W czwartek w południe Jan Urban został oficjalnie zaprezentowany jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski. 63-latek na konferencji prasowej odpowiadał na pytania dziennikarzy w otoczeniu prezesa PZPN Cezarego Kuleszy i sekretarza generalnego związku Łukasza Wachowskiego.
REKLAMA
Zobacz wideo Sensacyjny powrót do reprezentacji Polski?! Jan Urban: Nie wahałbym się
Na sali byli też wiceprezesi PZPN, szef pomorskiego związku Radosław Michalski, były reprezentant Polski Adrian Mierzejewski czy dyrektor sportowy PZPN Marcin Dorna. Sala konferencyjna Stadionu Narodowego pękała w szwach, bo na spotkanie z Urbanem akredytowało aż około stu dziennikarzy. Wśród nich był też dyrektor sportowy akademii Widzewa Łódź, ekspert stacji Eleven Sports, a prywatnie syn nowego selekcjonera - Piotr Urban.
Ten po konferencji prasowej pozował z ojcem do zdjęć z koszulką reprezentacji Polski, a chwilę później porozmawiał z dziennikarzami o kulisach wyboru nowego selekcjonera.
Co czujesz w momencie, w którym twój tata został trenerem najważniejszej drużyny w Polsce?
- Dumę. Ale też sporo nerwów, bo ostatnie dni były takie, iż raz wydawało się, iż tata był blisko tej posady, a raz, iż dużo dalej. choćby po tacie widziałem, iż to nie był moment, żeby do niego codziennie dzwonić i pytać, czy rozmawiał z prezesem, czy nie. Każdy się trochę stresował, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Mam nadzieję, iż za kilka miesięcy będę mógł powiedzieć, iż dalej jest dobrze.
Nerwowo było przez cały czas negocjacji, które zaczęły się w trakcie waszych wakacji w Pampelunie?
- Nie, ale tata miał świadomość, iż może nie być jedynym kandydatem, a prezes może rozmawiać, z kim chce. Dlatego przez dłuższy czas podchodził do sprawy na chłodno. Z jednej strony wiedział, iż temat istnieje, ale z drugiej nie wiedział, co z niego wyniknie. Z każdą rozmową widziałem jednak, iż sprawy szły w dobrym kierunku.
Jak Jan Urban reagował na medialne spekulacje? Denerwował się, konsultował, co może zrobić więcej?
- Nie, Janek raczej taki nie jest. On robi swoje. Kiedyś rozmawialiśmy na temat zatrudniania trenerów i pamiętam, iż tata powiedział, iż to nieważne, czy jesteś pierwszy na jakiejś liście. Ważne, iż w ogóle na niej jesteś. Wtedy wszystko może się wydarzyć. I patrzcie, tak się stało, spotkało go wielkie wyróżnienie. On nie ma tak wielkiego ego, by uważać, iż ktoś musi zadzwonić do niego jako pierwszego.
Syn Carla Ancelottiego był w sztabach szkoleniowych swojego taty. Ciebie do tego nie ciągnęło?
- W ogóle! Nie, dziękuję, to nie dla mnie.
Dlaczego?
- Kadra to nie miejsce na eksperymenty. To jest też najważniejszy moment w karierze taty, więc musi mieć wokół siebie swoich zaufanych ludzi, z którymi już współpracował i których dobrze zna. Prawdą jednak jest, iż tata od dawna uważa, iż powinienem zostać trenerem. choćby ostatnio pytał, czy nie mam takich planów. Ale nie. To na pewno fajna praca, ale poznałem ją z bliska i wiem, iż to też robota trudna i niesprawiedliwa. Możesz robić nie wiadomo jak dobre rzeczy, a na końcu i tak przeważnie kończy się zmianą trenera. Moja rola przy kadrze ograniczy się do trzymania kciuków i mówienia tacie, by pewnych rzeczy nie czytał.
Czwartkowa konferencja prasowa trwała godzinę, jak ją odebrałeś?
- Zastanawiałem się, kiedy tata powie, iż ma już dosyć. Nigdy nie miał problemu z mediami i wywiadami, ale jeszcze w środę wieczorem rozmawialiśmy, iż miał ponad 300 nieprzeczytanych smsów. Ma jeszcze trochę czasu, musi się przyzwyczaić.
Jana Urbana jako trenera w Polsce poznaliśmy w 2007 r., kiedy został szkoleniowcem Legii Warszawa. Jak z perspektywy najbliższej mu osoby oceniasz to, jak się zmienił?
