Wstydliwy mecz reprezentacji Anglii! Grali z Andorą

3 godzin temu
Anglia wciąż jest niepokonana w eliminacjach, ale nie przekonuje swoją grą. Wicemistrzowie Europy męczyli się z Andorą, jedną z najsłabszych reprezentacji Starego Kontynentu. Mieli problem z wykreowaniem dobrych sytuacji. Ale mieli szczęście w jednej akcji i to wystarczyło. Wygrali 1:0. Dzięki temu pewnie prowadzą w swojej grupie eliminacyjnej, ale najtrudniejsze dopiero przed nimi.
Anglicy zaczęli eliminacje do mundialu od dwóch zwycięstw w marcu - 2:0 z Albanią i 3:0 z Łotwą. Czerwcowe zgrupowanie zaczęli od wyjazdowego starcia z Andorą. To jedna z najsłabszych reprezentacji Europy, ale potrafi grać w niewygodny sposób dla przeciwnika.

REKLAMA







Zobacz wideo Kędzierski i Żelazny po latach wyjaśnili sobie pewne nieporozumienie. "Zghostowałeś mnie!"



Anglicy byli o krok od kompromitacji
Do przewidzenia było, iż Anglia będzie stroną dominującą i rzadko kiedy będzie oddawać piłkę rywalom. Swoją wyższość mogła potwierdzić już w 11. minucie, gdyby utrzymano decyzję o podyktowaniu rzutu karnego. Ezri Konsa upadł w "szesnastce" po starciu z rywalem, sędzia wskazał na "wapno", ale po interwencji VAR-u zmienił decyzję. Kilka minut później Harry Kane nieznacznie się pomylił. Posłał płaski strzał z głębi pola karnego, ale tuż obok słupka.
Mimo tego, iż Anglicy wymieniali dziesiątki podań w każdej akcji, to od 20. minuty nie mieli żadnej dobrej sytuacji. Do przerwy był bezbramkowy remis, co należy uznać za dużą niespodziankę. Anglia mogła zdecydowanie lepiej wykorzystać pierwsze 45 minut. Z kolei Andorczycy kilka razy podeszli pod pole karne, ale brakowało ostatniego podania lub dobrego strzału.


W drugiej połowie więcej na siebie zaczął brać Noni Madueke. Gracz Chelsea był zdecydowanie wyróżniającą się postacią po wznowieniu gry. To on w dużej mierze przyczynił się do oddalenia perspektywy kompromitacji już w 50. minucie. Popędził lewą stroną do bezpańskiej piłki i dograł na piąty metr, gdzie był Harry Kane. Napastnik Bayernu Monachium dołożył nogę i umieścił piłkę pod poprzeczką. Zrehabilitował się za sytuację, którą zmarnował kilka sekund wcześniej, kiedy przegrał sam na sam z bramkarzem Andory. Nie za bardzo cieszył się z tego trafienia.



Po trafieniu Kane'a Anglicy zwolnili grę, jedynie Madueke chciał przyspieszać i bardziej się zaangażować. Ale on sam nie mógł rozgromić Andory, nie miał wsparcia. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu minut wicemistrzowie Europy tylko raz zmusili bramkarza Andory do intensywniejszej pracy. Iker Alvarez popisał się ładną interwencją przy mocnym uderzeniu Eberechiego Ezego.



Zobacz też: Największa sensacja w historii! Nikt ich nie doceniał, teraz pobili mistrza
Andora sporadycznie podchodziła pod bramkę gości. Nastawiła się na twarde, defensywne granie. Ale za każdym razem, kiedy kontrowała, Anglicy musieli mieć się na baczności. Gospodarze byli w stanie dograć piłkę pod bramkę, ale za każdym razem brakowało wykończenia.
W ostatniej akcji meczu Anglicy mogli zadać cios nokautujący, ale Noni Madueke nie trafił na pustą bramkę. Piłkę zgarnął tuż przed linią wracający Alvarez, prześcignął Anthony'ego Gordona, który szykował się na ewentualną dobitkę.


Anglia wygrała 1:0, ale był to zawstydzający występ. Nie przekonywała w ofensywie. Ale najważniejsze jest dla niej to, iż prowadzi w grupie eliminacyjnej z kompletem dziewięciu punktów. Ma jednak przed sobą dwa mecze z najgroźniejszym rywalem, Serbią, która dopiero dzisiaj zaczyna eliminacje. Wieczorem zagra z Albanią w Tiranie.
Idź do oryginalnego materiału