To miała być potęga Ekstraklasy, a lecą na dno. Niewiarygodne, co wyrabiają

3 godzin temu
Dziesięć minut. Tyle potrzebował Górnik, by upokorzyć Pogoń Szczecin na jej własnym stadionie. 20 tys. kibiców obserwowało, jak "Portowcy" przegrywają 0:3 i po pięciu kolejkach osuwają się do strefy spadkowej. Gdy Pogoń strzela gola, na jej stadionie wybrzmiewa okrętowy tyfon. Jednak jak dotąd w Szczecinie słychać jedynie syreny alarmowe.
"Nieśmiertelność jest zarezerwowana dla tych, którzy są gotowi zrobić to, co nigdy wcześniej nie zostało zrobione. Dla tych, którzy powstają, gdy uciska ich ciężar historii. Przez 78 lat to miasto czekało. Marzyło. Cierpiało. To się musi skończyć. W tym sezonie nasi zawodnicy, nasi trenerzy i wszyscy w tym klubie mają szansę stać się czymś więcej niż wspaniałym. To jest rok, w którym uciszamy duchy. To jest rok, w którym pogrzebiemy wątpliwości. To jest rok, w którym przełamiemy klątwę. Witamy w okresie nieśmiertelności".


REKLAMA


Zobacz wideo "Jestem trochę zawiedziona". Natalia Bukowiecka piąta na Stadionie Śląskim


Złotousty właściciel
Skąd pochodzi ten cytat? "Braveheart. Waleczne serce"? Coś z "Władcy Pierścieni"? A może parafraza Napoleona? Nic z tego. To słowa Alexa Haditaghiego, właściciela Pogoni Szczecin. Irański Kanadyjczyk co i rusz udowadnia, iż jego styl komunikacji jest... osobliwy, inny. Jedno jest pewne: w Szczecinie ambicji nie brakuje. Tyle iż ekstraklasa mówi "sprawdzam". A Pogoń, zamiast charyzmatycznie odpowiedzieć w stylu swojego szefa, niepewnie się jąka.


Cztery punkty po pięciu kolejkach i miejsce w strefie spadkowej - to brutalna rzeczywistość, która dopadła Pogoń. W dodatku tak słaby rezultat szczecińscy piłkarze uciułali w meczach z dwoma beniaminkami (Bruk-Bet Termalica i Arka Gdynia), dwoma ligowymi średniakami (Motor Lublin i Radomiak Radom) oraz Górnikiem Zabrze. Przy całym szacunku do tych drużyn: jeżeli chcesz walczyć o najwyższe cele, minimum przyzwoitości to 10-11 punktów. A z pewnością nie cztery.


Ani gry, ani szczęścia. Gwizdy, jakich nie było
Pogoń zaczęła sezon w skrajnościach. Najpierw Radomiak rozbił ją 1:5, ale tuż po tym szczecinianie wygrali 4:1 z Motorem. Kolejne spotkania miały dać odpowiedź, która twarz jest prawdziwa. Dziś wiemy, iż na ten moment "Portowcom" bliżej do Radomia. Ostatni mecz z Górnikiem, przegrany w fatalnym stylu 0:3, dolał do ognia choćby nie oliwę, a wręcz napalm. Wtedy też upadł mit o tym, iż "problemy to na wyjeździe, ale w domu potęga".
Kibice, których na trybunach było prawie 20 tys., nie zdzierżyli czegoś takiego. Większość zawodników schodzących z murawy została potężnie wygwizdana. Na czele z 18-letnim wychowankiem Adrianem Przyborkiem. Większość fanów uważa, iż w tej chwili gra on tylko z uwagi na "potencjał sprzedażowy". Przy czym jego występy w tym sezonie to na razie odstraszanie, a nie zapraszanie chętnych. W dodatku pojawił się okrzyk: "Pogoń grać, k***a mać!" ze strony fanów. Ta niezbyt delikatna fraza to swego rodzaju stempel. Bezsprzeczny znak, iż dzieje się źle.
- W meczu z Górnikiem oberwało się każdemu. Pokazuje to reakcja fanów na Adriana Przyborka. Nie przypominam sobie, by na nowym stadionie jakikolwiek piłkarz Pogoni został tak wygwizdany. On miał być perłą akademii, ale wygląda to coraz gorzej - mówi Sport.pl Dawid Zieliński, współprowadzący podcast "Skazani na Pogoń".


