W miniony weekend na Autodromie Słomczyn odbyła się 5 runda FIA CEZ oraz Mistrzostwa Polski Rallycross i Autocross. Zawodnicy rywalizujący na torze celowali w różne punktacje. Część przyjechała po punkty do międzynarodowego cyklu, a pozostali walczyli o punkty do MP. Mieliśmy więc porównanie stawki krajowej i międzynarodowej.
Do stawki międzynarodowej zaliczamy też kierowców biało-czerwonych, którzy w tym sezonie walczą tylko o punkty do FIA CEZ. Ale zagranicznych zawodników z Czech, Węgier czy Austrii niestety nie przyjechało zbyt dużo. Na szczęście całościowo stawka była wyrównana więc, mimo nieco mniejszej frekwencji, kibice mieli dużą dawkę wyścigowych emocji.
Typa z wyskokiem weekendu i zwycięstwem
W siłą rośnie za to Autocross, w Słomczynie pojawiło się już 11 zawodników. Do crosskartów dołączył też Radosław Typa, który zaliczył efektowne wybicie na pierwszym prawym, które przepłacił nie ukończoną kwalifikacją na koniec pierwszego dnia. W niedzielę dostał wiatru w skrzydła wygrywając Q3. W finale popisał się rewelacyjnym startem i momentalnie odrobił zaległe miejsca wygrywając w Słomczynie. Drugie miejsce zajął Adam Milan, który prowadził po pierwszym dniu i zajmował pierwsze pole startowe do finału. Tutaj musiał zadowolić się drugą pozycją za Radkiem. Podium uzupełnił Robert Mazurkiewicz.
Klasa Crosskart Junior to wygrana Oskara Maciejewskiego, który powoli idzie w ślady taty. Drugim Juniorem weekendu został Antoni Kucharczyk. A na trzecie miejsce wywalczył najmłodszy kierowca zawodów (12 lat) Maksymilian Orlikowski.
Nie było mocnego na Filipa
Klasa Seicento Cup zyskała wyraźnego faworyta. Jest nim Filip Melon. To kolejne nieprzypadkowe nazwisko bowiem jego tata – Paweł Melon – ma na swoim koncie wiele startów i tytułów w Mistrzostwach Polski i FIA CEZ. Klasa Fiatów Seicento jest idealna na pójście w sportowe ślady taty, tym bardziej, iż nie trzeba mieć tutaj ukończonych 18 lat.
Filip wygrał w ten weekend wszystko co było możliwe. Kwalifikacje, pół finały oraz finały. W pogoń za młodym Melonem ruszył Jakub Kabat, jednak musiał zadowolić się drugą pozycją. To już drugie pokolenie „Kabatów”, bowiem Kub też idzie w ślady taty. Podczas 5 rundy zabrakło czasu, aby dogonić lidera, oraz w drugiej kwalifikacji wpadł w „korek” po Joker Lapie i spadł w klasyfikacji. Różnice na mecie były nie wielkie, ale Filip zaczyna niebezpiecznie uciekać w klasyfikacji generalnej sezonu. Na trzecim miejscu uplasował się Wiktor Dudek. Analogicznie wygląda też układ sił w generalce. Widać więc, iż zawodnicy okopali się na swoich pozycjach.
Nie można pominąć, iż klasa Seicento Cup to w tej chwili najliczniejsza grupa aut i jest to filar polskiego rallycrossu. W ten weekend stawka liczyła aż 30 aut. Samo dostanie się do półfinału było więc ogromnym wyczynem. Do finału dostali się najszybsi tego weekendu, tutaj już nie ma miejsca na przypadek. Drobny błąd czy zła kalkulacja przejazdu przez Joker Lap i można spać o kilka pozycji.
RWD CUP – dogonić Sokulskiego
Kwalifikacje w klasie pucharowej BMW zgarnął Igor Sokulski, ale gonił go zaciekle Mariusz Szczepański. Popularny „Maniek” tradycyjnie rozpoczął od przygód, kiedy zatkał się jego układ wydechowy i nie ukończył Q1, później tą stratę gwałtownie odrobił plasując się na drugim miejscu po czterech kwalifikacjach. Do podium pukali też Jacek Lepianka oraz „klan” Dobrowolskich. Ten układ utrzymał się do biegu finałowego chociaż w półfinałach Szczepański, przez własny błąd, o mało co nie został by w tym półfinale.
Bieg finałowy zgarnął Igor Sokulski. Dobrowolscy podzielili między sobą resztę podium. Oliwier był drugi, a trzecie miejsce wywalczył Piotr. Mariusz Szczepański uplasował się tuż za podium, na czwartej pozycji.
SuperNational – wysyp fatum, pechów i awarii
Już pierwszy sobotni trening zaczął się id „grubej” akcji. W Seacie Michała Kuny zablokowały się hamulce w wyniku czego wypadł on z trasy i wpadł w bok BMW Dariusza Krupy. Wszystko działo się bardzo szybko, a siła uderzenia była spora. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Jednak Seat miał zdewastowany cały tył łącznie z zawieszeniem. BMW Darka nieco lepiej zniosło to uderzenie, ale i tak musiało być prostowane i polepione na power tape’a z prawej strony. Kuna zaczął od razu się pakować do domu, ale reszta zespołów zatrzymała go w ostatniej chwili. Znalazła się masa rąk do pracy, aby wyciągnąć co się da ze zdewastowanego nadwozia. Klatka nie została uszkodzona, więc prace miały choćby jakiś sens.
„Mrugnięcie okiem i znalazłem się pod prąd toru, w miejscu w którym nie powinienem się znaleźć i dochodzi do kontaktu, a raczej zdrowego zderzenia z innym zawodnikiem. Darek – jeszcze raz przepraszam.
