Po zawodach na dużej skoczni zdyskwalifikowano początkowego srebrnego medalistę Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. To konsekwencja manipulacji przy pasku do kombinezonu, który według tłumaczeń Norwegów, okazał się za mało elastyczny w rozumieniu FIS. Wykazała to kontrola, która przyszła po wideo opublikowanym przez Sport.pl wcześniej.
REKLAMA
Wyszło na jaw, iż Norwegowie znaleźli sposób na przeszywanie kombinezonów i dołączanie do nich nowych, niekontrolowanych przez FIS i nielegalnych elementów. To oznacza, iż musieli też znaleźć sposób na obejście systemu czipowania strojów, bo inaczej nie mogliby używać tych kombinezonów.
Zobacz wideo To może być największe oszustwo w historii skoków. Mamy dowody
- Tego, czy oszukiwali też wcześniej, już się nie dowiemy - mówił Eurosportowi dyrektor światowych skoków Sandro Pertile. A szef niemieckich skoków Horst Huettel ma inne zdanie i wyraził je w rozmowie ze Sport.pl. Jego słowa wskazują, iż to może być dopiero początek "łowów" oszustw, których dopuszczano się w ostatnim czasie w świecie skoków.
Jakub Balcerski: To największy skandal, jakiego był pan świadkiem, działając przy skokach?
Horst Huettel: Nie wiem, czy mogę to tak nazwać, ale odkąd pracuję w swojej obecnej roli od 2007 roku, czegoś takiego nie widziałem. Jestem bardzo rozczarowany.
Jak to wszystko się wydarzyło i kiedy adekwatnie się zaczęło?
- Dostałem pewne materiały, zdjęcia od osób z Austriackiego Związku Narciarskiego i potem porozmawiałem z naszymi ekspertami, którzy powiedzieli mi: "Tak nie można robić". Zdecydowaliśmy się jednak nie iść za protestem, który już tworzyli Austriacy, Polacy i Słoweńcy, a wesprzeć go naszym osobnym listem do FIS.
Mieliście więcej dowodów, czy po prostu chcieliście zrobić to po swojemu?
- Chcieliśmy pójść własną ścieżką, bo w proteście, który był tworzony chodziło o dyskwalifikację każdego zawodnika z Norwegii. A ja nie byłem zdania, iż to adekwatne podejście. Nie byłem zdania, iż tak powinniśmy zrobić. Chciałem wyjaśnić sytuację. To był jedyny powód tego, iż nie podpisaliśmy się pod tym protestem.
Powinno zostać podjętych więcej kroków w sprawie? W środę w Oslo kolejne zawody Pucharu Świata. Z Norwegami i osobami zarządzającymi dyscypliną na swoich miejscach, tak to powinno wyglądać?
- Nie wiem. Teraz musimy wyjaśnić sytuację, wręcz ją wyczyścić. I potrzeba nieco wstrzymania się od komentarzy, które padają pod sporymi emocjami. Wiele wydarzyło się przez ostatnie dwa tygodnie. Mam nadzieję, iż odpowiedzialne osoby z FIS porozmawiają z tymi z Norweskiego Związku Narciarskiego, bo było wiele przykładów, iż coś nie gra. Przecież pojawiła się choćby dyskwalifikacja Ingvild Synnoeve Midtskogen, na normalnej i dużej skoczni, a także przed MŚ, do tego sprawa Joergena Graabaka w kombinacji norweskiej.
Przede wszystkim jestem jednak zły, np. na to, co jeżeli Marius Lindvik skakał w tym samym kombinezonie na normalnej skoczni, zdobywając złoty medal. Dlatego może...
Nie powinniśmy akceptować jego wyniku, skoro został zdyskwalifikowany na dużej skoczni?
- Tak. Wtedy Andreas Wellinger dostałby złoty medal. I to mnie naprawdę rozzłościło.
Mówi pan, iż to powinno się wydarzyć? Czy powinno się to chociażby rozważyć, przeanalizować też dane dotyczące tamtych zawodów?
- Moim zdaniem więcej przemawia za tym niż przeciwko temu. I rozmawiam z odpowiednimi osobami w FIS. Chcę, żeby sprawdzili wszystko pod kątem czipów, które mają w sobie czujniki danych. Da się sprawdzić, kiedy dany kombinezon był używany.
To oznaczałoby, iż da się ich wykluczyć z każdych zawodów tej zimy. To coś, czym powinien zająć się FIS w tym momencie?
- Tak. Rozmawiałem z Christianem Katholem i powiedziałem mu, żeby sprawdzili, czy Norwegowie skakali wówczas w tych samych kombinezonach.
Czyli Norwegowie ucierpią od własnej broni? Żeby przeforsować manipulacje, które zastosowali w swoich kombinezonach, raczej trudno uniknąć także znalezienia sposobu na duplikowanie czipów. Bez nich FIS wiedziałby o wszystkim od razu. Teraz czipy mogą wskazać całą prawdę.
- Tak, ale nie znam wszystkich szczegółów. Myślę, iż wszyscy powinniśmy się z tym przespać z jedną noc.
Z drugiej strony mistrzostwa świata właśnie się skończyły. jeżeli ktoś czegoś z tym nie zrobi teraz, to pewnie później już tym bardziej nie da rady.
- Oczywiście. Jesteśmy jakby w jednej rodzinie i się wspieramy, ale też wszyscy ponosimy konsekwencje. Ze swojej strony mam nadzieję, iż one będą odpowiednio dotkliwe.
Cała ta sprawa zmieni świat skoków na zawsze?
- Nie mam pojęcia. Do tej pory sezon nie przebiegał źle. choćby dziś na skoczni była dobra atmosfera. Ale to, co się wydarzyło, kompletnie ją zabiera. I sprawia, iż obraz skoków jest dziś o wiele, wiele gorszy.