Czy dla fatalnego początku sezonu w wykonaniu Pogoni jest jakieś usprawiedliwienie? Szczecinianie mogą się tłumaczyć, iż brakuje im szczęścia i skuteczności. Z Radomiakiem zmarnowali dwie kapitalne okazje na początku meczu. Z Termaliką (1:1) zagranie ręką Mariana Huja było wątpliwe i wydaje się, iż gol Musy Juwary powinien był zostać zaliczony. Z Górnikiem raz obili słupek, a raz poprzeczkę. Jest więc w tym nieco prawdy, ale zwalanie wszystkiego na ten aspekt byłoby rażącą niesprawiedliwością.


Obrony nie ma. Za to środka pola... też nie ma
Trudno bowiem nazwać brakiem szczęścia utratę aż 12 goli, co czyni ich defensywę drugą najgorszą w lidze zaraz za Lechią Gdańsk (17). Nikt nie kazał Pogoni popełniać kuriozalnych błędów z Radomiakiem i Górnikiem. Nikt nie zabraniał biegać jej średnio ledwie 105,83 km na mecz, co jest drugim najgorszym wynikiem w ekstraklasie po Radomiaku (104,5 km na mecz).
- Środek pola Pogoni Szczecin jest dziś jednym z najgorszych w całej ekstraklasie. Nie ma pomysłu, żadnego schematu w grze, żadnych automatyzmów. Dostępni zawodnicy grają nie na swoich pozycjach. W zeszłym sezonie trener Kolendowicz odwoływał się do Fredrika Ulvestada i Rafała Kurzawy, gdy działo się źle. Oni kontrolowali tempo gry Pogoni, przerzucali piłkę, każda akcja zaczynała się od nich. Teraz Ulvestad gra na nieswojej pozycji, bo nie jest szóstką, a innej nie ma. Kurzawy z kolei nie ma już w klubie - brutalnie podsumował Dawid Zieliński.
Transfery na chybił trafił. Na razie częściej na chybił
jeżeli chodzi o sztab szkoleniowy, to kilka rzeczy może bronić trenera Roberta Kolendowicza. Alex Haditaghi oraz jego prawa ręka Tan Kesler od tygodni zapowiadali wielkie nazwisko do środka pola Pogoni. Klub miał rozmawiać z niedawno grającym jeszcze w Atletico Madryt Axelem Witselem czy byłym reprezentantem Francji Joshuą Guilavoguim. Jest 18 sierpnia, a jedynymi nowymi środkowymi pomocnikami Pogoni przez cały czas są Jan Biegański, który dopiero nadrabia braki (dołączył po okresie przygotowawczym) i Mor Ndiaye, który przyszedł ze spadkowicza ligi greckiej i na razie wygląda... jak spadkowicz z ligi greckiej.


