Oto najważniejszy transfer Realu Madryt. Barcelona może się bać

3 godzin temu
Nowy trener, nowi piłkarze, nowy sezon i ten sam co zwykle cel - triumf na każdym polu. Przebudowany Real Madryt ma być znacznie bardziej wymagającym rywalem dla FC Barcelony niż w poprzednim sezonie. Ale pierwszy mecz, choć wygrany 1:0, nieco ostudził entuzjazm.
86 dni i 180 milionów euro później Real wrócił do gry w lidze, a upływ czasu i wydanie fortuny na nowych piłkarzy pomogły wygoić rany po poprzednim sezonie, w którym wszystkie krajowe trofea zgarnęła Barcelona, a w ćwierćfinale Ligi Mistrzów znacznie lepszy okazał się Arsenal. W Madrycie znów pojawiła się ekscytacja. Kibice błyskawicznie uwierzyli, iż po lecie pełnym zmian, z nowym trenerem na ławce i odmłodzoną kadrą, Real będzie o wiele groźniejszy, bardziej nieprzewidywalny i natychmiast wróci do wygrywania. I choć mają podstawy sądzić, iż przed ich klubem znacznie lepszy sezon, to już pierwszy mecz z Osasuną przypomniał, iż przyda się odrobina cierpliwości.


REKLAMA


Zobacz wideo Wojciech Szczęsny czy Marc-Andre ter Stegen? Kibice w Barcelonie zdecydowali


Nowy trener, nowi piłkarze i stary problem
Wiatr zmian był potężny - Xabi Alonso za Carlo Ancelottiego, a do tego transfery Deana Huijsena, który jeszcze jego stoper Bournemouth zdołał zadebiutować w reprezentacji Hiszpanii; Trenta Alexandra-Arnolda, od lat będącego czołowym prawym obrońcą świata; Alvaro Carrerasa, wychowanka Realu, który rozpędził swoją karierę w Benfice; a także niezwykle utalentowanego Argentyńczyka Franco Mastantuono, który ma zaledwie 18 lat i już zdążył rozegrać ponad 60 meczów w seniorskiej drużynie River Plate. Real od prawa do lewa przebudował więc obronę i znalazł kolejnego rozgrywającego. Ale za zdecydowanie najważniejszy transfer i tak uchodzi sprowadzenie nowego trenera.
Alonso ma tchnąć w Real nowe życie i zaproponować futbol znacznie bardziej energiczny i nieprzewidywalny niż u schyłku Ancelottiego. Jego zespół ma zmieniać ustawienie w trakcie meczu, stosować wysoki pressing i mieć masę wypracowanych schematów, a nade wszystko - gwiazdy, które zechcą poświęcić się dla jego dobra. Alonso ma więc przenieść do Madrytu wszystko, co najlepsze z jego Bayeru Leverkusen, z którym zdobył mistrzostwo Niemiec bez choćby jednej porażki w sezonie. Ma też - rozumiejąc, jak wielkim klubem jest Real - zadbać o odpowiednie opakowanie takiego stylu gry. Taka wizja wywołała u kibiców ekscytację. Po kiepskim poprzednim sezonie, z niecierpliwością wypatrywali nowego.


Dotychczas Alonso nie miał jednak zbyt wiele czasu w wdrożenie zmian. Zaczął pracę na początku czerwca - i ponoć już na starcie był znakomicie zorientowany, co działo się w klubie przez ostatni rok. Pomogło mu to, iż zanim został trenerem, przez pięć lat był piłkarzem Realu, więc wciąż miał w klubie wielu przyjaciół - choćby Alvaro Arbeloę, który w tej chwili jest trenerem klubowych rezerw. Doskonale znał też styl i podejście Ancelottiego, z którym jako piłkarz pracował i w Realu, i w Bayernie Monachium, gdzie kończył boiskową karierę. Zmiany wprowadzone przez Alonso było widać gołym okiem - treningi z dnia na dzień stały się znacznie bardziej intensywne i wymagające fizycznie. Problem w tym, iż było ich niewiele, bo Real już w połowie czerwca zagrał pierwszy mecz na Klubowych Mistrzostwach Świata. Imprezie o tyle dla niego niewygodnej, iż z jednej strony stanowiła prestiżowe nowe otwarcie, a z drugiej wciąż bardziej służyła zespołowi jako sparingi, podczas których można sprawdzać różne rozwiązania i wkomponowywać nowych piłkarzy. Warunki do przebudowywania drużyny też nie były idealne, bo przez Stany Zjednoczone przechodziła fala upałów, a boiska treningowe odstawały od standardów Realu. Alonso bardzo wyraźnie polegał więc na analizie wideo. Każdy trening nagrywał z kilku dronów, by później podczas indywidualnych i drużynowych odpraw wyłapywać najdrobniejsze szczegóły. Przez miesiąc w USA piłkarze Realu zobaczyli prawdopodobnie więcej klipów z analizami niż przez cały poprzedni sezon Ancelottiego. Nowy trener gonił stracony czas. - Spędzenie razem czasu podczas tylu śniadań, obiadów i kolacji pomogło nam też zbudować więzi i zaufanie - mówił Alonso.