Po zawodach. Auto zmasakrowane, zawieszenie połamane. Nie odbudujemy się, a choćby jak złożymy auto na sztukę, to po pewnych kontrowersjach na pewno sędziowie techniczni nie dopuszczą mojego porozbijanego auta do dalszej jazdy. Pakujemy auto na lawetę, składamy serwis i do domu. Przy najmniej skończę prace domowe. W tym momencie zbiega się moja konkurencja, z mechanikami i wszyscy namawiają mnie by próbować to poskładać.
Profesjonalnie podchodzą sędziowie techniczni. Sprawdzają klatkę, sprawdzają pasy, fotel. Wszystko to co najważniejsze ocalało. Wymieniamy uwagi, ustalamy do jakiego etapu mam doprowadzić auto by zostać dopuszczonym do kwalifikacji – działamy!
Ile osób było zaangażowane w odbudowę tego auta to ja choćby sam nie wiem. W pewnym momencie to choćby stanąłem z boku by nie robić większego tłoku” – wspomina Michał Kuna
Liczba różnych przygód w klasie była dłuższa. Na szczęście już nie tak demolująca jak przygoda Michała Kuny. Jednak oczekiwane konfrontacje nie zawsze dochodziły do skutku. W sobotę Piotr Budzyński miał problem z wysprzęglikiem. Robert Dąbrowski jeden z wyścigów stracił przez „błahostkę” urwaną linkę gazu. Gigi stracił silnik i musiał kończyć zawody na awaryjnej jednostce. Ale jak wszystko działało i np. spiął się Robert Dąbrowski z Romanem Castoralem to o mało co Astra nie skończyła na dachu. Więc przez różne sploty wydarzeń faworyci mijali się w kwalifikacjach.
Grupę SuperNational zgarnął Roman Castoral. Finał trzeba było powtórzyć bowiem dachowanie zaliczył Łukasz Światowski po najechaniu na bandę z opon. To kolejny pechowiec weekendu. Rezultaty były bardzo dobre mimo urwanego wcześniej koła i kierowca bardzo chciał utrzymać passę walcząc o dobre pozycje. Niestety zakończyło się to położeniem Civica na dachu. Wielka szkoda bowiem podium było w zasięgu zarówno w klasie jak i grupie. Drugi w SuperNational był Jak Ratajsky w Skodzie Fabii. Dopiero trzeci był najszybszy z Polaków czyli Łukasz Zoll w Volvo S40.
W poszczególnych klasach SN też wygrali faworyci z CEZ. Ratajsky zwyciężył także w SN1600, Castoral w SN-2000, a w SN+2000 Piotr Budzyński, który w tym roku skupił się na startach w międzynarodowej serii. Ale jego sukces „przyćmił” zawodnik nr. 2 czyli Michał Kuna. Był to podwójny sukces bowiem udało się wrócić na tor, a z wyścigu na wyścig auto zaczynało przyśpieszać i jakoś przewidywalnie dawało się prowadzić. euforii nie było końca bo jeszcze w sobotę po treningu auto zmierzało „na złom”. Nie mniej wymiana nadwozia raczej będzie nieunikniona.
SuperCars jak ksero z poprzedniej rundy
Najmocniejsza klasa SuperCars ułożyła się tradycyjnie według mocy pojazdów. Suche i przyczepne warunki nie dały szansy namieszać w tej układance. Zbyszek Staniszewski jadący Fordem Fiesta R5 wygrał kwalifikacje oraz finały. Drugi finiszował Michał Peterlejtner w Skodzie Fabii. Podium zamknął Emil Uszyński w Subaru Impreza.
Ciekawostką były testy opon jakie prowadził Staniszewski. Chodzi o opony Hoosier. A jest to ogumienie stosowane w Mistrzostwach Europy. Jak zdradza kierowca jest plan wystartowania w Euro RX i stąd zapoznawanie się z obowiązującym tam ogumieniem.
„Opony są niestety wolniejsze od naszych dotychczasowych. Robiliśmy na nich 1,7 sekundy gorsze czasy na jednym okrążeniu. To jest duża różnica na minus. Musieliśmy przestawić mój styl jazdy i doregulować zawieszenie auta. Fiesta zachowuje się na nich zupełnie inaczej. Musieliśmy tą pracę przejść ponieważ zamierzamy, być może jeszcze w tym, a o ile nie to w przyszłym sezonie, pojechać na rundę mistrzostw starego kontynentu Euro RX. Pościgać się z najlepszy kierowcami w całej Europie. W mistrzostwach Europy testowane przez nas opony Hoosier są oponami obowiązkowymi.” – Zbyszek Staniszewski
Nadzieja w ludziach – Rallycross jak dawniej
To był bardzo emocjonujący weekend. Kibice, którzy wypełnili trybuny po brzegi, otrzymali dawkę solidnego ścigania, mimo iż wygrali faworyci to kilka sensacji wisiało w powietrzu. Niestety przed częścią zawodników teraz sporo pracy i kosztów. Mamy nadzieję, iż spotkamy się w komplecie na kolejnych zawodach we wrześniu (14-15.09) również w Słomczynie. Bo każdy zawodnik czy to z klasy Seicento Cup czy SuperNational jest teraz na wagę złota.
Te zawody mimo niższej frekwencji pokazały ducha rallycrossu jaki pamiętamy z dawnych lat czy początkach Rallycros Cup. Otwarte namioty, uśmiechnięci ludzie, solidarność, praca do upadłego. Spory z toru będą zawsze, taka cecha tego sportu. Ale teraz było jakoś inaczej, normalniej.