Transfery to trudna historia tego lata. Pogoń przeszła niemałą rewolucję. Odeszło aż dziesięciu graczy. Wcześniej zimą klub opuścili też Alexander Gorgon czy Wahan Biczachczjan. Następcy nie porywają. W pełni broni się tylko skrzydłowy Musa Juwara, który z Górnikiem był największą nadzieją szczecinian na coś dobrego. Jego kolega ze skrzydła Paul Mukairu na razie udowadnia, iż druga liga turecka (7 goli i 14 asyst w zeszłym sezonie) to jednak nie jest Premier League. Z kolei Marian Huja ma ewidentnie zadatki na czołowego obrońcę ligi, nie jest największym winnym straconych 12 goli. Jednak trudno go na razie nazwać jednym z najlepszych w ekstraklasie.
- Doskonale wszyscy wiedzieli po poprzednim sezonie, iż zmiany w kadrze będą musiały być dokonane. Wątpliwości są co do tego, czy władze klubu rozmawiały ze sztabem, kogo żegnamy, a kogo podpisujemy. Coraz więcej wskazuje na to, iż nie. Było szukanie rozgłosu, rzucanie plotek. Prawda jest jednak taka, iż to okienko jest robione na kolanie. Posługiwanie się pośrednikami, agentami, przede wszystkim osobą Mariusza Mowlika i jego kontaktami. Nie chcę przekręcać ile nazwisk przymierzanych do Pogoni słyszałem, ale to było około dwustu - powiedział Dawid Zieliński.
Były dyrektor sportowy Pogoni Dariusz Adamczuk był uważany za dużej klasy fachowca. Owszem, swoje winy i wpadki też miał, szczególnie na pozycji napastnika (zanim przybył Efthymis Koulouris). Jednak przy ograniczonych środkach finansowych mimo wszystko rzadko się mylił (np. Benedikt Zech, Linus Wahlqvist, Rafał Kurzawa, Kostas Triantafyllopoulos). Pogoń nie robiła wielu transferów, ale zwykle były one pozytywnie weryfikowane. Tym razem nie można tego powiedzieć.
Trener niewinny? Tabela mówi wszystko
Wszystko to tłumaczy trenera Kolendowicza tylko częściowo. Liderem ekstraklasy po pięciu kolejkach jest Wisła Płock - beniaminek z trenerem Mariuszem Misiurą, dla którego to pierwszy sezon na tym poziomie. "Nafciarze" zdobyli już 13 punktów i są niepokonani. W tym samym dniu, w którym Pogoń dawała się pożreć Górnikowi, Wisła ograła 1:0 Legię, przebiegając w tym meczu ponad 125 km! Czysto teoretycznie: ilu zawodników z Płocka miałoby miejsce w jedenastce Pogoni? Marcin Kamiński na środku obrony? Wiktor Nowak w środku pola? W więcej można wątpić.


Trener Kolendowicz ewidentnie nie jest zadowolony ze wzmocnień. Mówił choćby w rozmowie z Kanałem Sportowym, iż jest zmęczony pogłoskami o wielkich nazwiskach. - Tych nazwisk się tyle już przewinęło, iż powoli zaczynam się w tym gubić. Szczerze chciałbym konkretów - powiedział Kolendowicz. Przeciwko Górnikowi jako pierwszy z ławki wszedł Kacper Kostorz, którego w Szczecinie nikt już nie chciał. choćby na obóz przygotowawczy z zespołem nie pojechał.
Pogoń jest jedna. Plan na mecz też jest jeden
Przy czym sam szkoleniowiec nijak sobie nie pomógł. Trudno dostrzec w grze Pogoni większy zamysł. To zespół momentów. jeżeli je wykorzysta, może wygrać. jeżeli nie, żadnego planu B nie ma. To powracający problem. W Szczecinie widać to było już za czasów, gdy trenerem był Jens Gustafsson. Robert Kolendowicz na ten moment nie wygląda na kogoś, kto zmieniłby cokolwiek w tej materii. Próbuje zmienić naturę narzędzi, które posiada. Zaś z naturą walczyć się nie da.
- Pogoń ma jeden plan na mecz. Akcje oskrzydlające, szybkie kontry zgrywane do Koulourisa. Ale to pomysł z zeszłego sezonu. Gdy Pogoń mierzyła się z trenerami, którzy analitycznie podchodzą do meczu, były problemy. Pogoń nienawidziła grać z Piastem Aleksandara Vukovicia. On potrafił wyłączać poszczególnych zawodników i zespół nie miał już tej naturalności - powiedział Dawid Zieliński.
- To jest też powód, dla którego ten sezon zaczął się tak fatalnie. Docelowo powinno być tak, iż trener dopasowuje taktykę pod to, jakich zawodników ma. Natomiast on chce grać to samo zawodnikami, którzy mają zupełnie inną charakterystykę. Nie ma nominalnej szóstki, jaką był Joao Gamboa. Nie ma kogoś, kto jak Rafał Kurzawa świetnie współpracuje w półprzestrzeniach i przenosi ciężar gry z defensywy do ofensywy. Chcemy wciąż rozgrywać od obrony. Ale w zeszłym sezonie lewym środkowym obrońcą był Leo Borges, a teraz jest nim Marian Huja. On nie daje tej możliwości. Mówiło się, iż dobrze czuje się z piłką przy nodze. Jednak nikt w Szczecinie tego nie widzi - ocenił ekspert.