Jego zespół w fazie grupowej zremisował 1:1 z Al-Hilal, wygrał 3:1 z Pachucą i 3:0 z RB Salzburg, w 1/8 finału pokonał 1:0 Juventus, w ćwierćfinale wygrał 3:2 z Borussią Dortmund, a w półfinale sromotnie przegrał z PSG 0:4. Alonso stosował różne ustawienia - część meczów rozgrywał z czterema obrońcami ustawionymi w linii, a część z wahadłowymi i trzema stoperami. Zmieniał piłkarzom pozycje, testował m.in. Gonzalo Garcię - napastnika z akademii, który strzelił na tym turnieju cztery gole, dał też poważną szansę Ardzie Gulerowi. Do meczu z PSG dało się znaleźć w Realu sporo powodów do optymizmu, ale później wysoka porażka ze zwycięzcą Ligi Mistrzów uwypukliła poważne bramki w defensywie. - Dzisiaj ta porażka bardzo nas boli, ale już od jutra będzie dla nas wskazówką, co jeszcze musimy poprawić - komentował Alonso zaraz po meczu.
Spotkanie z PSG było pierwszym, w którym od początku zagrali Kylian Mbappe i Vinicius, największe gwiazdy Realu. To ważne, bo wkomponowanie ich w nowy system gry prawdopodobnie będzie dla Alonso największym wyzwaniem. Sednem jego taktyki jest to, iż wszyscy piłkarze ciężko pracują i walczą o odzyskanie piłki. Tymczasem Mbappe i Vinicius dotychczas się do takiej gry nie garnęli. Dlatego rodzi to fundamentalne wręcz pytania: czy Alonso zdoła ich do takiej pracy przekonać, czy pójdzie w tej kwestii na kompromis - jak próbował to robić Ancelotti, czy zdoła pogodzić ich interesy i czy za kilka miesięcy wciąż będzie miał ich po swojej stronie. Mbappe kończył poprzedni ligowy sezon z 31 golami i statuetką dla najlepszego strzelca. Vinicius uzbierał 11 goli i 10 asyst, mimo iż w drugiej części sezonu był już w wyraźnie słabszej formie. Obaj należą do najlepszych piłkarzy na świecie, ale wkomponowanie w zespół ich obu nie jest proste. Najmocniejsi rywale potrafili w poprzednim sezonie wykorzystywać ich deficyty w grze obronnej. Zrobiło to też PSG na turnieju w USA.


Real Madryt wygrywa, ale nikt nie krzyczy "wow!"
Gdy dziennikarze The Athletic pytali swoje źródła wewnątrz klubu o to, jakie zaszły w nim zmiany, najczęściej słyszeli, iż w zespół wstąpiła nowa energia. Pojawienie się Alonso obudziło optymizm wśród samych piłkarzy. - To niesamowite uczyć się od kogoś takiego, jak on. Jesteśmy jak gąbki, które chcą chłonąć to wszystko - stwierdził Jude Bellingham, który ostatnio okazji do nauki ma mniej, bo przeszedł operację barku i do gry wróci za kilka tygodni.
Real już w poprzednim sezonie miał w kadrze równie fantastycznych piłkarzy, jak Barcelona, ale byli oni znacznie gorzej wkomponowani w zespół. Indywidualnościami potrafił więc pokonywać ligowych średniaków, ale na mocniejsze zespoły - przede wszystkim w Lidze Mistrzów - to nie wystarczało. Praca Alonso sprowadza się więc w dużej mierze do tego, czy uda mu się ze świetnych piłkarzy ulepić zgraną drużynę. Zmiana stylu gry ma też pomóc Realowi w bezpośrednich meczach z Barceloną. W ostatnim sezonie przegrał z nią wszystkie cztery mecze - 0:4 i 3:4 w lidze, 2:5 w Superpucharze Hiszpanii i 2:3 po dogrywce w finale Pucharu Króla. Barcelona kończyła więc sezon z trzema trofeami, a Real z żadnym. Reakcja ma być natychmiastowa. Real na papierze wydaje się mieć znacznie mocniejszy zespół niż w zeszłym roku. Tym bardziej, iż do zdrowia po poważnych kontuzjach wrócili już Eder Militao, Dani Carvajal i David Alaba.


Pierwszy ligowy mecz z Osasuną skończył się zwycięstwem 1:0. Kylian Mbappe najpierw wywalczył, a później wykorzystał rzut karny. Real, zgodnie z założeniami, był lepiej zorganizowany po stracie piłki i grał znacznie wyżej ustawioną obroną, a rywale przez cały mecz nie oddali na jego bramkę ani jednego celnego strzału. Ale w jego grze wciąż brakowało elementu zaskoczenia. Długo utrzymywał się przy piłce, wymieniał koleje podania, ale zawodnicy Osasuny bez większych problemów nadążali za piłką i murowali swoją bramkę. Real na początku drugiej połowy wyszedł na prowadzenie i od tamtej pory na boisku nie wydarzyło się już nic ciekawego. Był to mecz, jakich Real rozegrał wiele w poprzednim sezonie. - Przed nami długa droga - nie ukrywał Alonso. Kibice Realu zobaczyli jak długa. I jak bardzo czasochłonne może być gonienie Barcelony.
Idź do oryginalnego materiału