Szaleństwo w hicie Premier League. W 84. minucie było 0:1

2 godzin temu
Na wielkie emocje liczyli kibice Premier League i takie otrzymali w końcówce spotkania Tottenhamu z Manchesterem United. Gospodarze przegrywali 0:1 aż nadeszła 84. minuta. To ona zapoczątkowała bieg szalonych zdarzeń. Padły trzy bramki i ostatecznie starcie zakończyło się remisem.
W sobotę na kibiców Premier League czekał absolutny hit - Tottenham podejmował na własnym stadionie Manchester United. Przed tym spotkaniem obie drużyny miały tyle samo punktów na koncie (17), ale wyżej w tabeli z powodu lepszego bilansu bramek byli gospodarze. Ci w ostatnich tygodniach spisywali się nieco w kratkę. Lepiej radzili sobie piłkarze Rubena Amorima, którzy udowodnili, iż wracają na adekwatną ścieżkę. Dowód? Trzy zwycięstwa, remis i porażka w ostatnich pięciu meczach.

REKLAMA







Zobacz wideo Łukasz Piszczek trenerem GKS Tychy? Żelazny: To wybitnie logiczny ruch, ale uwierzę jak zobaczę



32. minuta i pierwszy gol. A potem długo, długo nic. Aż nadeszła końcówka spotkania
Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Dobre akcje kreowali zarówno zawodnicy Tottenhamu, jak i Manchesteru, ale brakowało skutecznego wykończenia. To nadeszło dopiero w 32. minucie. Wówczas kapitalne dośrodkowanie w głąb pola karnego posłał Amad Diallo, a okazję sfinalizował Bryan Mbeumo. Uderzył futbolówkę głową i wpakował ją do siatki. W kolejnych minutach gospodarze szukali trafienia na wyrównanie, ale w pierwszej połowie ta sztuka się nie udała.






Druga odsłona spotkania znów była zacięta. Tottenham szukał szans i napierał coraz bardziej. Znakomitą okazję zmarnował m.in. Cristian Gabriel Romero. W 54. minucie główkował, ale trafił w sam środek bramki, a golkiper zanotował udaną interwencję. Równie dużą szansę na gola miał Joao Palhinha, ale i jego trafienie nie zatrzepotało w siatce. Wydawało się, iż ostatecznie Manchester dopnie swego i wywiezie z terenu rywala cenne trzy punkty.


Co za rollercoaster! Szalone 12 minut
Wszystko zmierzało ku realizacji tego scenariusza aż... nadeszła 84. minuta. To ona zapoczątkowała absolutnie szalone sceny na Tottenham Hotspur Stadium. Właśnie wtedy gospodarze znaleźli ten brakujący element i pokonali bramkarza Manchesteru. Dokonał tego Mathys Tel, który ledwie pięć minut wcześniej pojawił się na murawie.
Zobacz też: Polskie kluby zarobiły fortunę! Który najwięcej?



Gra stała się jeszcze bardziej zacięta. Żadna z ekip nie zamierzała odpuszczać i chciała wyrwać trzy punkty. W 91. minucie zbliżyli się do tego gospodarze. Zdobyli drugiego gola. Kapitalnym strzałem główką popisał się Richarlison. Ale Tottenham nie mógł się jeszcze cieszyć. Pozostało pięć doliczonych minut. Musiał zachować czujność do końca. I jak pokazała rzeczywistość, takowej nie zachował. Gospodarze stracili gola po... stałym fragmencie gry. Dośrodkowanie z rzutu różnego wykorzystał Matthijs de Ligt.






Tottenham - Manchester United 2:2
Strzelcy: Bryan Mbeumo (32'), Mathys Tel (84'), Richarlison (90+1'), Matthijs de Ligt (90+6')
Obie drużyny mają po 18 punktów na koncie. Ba, tyle samo "oczek" mają też trzy inne zespoły. O ich pozycji decyduje bilans bramek. W związku z nim Tottenham awansował na trzecią lokatę, a Manchester United jest siódmy. Do lidera, Arsenalu, tracą siedem punktów, ale mają o jeden mecz rozegrany więcej.
Idź do oryginalnego materiału