Grecki dramat w Pogoni. Działo, które nie ma ochoty strzelać
Kolejnym kłopotem staje się postawa Efthymisa Koulourisa. Król strzelców z zeszłego sezonu (28 goli) zaczął rozgrywki od trzech trafień w dwóch meczach. Potem jednak nie zagrał z Termaliką z powodu bólu pleców (kibice uznali to za "kontuzję transferową"). Zaś z Arką i Górnikiem wyglądał jak piłkarz-widmo. Snuł się po boisku. Zdaniem Dawida Zielińskiego Grek ma żal do władz klubu - i to prawdopodobnie niebezpodstawny.
- Z tego, co słyszałem w rozmowach zakulisowych, Efthymis Koulouris podjął decyzję, iż zostanie w Pogoni przez sezon i odejdzie jako wolny zawodnik. Mam wrażenie, iż żyjemy teraz w świecie "z niewolnika nie ma pracownika" i Koulourisa mocno dotknęła cała sytuacja. Z informacji, które do mnie docierały, Koulouris był umówiony na jakąś cenę na zasadzie umowy dżentelmeńskiej, iż jeżeli taka oferta się pojawi, to Alex Haditaghi ją przyjmie. Taka oferta miała miejsce, ale Haditaghi powiedział, iż za tą umówioną cenę on zawodnika nie puści. To rozwścieczyło Koulourisa - opowiedział Zieliński.
- Skończyło się tym, iż nie zagrał z Termaliką. Z Górnikiem z kolei nie widziałem jeszcze, by tak nieporadnie ruszał do pressingu, miał kłopoty z prostym przyjęciem piłki. W polu karnym jakby miał klapki na oczach. jeżeli on nie przepracuje sobie jakoś w głowie tego wszystkiego, Pogoń zostanie realnie bez napastnika, a potem nic na nim nie zarobi. Nie wiem, jak zostanie to rozwiązane przez władze klubu. Biega ten sam zawodnik z tamtego sezonu, ale to jest tak naprawdę tylko numer na koszulce. To trudny moment dla szatni, która mocno się zmieniła - podkreślił.
Trener na wylocie?
Trener Kolendowicz może niedługo wygrać coroczny ekstraklasowy konkurs na pierwszego zwolnionego trenera w tym sezonie. Po meczu z Górnikiem już pojawiły się doniesienia, iż jego los jest przesądzony. Alex Haditaghi w jednym z wylewnych wpisów na portalu X zapewniał co prawda, iż mają 200 proc. zaufania do trenera. Jednak Kanadyjczyk może jeszcze nie wiedzieć, iż w Ekstraklasie takie słowa ze strony prezesa najczęściej przychodzą w pakiecie z walizką, w którą "zaufany" trener niedługo będzie się mógł spakować.


Sam Haditaghi krótko po meczu z Górnikiem napisał, iż - w dużym skrócie - "zmiany nadchodzą". Większość kibiców i ekspertów odebrała to jako sygnał, iż dni Roberta Kolendowicza są policzone. Przed Pogonią teraz wyjazdowe starcie z Widzewem oraz domowe z Rakowem. Niezbyt fortunny zestaw rywali do bronienia posady, o ile trener w ogóle do nich dotrwa.


- Myślę, iż trener Kolendowicz poprowadzi Pogoń w meczu z Widzewem w piątek, ale skład osobowy jeszcze się nie zmieni. Choć wczoraj po meczu wydawało mi się, iż gabinety nie wytrzymają. Nie wiem, czy zmiana trenera byłaby rozwiązaniem problemów, trener Kolendowicz pokazywał już, iż przy wąskiej kadrze umie sobie radzić. Najbliższe dni powinny przynieść nam jakieś odpowiedzi. Wszystko jednak zmierza w kierunku tym, iż zmiany będą, także w sztabie trenerskim - zapowiedział Zieliński.
Jedno jest pewne. W Szczecinie potrzeba reakcji. Tak słaby początek nie oznacza jeszcze przegranego sezonu. Jednak zmiana musi wydarzyć się tu i teraz, dopóki pociąg do sukcesów jeszcze nie odjechał. Zaś w Szczecinie, jak nigdzie indziej, mają dość ciągłych spóźnień.
Idź do oryginalnego materiału