Polacy grają o medal, a na trybunach fatalne obrazki. Dramat

3 godzin temu
Jastrzębski Węgiel grał o brązowy medal siatkarskiej Ligi Mistrzów z Halkbankiem Ankara, a na trybunach Atlas Areny wyraźnie dało się dostrzec pustki. Wydawało się, iż w dniu, w którym dwa polskie kluby mogą stanąć na podium najważniejszych europejskich rozgrywek, a choćby je wygrać, w kraju tak zakochanym w siatkówce, trudno będzie dostrzec wolne miejsca. Choć atmosfera w hali była świetna, to obrazki z Łodzi wyglądały jednak dość przykro.
Jastrzębski Węgiel wygrał 3:1 (25:22, 26:24, 20:25, 25:18) z Halkbankiem Ankara w meczu o trzecie miejsce w tegorocznej Lidze Mistrzów. To 27. medal w historii rywalizacji polskich klubów w najważniejszych europejskich rozgrywek i czwarty w historii jastrzębian. Po brąz sięgali też w 2014 roku, a w poprzednich dwóch latach zdobywali srebro, dlatego to ich trzeci medal LM z rzędu.


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski buduje imponującą posiadłość! To tu może zamieszkać po karierze


Ten wielki sukces z trybun Atlas Areny śledziło jednak mniej kibiców, niż można było się spodziewać. Z każdą piłką pojawiało się ich coraz więcej, ale przykro w trakcie tak prestiżowej imprezy, jaką są finały Ligi Mistrzów, widzieć w Polsce tyle wolnych miejsc. To aż nie przystoi turniejowi tej rangi organizowanemu w naszym kraju.
W niedzielę kibiców miało być najwięcej. A wolne miejsca były widoczne gołym okiem
Już w pierwszych meczach turnieju sprawa frekwencji mogła budzić różne reakcje. W półfinale, w którego składzie zabrakło polskiej drużyny - Halkbank Ankara grał z Sir Sicomo Monini Perugią, na trybunach zasiadło 4884 kibiców. To całkiem sporo, jak na to, iż polscy kibice nie mogli tu wspierać drużyny z PlusLigi. Niektóre sektory - niemalże puste - kłuły jednak w oczy.


Podobnie jak wolne rzędy dzień później. W sobotę było ich mniej, ale grały ze sobą w bezpośrednim starciu w polskim półfinale Aluron CMC Warta Zawiercie i Jastrzębski Węgiel. A do wypełnienia Atlas Areny w Łodzi do ostatniego miejsca sporo jeszcze brakowało. W pomeczowym raporcie zapisano, iż frekwencja wyniosła 8284 osoby.
Wydawało się, iż lepiej musi być w niedzielę. To najważniejszy dzień turnieju w Łodzi, a kibice od samego początku mogli być pewni dwóch polskich meczów. Jednak już na pierwszym okazało się, iż fanów jest mniej niż w sobotę. A w obrazkach telewizyjnych znów gołym okiem dało się dostrzec wolne miejsca na trybunach i to w zasadzie w niemal każdym miejscu w hali.


Trybuny w trakcie meczu o brąz Final Four Ligi Mistrzów: Jastrzębski Węgiel - Halkbank Ankara Fot. Jakub Balcerski, Sport.pl


Trudno oczekiwać, żeby podczas finału sytuacja diametralnie się zmieniła. Być może część kibiców dotrze do Atlas Areny tylko na najważniejszy mecz dnia, ale jednocześnie można się spodziewać, iż niektórych interesował wyłącznie ten pierwszy. Kompletu zapełnionych miejsc się już zatem nie spodziewamy.
Final Four Ligi Mistrzów w Łodzi odwiedziło sporo widzów, ale rozłożenie rywalizacji na trzy dni i zorganizowanie meczów w Polsce, gdzie siatkówka ma status jednej z najważniejszych dyscyplin sportu, nie sprawiły, iż spotkania zobaczyła pełna hala. A do tego dążyła zarówno Europejska Federacja Siatkówki (CEV), jak i Polski Związek Piłki Siatkowej. Organizatorzy mogą być nieco zawiedzeni, zwłaszcza iż długo mówili, iż mecze są wyprzedane. Prezes CEV Roko Sikirić stwierdził tak choćby w rozmowie ze Sport.pl tuż przed Final Four. Ta narracja się nie sprawdziła.
Miał być sold out, były bilety choćby po 11 złotych. Ale atmosferą polscy kibice pokazali klasę
A skąd w ogóle wzięło się przekonanie o wyprzedaniu hali? Bardzo gwałtownie sprzedano pierwszą pulę biletów na spotkania i długo nie można było zdobyć na nie kolejnych wejściówek. Dziś widać już, iż druga pula pojawiła się zdecydowanie za późno. Można było choćby nie dzielić sprzedaży na dwie pule.


Część biletów w oficjalnej sprzedaży pozostała niekupiona do dziś. Te najtańsze na niedzielę zostały wyprzedane, ale do ostatnich chwil dało się jeszcze niektóre dostać u dystrybutora biletów - np. takie za 319 złotych.
A były jeszcze strony odsprzedażowe. Tam na półfinały można było kupić je choćby za 11-20 złotych. Na spotkania decydujące o medalach w niedzielę rano osiągały minimum kwotę 92 złotych. I do rozpoczęcia się meczu o brąz, niestety, wiele z nich pozostało niesprzedanych. Do kupienia ich na ostatnią chwilę nie zachęcała pogoda - w Łodzi od dłuższego czasu pada i jest chłodno. Pod halą dało się zauważyć osoby, które chodziły z kartkami oznaczonymi napisem "sprzedam bilet", ale nie cieszyły się wielkim zainteresowaniem potencjalnych kupców.


Może w Łodzi nie było zatem możliwie najwięcej kibiców, ale grunt, iż zapewnili drużynom głośne, spore wsparcie. Pokazali klasę i doping, jaki my doskonale znamy z polskich hal, ale zawsze świetnie jest się nim pochwalić na arenie międzynarodowej. To prawda, frekwencyjnie to nie pozostało poziom najważniejszych meczów reprezentacji Polski, na które czasem wręcz nie da się zdobyć biletów. Jednak atmosfera dalej udowadnia, iż Polacy to najlepsi kibice siatkówki na świecie.
Nacieszą się jeszcze jednym, najważniejszym spotkaniem w Łodzi. O godzinie w niedzielę walkę o wygraną w Lidze Mistrzów rozpoczną Aluron CMC Warta Zawiercie i Sir Sicoma Monini Perugia. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału