jest w przypadku Patryka Wojdyło, który oprócz standardowych ćwiczeń dokłada sporą dawkę sportów zimowych, co widzimy na jego mediach społecznościowych.
– Trenuję na bieżąco, praktycznie codziennie. Każdy ma inną wizję na siebie, ale podstawy w tym czasie to oczywiście cardio i siłownia. Ja oprócz tego staram się być aktywnym i czerpać jak najwięcej z każdej innej dyscypliny sportu – powiedział dla klubowych mediów.
Patryk Wojdyło nie potrzebuje motywacji
W przeciwieństwie do poprzednich dwóch sezonów Wojdyło nie zdecydował się na zimowy wyjazd do Argentyny, by wziąć udział w tamtejszych mistrzostwach kraju. Przypomnijmy bowiem, iż jako pierwszy Polak w historii sięgnął po dwa złote medale tamtej imprezy, a w tym roku coraz bliżej krążka z najcenniejszego kruszcu jest Daniel Kaczmarek. Zawodnik Orła Łódź z pewnością ma jednak nadzieję, iż głód jazdy będzie na tyle silny, iż poprawi swoją dyspozycję.
Zawodnik urodzony w Jarosławiu dobrze bowiem wie, iż stać go na zdecydowanie lepsze wyniki. W związku z tym nie potrzebuje dodatkowej motywacji i będzie reagować na bieżąco jeżeli chodzi o swoją dyspozycję. – Bez względu na to, czy mamy styczeń, czy lipiec, cały czas działamy tak, żeby było tylko lepiej. Nie potrzebuję tego typu motywacji – dodał.
