Rajd Barbórka – może nie taki diabeł straszny, jak go wszyscy malują?

rallyandrace.pl 11 miesięcy temu

Zeszłoroczna, 60. edycja Rajdu Barbórka i Kryterium Asów wzbudziły mnóstwo kontrowersji. Podejrzenia o oszustwa i nieregulaminowe konstrukcje rozsypały proch, zaś wykluczenie Kajetana Kajetanowicza wrzuciło doń rozpaloną zapałkę. Włodarze stołecznego klasyka zdecydowali się więc na poważne zmiany, które… wywołały kolejny pożar. Czy 61. Barbórka była faktycznie tak słaba i wytyczanie dział jest uzasadnione? A może diabeł nie jest wcale tak straszny jak go malują?

Barbórka… Cytując swoje własne słowa, dla jednych to obowiązkowy punkt w kalendarzu, impreza wręcz legendarna, okazja na szampańską zabawę przed końcem roku. Dla innych zaś najdroższy KJS nad Wisłą, spęd marketingowych wydmuszek i wielki biznes, który bez grama refleksji wykorzystuje naiwność fanów żyjących wciąż sentymentami i przeszłością. Ta polaryzacja obecna jest w przestrzeni publicznej od dobrej dekady, generując coraz to większe, internetowe wojenki, w których facebookowymi alertami macha się jak szabelką. Apogeum osiągnęliśmy przed rokiem, będąc świadkami wielu kontrowersji które przyćmiły motorsportową, jubileuszową rywalizację. Krótko mówiąc, barbórkowe mleko się rozlało…

Dla mnie, osoby należącej raczej do pierwszego ze wspomnianych powyżej kościołów, był to swego rodzaju „policzek”. Szerzej opisałem to na łamach 40. wydania magazynu Rally and Race, w felietonie „Czy to diabeł jest zły, czy my?”. Nie owijając w bawełnę, Kajetan Kajetanowicz i Mikołaj Marczyk byli dla mnie antybohaterami tej imprezy, idolami, którzy zawiedli. W podsumowaniu napisałem zatem krótki apel do włodarzy stołecznej imprezy:

Co dalej? PZM i włodarze warszawskiego klasyka mają dziś twardy orzech do zgryzienia. Barbórka musi, po prostu musi przejść radykalne zmiany. Regulaminowe, techniczne czy formalne. Czas podjąć decyzję, czy chcemy spotykać się ku uciesze kibiców, czy walczyć dosłownie o śmierć i życie. I raz na zawsze zdecydować o charakterze tegoż wydarzenia. o ile się nie uda i nie podjęte zostaną odpowiednie kroki, duch „Pani Karowej”… zginie”.

Zapewniam wszystkich, iż nie jestem pracownikiem związku, a jako dziennikarz nie mam bezpośredniego wpływu na kształt regulaminów. ale mój apel został niejako wysłuchany. Patrząc jednak na głosy tłumu, włodarze Barbórki wpadli z deszczu pod rynnę. A zamiast biblijnego „uwolnij”, głosów „ukrzyżuj, ukrzyżuj” jest dziś zdecydowanie więcej. Słusznie?

fot. Banan Foto

61. Rajd Barbórka – studium przypadku

Tegoroczny regulamin wywołał trzęsienie ziemi. Dosłownie. Po pierwsze, w jasny sposób wykluczono możliwość startu w konstrukcjach Rally1. Po drugie, wprowadzono „straszak” na wszystkich, którzy chcieliby w ramach rozgrzewki demontować części swojej maszyny by zamienić je przypadkiem na lżejsze, alternatywne komponenty. Trzecią rewolucją była minimalna waga samochodów (1300 kilogramów dla klasy R1, i 1230 pod warunkiem iż samochód był homologowany w grupie Rally2 z zachowaniem 32 milimetrowej „zwężki”). Owy zapis miał nas zapewnić, iż żaden z zawodników nie będzie sklejał swojego auta na taśmę klejącą oraz ślinę, ze zdecydowaną przewagą śliny. „Frankensteiny” miały zniknąć.

