Paweł Sitek wygrał turniej eliminacyjny do finału Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski imponując przede wszystkim konsekwentnością. Startując z numerem pierwszym wiedział, iż po równaniu nie należy wysuwać się zbyt szeroko. Był to też swego rodzaju rewanż za rok 2024, gdy do finału nie wszedł po przegranym biegu dodatkowym.
– Odkułem się za poprzedni sezon. Dzisiaj wszystkie starty przegrałem, ale na trasie walczyłem i przy tym krawężniku potrafiłem mijać rywali. Wynosił mnie on na to pierwsze czy drugie miejsce – powiedział.
Wychowanek Ostrovii w każdej gonitwie skupił się na tym, żeby czekać na błędy rywali przy samej kredzie i spektakularny atak zanotował w dziewiątym biegu. Jadąc z największymi faworytami – Oskarem Paluchem i Jakubem Krawczykiem oraz szybkim tego dnia Kacprem Andrzejewski minął bardziej doświadczonych kolegów krawężnikiem, gdy ci walczyli o pozycję jadąc szerzej. Potem dowiózł pierwsze miejsce, a wygrana z tymi zawodnikami znacząco przybliżyła go do awansu do zawodów we Wrocławiu.
– Dwa okrążenia jechaliśmy wszyscy blisko. Widziałem iż ciągle jest ciasno, każdy z nas się wymija i gdy chłopacy szerzej pojechali to ja zobaczyłem lukę w krawężniku. Zaryzykowałem i wjechałem w nią – rzekł. Jak widać manewr ten się zdecydowanie opłacił.
Paweł Sitek pojedzie w finale
Stadion Olimpijski to obiekt, który Paweł Sitek odwiedza przede wszystkim przy okazji rozgrywek DMPJ. Ostrowianie na różnym etapie walki o ten tytuł spotykali się w grupie właśnie ze Spartą. Nie miał jednak wielu szans, żeby ten tor przetestować
– Nie miałem tam za dużo okazji, żeby pojeździć, ale na pewno jest to jeden z łatwiejszych torów. Ma bardzo łagodne łuki, więc myślę, iż będzie okej. Fajnie byłoby powtórzyć wynik ze Świętochłowic, ale tu będzie jechać szesnastu najlepszych juniorów w Polsce i ta granica błędu jest naprawdę minimalna – podsumował.
W sobotni wieczór 16-latek wystąpił z dziką kartą w 2. rundzie IMP. Ambitną postawę zaprezentował, ale szczególnie w pamięci zapadł bieg czwartej serii, gdy przez prawie cały wyścig walczył jak równy z równym z Krzysztofem Buczkowskim i Wiktorem Przyjemskim. Niestety jeden błąd i upadek na ostatniej prostej kosztował go dwa „oczka”. Po zawodach nie był rozmowny, ale na chłodno w środę podsumował swój występ i uważa to za owocną naukę.
– Na pewno to była dobra nauka. Mogłem pościgać się z tymi najlepszymi zawodnikami w kraju i zebrać doświadczenie tym występem – zakończył nasz rozmówca.