Na początku jak zawsze było miło i pięknie, ale tylko na trybunach. Biało-czerwona kartoniada. Odśpiewany przez wszystkich hymn. To zawsze na wypełnionym prawie po brzegi PGE Narodowym robi wrażenie. Doping, jak to na meczach kadry potem oczywiście był i jest mizerny, ale kibice zrywami starali się zagrzewać polską reprezentację, by ze Szkotami wzięła się do pracy.
REKLAMA
Zobacz wideo Klamka zapadła! PZPN reaguje na aferę po meczu z Portugalią
Gawrjołek wiedział, co robi
Powodów do zdenerwowania fani mieli sporo. Biało czerwoni przegrywali przecież 0:1 już od trzeciej minuty. Jednak wtedy żadnych gwizdów nie było. Było pełne wsparcie. Jakby trybuny rozumiały trudny czas kadry. Tylu kontuzji, urazów, złapanych jeszcze przed i w trakcie zgrupowania, ale także podczas meczu z Portugalią, selekcjoner jeszcze nie miał. O komedii pomyłek z nie wpisaniem Karola Świderskiego do protokołu meczowego w Porto, też nie ma co wciąż mówić. Zresztą po spotkaniu ze Szkocją i tym, co prezentował "Świder", który zmarnował setkę, przegrał kilka pojedynków i nie był produktywny, ktoś z trybun zażartował, iż Łukasz Gawrjołek, kierownik kadry, wiedział, co robi "blokując" występ Świderskiego w Portugalii. Żart był podszyty słusznymi obserwacjami.
Abstrahując jednak od polskich problemów, mecz ze Szkocją dało się zremisować i tego minimum wymagali fani. Kibice w ten plan minimum wierzyli. Kilka razy w trudnych momentach podrywało się gromkie, "Polska, Polska". Fani raczej nagradzali reprezentację po kilku dobrych akcjach brawami. Po głupich stratach i niedokładnych dograniach oszczędzali. Po pierwszej połowie przy wyniku 0:1, gwizdów też nie było słychać. Wydawało się, iż 55 tysięcy polskich fanów na stadionie wykazuje się nadmierną cierpliwością i serdecznością. A może po prostu ta kadra trochę im zobojętniała?
Piłkarze podeszli do pustych trybun. I tak usłyszeli swoje
Miłe trybuny po strzeleniu gola przez Kamila Piątkowskiego jeszcze odżyły. Wykrzykiwane kilka razy "jeszcze jeden" wskazywały kierunek. 10 minut przed końcem meczu przy korzystnym dla nas remisie był też odśpiewany Mazurek Dąbrowskiego. Choć gra Biało-Czerwonych nie zachwycała, obrona jak zwykle była niepewna, a i w ataku było dużo niedokładności i nieskuteczności, wydawało się, iż wynik jest do przepchnięcia. 2 minuty przed końcem meczu, po tym jak Szkoci strzelili gola, zapadła jednak cisza. Kibice zaczęli opuszczać stadion. Dla nich to też był cios. W ostatnich latach przyzwyczaili się, iż przy meczach kadry mogą w akcji oglądać nie tylko Roberta Lewandowskiego, ale też Cristiano Ronaldo, Lukę Modricia, czy Edena Hazarda. Teraz w ramach Ligi Narodów, gwiazd nie będzie. Nie będzie aż takich wyzwań, rywali z pierwszej dziesiątki rankingu FIFA i obleganych serwerów PZPN po bilety na hitowe starcia. Piłka nożna to przecież gra dla kibiców.
Do wymownej sytuacji doszło zresztą po spotkaniu. Polscy piłkarze najpierw usiedli na murawie, chwilę ze sobą porozmawiali, a potem poszli podziękować kibicom za przybycie na stadion. W zasadzie to dziękowali już pustym trybunom. Garstka fanów, która na nich została i tak zdołała zakomunikować zawodnikom, co myśli o wyniku i grze. Rozległy się stanowcze gwizdy, które żegnały Biało-Czerwonych, aż ci znikli w korytarzu.
Porażka 1:2 oznacza, iż Polska pierwszy raz w historii rozgrywek spadnie z dywizji A Ligi Narodów, Szkoci zagrają w barażach o utrzymanie.