Zdecydowano też o przebudowaniu harmonogramu – zniknął piątkowy odcinek specjalny, ale w ramach „rewanżu” dodano zupełnie nową próbę – „Polfę Tarchomin”. Dzięki temu szalona długość przeszło dwudziestu kilometrów oesowych wzrosła do blisko trzydziestu.

Naturalnie, zaktualizowano też… ceny biletów. Bilet jednorazowy podrożał o 20 złotych, a wejściówka na Karową o przynajmniej 30 złotych. Wprowadzono za to „Karnet Kibica” za 129 złotych, który upoważniał do wejścia na wszystkie odcinki specjalne, jednocześnie nie pozwalając na wejście na wszystkie odcinki specjalne. Ale o tym porozmawiajmy później.

fot. Banan Foto

Plusy ujemne

Zacznijmy od tego co dobre. Przede wszystkim, wbrew iście apokaliptycznym plotkom, nie brakowało emocji. Lista startowa znów pękała w szwach, zbierając cały kwiat sportowego, biało-czerwonego rycerstwa. Mieliśmy zatem rajdowców, reprezentantów świata wyścigów górskich czy rallycrossu. Pojawili się ci, którzy chcą walczyć o ostatnie setne sekundy oraz ci, którzy liczą na zabawę, miło spędzony czas i… planują rozgrzać zmarzniętą widownię. Widzieliśmy interesujące debiuty, a oesy Barbórki bogate były w piękniejsze, kobiece akcenty.

Co ważne ze względu na „czystość” sportu, byliśmy świadkami relatywnie równej, przede wszystkim sprawiedliwej batalii. Konstrukcje najmocniejszej grupy dysponowały w miarę równą mocą i osiągami, choć dodanie aut Rally3 do klasy Rally2 uważam za spory błąd… Kibice zgromadzeni na odcinkach mogli więc oczekiwać, iż wygra najlepsza i najszybsza załoga. A nie ta, która przeznaczyła najwięcej środków na chory wręcz wyścig szczurów. Ten aspekt jest piekielnie ważny, bo uczy nowe pokolenia zdrowej i uczciwej rywalizacji.

Walką, a zwłaszcza tą na Karowej, byłem zachwycony. Barbórkowi gladiatorzy zgotowali nam naprawdę widowiskowe show, dając popis fantastycznej jazdy na opis. Mogę dzisiaj wyróżnić kilka ekip – piękny debiut Bałdygi/Bałdygi na Karowej, prawdziwie mistrzowskie tempo Chorbińskiego/Chrzanowskiego w „ośce”, genialną walkę Matulki/Dymurskiego i formę Terlikowskiego/Rybarczyka, którzy ponownie stali się barbórkową perłą w koronie. Mimo zapowiedzi o „zabiciu” imprezy, nie brakowało show – zadbali o nie goście, Kajetan Kajetanowicz, sami zawodnicy. Grodzki, Spentany i BMW z „sercem” od M3 to moi MVP.

O tym, iż Barbórka nie zginęła niech świadczy fakt, iż bilety wyprzedano… dwa tygodnie przed startem imprezy (dane z TVN Turbo). I ja też nie mogłem od niej oderwać wzroku.

fot. Banan Foto

Minusy dodatnie

A teraz creme de la creme, to na co wszyscy czekają. Spuśćmy więc psy ze smyczy, niech nastanie czas miecza i topora. Choć niestety, wielu rozczaruję. Nie zamierzam dołączać do peletonu, który z wielkim podnieceniem krytykuje wszystko to, gdzie widać metkę „PZM”. Jestem całkowicie neutralny, nie zamierzam także pomijać aspektów, które kłują w oczy.

Fakt, iż odcinek „Polfa Tarchomin” był niedostępny dla kibiców uważam za swego rodzaju skandal. Ale co istotne, nie to boli mnie najbardziej. Angażując się w organizację 1. Rally and Race Rajdu Jarocińskiego przekonaliśmy się na własnej skórze iż istnieją ludzie, dla których motorsport jest kulą u nogi, którą dobrze byłoby odczepić. Zrozumiałbym, gdyby włodarze imprezy dostali takie polecenie „z góry”, lub gdyby coś „wysypało się” im na tej najtrudniejszej, ostatniej prostej. To co doprowadziło mnie do szewskiej pasji to fakt, iż poza komunikatem o wyłączeniu oesu dla widowni nie otrzymaliśmy żadnego, oficjalnego wyjaśnienia. Ba, nikt nie znalazł w sobie odwagi na choć małe i skromne „przepraszam”. Ten incydent potwierdza, iż Polski Związek Motorowy potrzebuje porządnego rzecznika…

Mój największy zarzut dotyczy kwestii telewizyjnej transmisji i „harmonogramu” Karowej. Tajemnicą poliszynela jest to, iż karty rozdaje tam kapryśna pogoda. Tymczasem ilość i długość przerw reklamowych rosła wprost proporcjonalnie do malejącej liczby drużyn na starcie. Nie trudno wyciągnąć więc oczywisty wniosek – ci ostatni mogli mieć trudniej, lub nieco łatwiej. Jestem dziennikarzem, rozumiem prawa rządzące telewizją. I jestem bardzo wdzięczny, iż TVN Turbo transmituje stołeczne zmagania. Ale na Boga, ustalmy iż chociaż ostatnia dziesiątka wystartuje jeden za drugim. Tak będzie sprawiedliwiej dla wszystkich…

Po zakończeniu imprezy pojawiło się sporo głosów ze strony samych zawodników, którzy zgłaszali problemy z komunikacją z biurem rajdu, chaos administracyjny, brak pomocy w sytuacjach kryzysowych i reakcji na problemy z „dojazdówkami”. Tutaj ciężko mi ferować jakikolwiek wyrok, zachęcam więc samych zawodników, by zabrali głos i opowiedzieli jak wyglądało to z ich perspektywy. Pozostaje mieć nadzieję, iż były to jednostkowe sytuacje.

Oczywiście, znajdzie się więcej „kwiatków” zwłaszcza tych związanych z transmisją w TVN Turbo. Ale to najmniej istotne aspekty. Choć „kierowczyni rajdowa” pod nazwiskiem Gosi Rdest (najsłabszy gość całej transmisji) zniesmaczyło. Proszę, nie dajmy pogrześć mowy.

Quo vadis, Barbórka?

Co teraz? Gdzie powinniśmy skierować nasze kroki? Quo vadis, Barbórko? Owy felieton nie ma konkretnego zakończenia, nie stworzę także wzruszającej puenty. A teraz przybieram wyraz twarzy Kajetana z powyższego filmu, biorę po 300 złotych z konta każdego z Was i zamieniam się w słuch. Po pierwsze, jak oceniacie tegoroczną Barbórkę i Kryterium Asów? Co wyraźnie się Wam spodobało, a co wywołało u Was grymas zawodu i rozczarowania? W końcu, jakie są Wasze pomysły na rozwój imprezy, jej sportową i widowiskową przyszłość?

W zeszłym roku apelowałem o zmiany w regulaminie. Teraz rzucam pod dyskusję pomysł. Co Wy na to, aby Barbórka była jawną walką na czas, a Kryterium Asów zmieniło się w… wielkie, motorsportowe show? Na Barbórce walczmy ze stoperem, a na Karowej oddajmy głos kibicom i sympatykom jazdy na opis którzy w internetowym głosowaniu wybieraliby najbardziej widowiskowy, najlepszy przejazd? Może dzięki temu na Barbórkę powróciłyby „wurce”. Nie dajcie się zwieść głupcom, którzy krzyczeli w sieci o ich „zbanowaniu”… Nikt nie zabronił przyjechać na BK plującym jadem wozem WRC. Po prostu… nikt nie chciał.

Wszystkie informacje o 61. edycji Rajdu Barbórka znajdziecie na oficjalnej stronie imprezy. Po więcej emocji z rodzimych i europejskich odcinków zapraszamy Was na rallyandrace.pl.

W Rally and Race cenimy sobie zdanie naszych czytelników. Zachęcamy Was do wyrażania własnych opinii i dyskusji w mediach społecznościowych. Jesteśmy też otwarci na wymianę argumentów. Wspólnie budujmy i wspierajmy społeczność kibiców oraz polski motorsport!

Idź do oryginalnego materiału