- Na pewno zbliżył się do zawodników i lepiej ich rozumie. Kiedy pracował w Zagłębiu Lubin, razem z Kibu Vicuną zapisał się na kurs na Uniwersytecie Kraju Basków na temat coachingu. To wtedy widziałem w nim pewne zmiany. Pamiętam ten moment dobrze, bo sam jeździłem po niego i Kibu na lotnisko do Bilbao. Moje spostrzeżenia potwierdziły się w trakcie drugiej kadencji taty w Legii. Wtedy sami zawodnicy mówili, iż Janek ma inne podejście i troszkę większą cierpliwość. Ale to też kwestia doświadczenia. Kiedy pierwszy raz wchodził do Legii, musiał się przyzwyczaić do wielkiej maszyny, która była dla niego nowością. Pewne zmiany i zachowania przyszły wraz z upływem lat.
Cztery lata temu, kiedy twój tata podejmował pracę w Górniku Zabrze, słyszeliśmy, iż gdyby nie ta oferta, to do pracy w Polsce by nie wrócił. Czy prawdą jest, iż Jan Urban miał dość polskiego środowiska, w którym nie mógł niczego zbudować, bo nie otrzymywał odpowiedniej ilości czasu?
- Mogło tak być. Na pewno był taki moment, w którym tata nic nie musiał. Na pewno nie chciał brać niczego na siłę. Nie musiał się pokazywać i dawać do zrozumienia, iż chce pracować. W końcu przyszła jednak oferta z Górnika Zabrze i uznał, iż nie może odmówić. W końcu to był jego Górnik. Dla niego to była wyjątkowa sprawa. Zresztą ja podziwiam go za to, iż jemu się jeszcze chce.
A chciał jeszcze pracować w klubie?
- No właśnie rozmawialiśmy o tym całkiem niedawno. Tata miał jakieś propozycje, ale żadna go nie przekonała. Powiedział mi jednak, iż jeżeli po wakacjach pojawi się jakaś interesująca oferta, to ją przyjmie. Przyznał, iż za bardzo lubi pracować, za bardzo lubi być na boisku. Bardzo go za to podziwiam.
Jan Urban razem z Jackiem Zielińskim, z którym się przyjaźni, udowadniają ostatnio, iż warto stawiać nie tylko na młodych trenerów.
- Zgodziliśmy się ostatnio, iż starsi szkoleniowcy robią jeszcze u nas dobrą robotę i wyniki. I umówmy się, kiedy starszy ogra młodszego, zrobi coś lepiej, to ten bardziej doświadczony będzie miał podwójną satysfakcję.
Twój tata czuł ostatnio wsparcie społeczne? Mówiłeś o 300 smsach, ale kibiców, którzy go chcieli w roli selekcjonera, było dużo więcej.
- Tata zawsze powtarzał, iż dużo smsów to jest przed meczem. Po spotkaniu, zwłaszcza po porażkach, jest dużo mniej. Przynajmniej wtedy mogłem się do niego dodzwonić. Ale obaj rozumiemy, iż tak to działa.
Jesteście gotowi na to, co was jako rodzinę może czekać w związku z nową rolą taty?
- Moja siostra mieszka w Hiszpanii i jeszcze w środę wypytywała o to, co dzieje się w Polsce. Powiedziałem, iż szaleństwo zacznie się dopiero w czwartek. Rozmawiałem też z tatą i żartowałem, iż musimy wypracować jakieś zasady, bo przecież będę musiał się po nim przejechać w jakimś programie, żeby nie było, iż patrzę na niego bezkrytycznie. Ale mówiąc poważnie, to pojawiały się telefony, żeby zrobić wywiad o tacie, co bywało niezręczne. I podobnie będzie w przyszłości, bo pewnie będą rzeczy, o których będę wiedział, a o których nie będę mógł mówić. I mogę tylko na tym stracić. Muszę uważać, bo albo wyjdzie, iż nic nie wiem, albo palnę coś za dużo i będę mógł się spodziewać telefonu od niezadowolonego taty.
O Janie Urbanie jako selekcjonerze pisze się nie tylko w Polsce, ale też w Hiszpanii.
- To prawda, były artykuły w największych dziennikach. Ale to wynika też z osoby Roberta Lewandowskiego, który bardzo interesuje hiszpańskich dziennikarzy. Mimo wszystko to miłe, iż tamtejsi eksperci wciąż pamiętają o tacie.
Na co od dziś muszą uważać reprezentanci Polski? Czego nie toleruje Jan Urban?
- Nie mamy tyle czasu, żeby wszystko wymienić. Ale na pewno wskazałbym na wymówki i brak zaangażowania. jeżeli tata widzi, iż ktoś daje z siebie maksimum i popełnia błąd, to mu to wybaczy. Ale jeżeli widzi, iż ktoś robi coś na pół gwizdka, to takie zachowanie nie przejdzie. Na to na pewno muszą być gotowi.