Trener Włókniarza wprost o swoich liderach. Tak ich określił

speedwaynews.pl 3 godzin temu

Częstochowianie do sezonu 2025 podchodzili z dużym dystansem. Kibice i eksperci byli poróżnieni jeżeli chodzi o zbudowany przez nich skład. Jedni stawiali ich w walce o utrzymanie, inni uważali, iż spokojnie stać ich na awans do fazy play-off. Na początku rozgrywek wydawało się, iż walka o medale będzie realnym celem. Później niestety plany pokrzyżowały kontuzje na co zwraca uwagę Mariusz Staszewski na łamach ekstraliga.pl.

W tym sezonie, w każdym meczu, w którym startowaliśmy w pełnym składzie, jechaliśmy po wygrane. Nawiązywaliśmy walkę choćby w Lublinie czy Toruniu. Pamiętajmy, iż w większości spotkań, które przegrywaliśmy, dysponowaliśmy niekompletnym składem. Nasza drużyna naprawdę fajnie się spisywała i myślę, iż byśmy znaleźli się w innym miejscu, gdyby nie kontuzje – zauważył szkoleniowiec.

To oni byli kluczowi w talii trenera

Ciężko sobie wyobrazić co wydarzyłoby się z drużyną gdyby nie postawa dwóch zawodników – Piotra Pawlickiego i Jasona Doyle’a. Choć obaj w trakcie sezonu zmagali się z kontuzjami to gdy wracali do jazdy pokazywali bardzo równą i wysoką formę. Trener mówi o nich w samych superlatywach.

– Uważam, iż zarówno Jason, jak i Piotr (Pawlicki – przyp. red.) pojechali wręcz rewelacyjnie w obecnym sezonie. Widać to było po ich średnich biegowych i miejscach w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi. Dyspozycję obu żużlowców w całym sezonie oceniam zdecydowanie na „plus” – dodał.

Z pewnością walka o utrzymanie nie była szczytem marzeń dla ekipy Krono-Plast Włókniarza. Można wręcz śmiało powiedzieć, iż w pełnym składzie to oni zapewniliby sobie awans do finałowej czwórki. Niestety ich miejsce ostatecznie zajął Bayersystem GKM Grudziądz, który mierzy się z Orlen Oil Motorem Lublin. Ekipa spod Jasnej Góry musiała zadowolić się utrzymaniem po walce z Gezet Stalą Gorzów.

Celem maksimum był awans do fazy play-off. Ale za to plan minimum udało się wykonać. Teraz musimy mieć trochę czasu w to, aby pocieszyć się po tym sezonie. Potem będziemy myśleć, co dalej – zakończył Staszewski.

Mariusz Staszewski
Idź do oryginalnego materiału