Święta już tuż, tuż. Pora na szybki poradnik dla spóźnionych Mikołajów. Na ostatnią chwilę nie znaczy jednak, iż propozycje będą byle jakie .
Poniżej postarałem się zestawić prezenty, z których sam bym się cieszył. Poprawka – najbardziej bym się cieszył z auta wyścigowego, sezonu wyścigowego. No chociaż klasyka do remontu wraz z zestawem narzędzi i talonem na lakiernię. Bądźmy jednak realistami. Poza tym powyższe są tak indywidualnymi preferencjami, iż jeżeli osoba, którą chcecie obdarować takie ma, to na pewno o tym wiecie . Propozycje starałem się uszeregować cenowo od tych najbardziej przystępnych.
Abonament Disney+
Rzecz łatwa, prosta, prozaiczna, trywialna wręcz, ale… naprawdę warta rozważenia dla maniaka motoryzacji, w szczególności wyścigów. Przede wszystkim ze względu na serial o zespole Brawn GP, który ostatnio opisywałem. Już wyłącznie dla tej produkcji warto zaznajomić się z platformą. Poza tym mamy także kinową produkcję Le Mans ’66, o której opinie są różne, ale wypada ją obejrzeć. Do tego dochodzą seriale National Geographic zahaczające o motoryzację, więc prezent na bank będzie trafiony.
Jeśli komuś podoba się pomysł abonamentu, ale Disney+ go nie przekonuje, to wybór jest sporo szerszy. Można wykupić pełen sezon oficjalnych transmisji F1 TV. Jest także FIA WEC TV, czyli długodystansowe mistrzostwa świata, włącznie z Le Mans 24h. Można także Eurosport Player (obecnie będzie to zdaje się po prostu player.pl), by oglądać relacje z nadchodzącego Rajdu Dakar.
Książka Formuła 1. Ilustrowana historia królowej motorsportu.
Czytelnicy nie mogą ostatnio narzekać na niedobór książek o motoryzacji i wyścigach. Mamy świetną książkę Mikołaja Sokoła. Mamy książkę opowiadającą o twórcy Ferrari – Enzo Ferrari. Wizjoner z Maranello. Mamy wreszcie pierwszą na naszym rynku oficjalną książkę Formuły 1 – Ilustrowana historia królowej motorsportu. Przyznam, iż nie miałem jeszcze z nią dłuższego kontaktu. Po obejrzeniu albumu wiem, iż przynajmniej oczekiwania wizualne zostaną w pełni zaspokojone. Wybór jest sporo szerszy, bo jeżeli ktoś wciąż nie nadrobił, to są książki Rossa Brawna, czy Mechanik Marca Priestley’a. Jest Surviving To Drive naszego uwielbianego Gunthera, czy autobiografia Laudy. Czytać na pewno jest co.
Kalendarz motoryzacyjny: Dakar, F1 itp.
Znów rzecz pewnie i błaha, ale moim skromnym zdaniem, całkiem fajna. Dla totalnego maniaka F1 można znaleźć super kalendarz taki jak TEN, z zaznaczonymi choćby datami wyścigów. Oczywiście, jeżeli jeszcze dojdzie na święta . Natomiast kalendarz z Rajdu Dakar od Diverse sam posiadam i powiem całkiem szczerze, iż jest bardzo ładny i estetyczny. Wybór zdjęć jest trafiony i nie znajdziecie „słabych miesięcy”. Do tego wszystkiego jest po prostu bardzo dobrze sformatowany, czysty i przejrzysty jako zwykły kalendarz. Szczerze go polecam.
Lego.. jedno z wielu
Pozycja oczywista i nieco ciężka do ulokowania, bo i rozpiętość cenowa jest ogromna. Faktem jest jednak, iż jeszcze kilka lat temu cieszyliśmy się, iż Lego wypuściło ekskluzywny zestaw Bugatti. Tymczasem teraz oferta dla fanów motoryzacji rozrosła się wręcz niewyobrażalnie. Od małego, urokliwego Defendera za kilka dyszek, przez Peugeota 9X8 z Le Mans 24h za kilkaset, aż po Ferrari Daytona SP3 za ponad tysiąc. Do tego, jeżeli ścisłym wymogiem nie są cztery kółka, mamy też do wyboru świetne zestawy motocyklowe jak BMW M 1000 RR, czy designerski zestaw Vespa 125. jeżeli ktoś lubi składać, to na pewno znajdzie się zestaw dla niego. Biorąc pod uwagę jak gwałtownie oferta jest poszerzana – na pewno znajdzie się też zestaw, którego jeszcze nie ma.
Ubranie z motywem motoryzacyjnym
Rzecz bardzo indywidualna, bo każdy lubi ubierać się inaczej, ale… przynajmniej praktyczna i wiadomo, iż przyda się na co dzień. Wybór jest praktycznie nieograniczony. jeżeli ktoś nie chce lub po prostu nie może np. do pracy chodzić w technicznym T-shircie oklejonym logotypami zespołów, to jest też sporo całkiem normalnych, codziennych ubrań z motywem motoryzacyjnym. Znów powiem z własnych doświadczeń, bo mamy rodzimego producenta, który robi fajne licencjonowane ubrania. Mowa o Diverse, od których mam ciuchy sygnowane Le Mans 24, m.in. świetna bluza na suwak z kapturem. Mam też t-shirty i spodnie dakarowe. Wszystkie te ubrania są dobrej jakości i nadają się do noszenia na co dzień. W sumie jakości są lepszej od choćby oficjalnych ubrań Williamsa, które po 10 praniach zaczynały się zmywać z logo sponsorów… (znaczek Mercedesa odpadł pierwszy ) . Warto pogrzebać też poza sklepami zespołów wyścigowych, bo np. bardzo fajne ubrania z motywem motoryzacyjnym ma także Pagani. Od razu uprzedzam, iż o ile chcecie obdarować kogokolwiek ubiorem z logo Ferrari, przygotujcie się na wydatek minimum 50% większy, niż jakikolwiek odpowiednik innej firmy / marki / zespołu. Ot, Czerwoni się cenią.
Traxxas TRX-4m
Wszelkiego typu modeli RC na rynku jest w tej chwili zatrzęsienie. Problem w tym, iż większość to zabawki, a większość tej większości to tandetne chińskie zabawki, które będą sprawiać wyłącznie problemy i wywoływać frustrację. Wtedy z pomocą przychodzę ja, wieloletni modelarz, oraz właściciel powyższego modelu. Ok – posiada go mój syn, ale to nie znaczy, iż czasem nie wpadnie w moje ręce . Jest to model crawlera, czyli pojazdu do jazdy typowo terenowej, w skali 1:18. Jego główne zalety? Wszystko dostajemy w pudełku. Ładowarka do akumulatora jest podłączana pod zwykły port USB, więc można go ładować choćby w polu z power banku. W dodatku sam akumulator wystarcza, zależnie od warunków, choćby na 40 minut zabawy. Sam sprzęt jest niezwykle sprawny jak na swój rozmiar. Nie boi się wody, choćby kompletnego zalania, kurzu, błota. Niczego. Auto nie jest najszybsze, bo nie do takiej jazdy jest przeznaczone i to bardzo dobrze. Szybkie modele nie nadają się do jazdy nigdzie poza torem, bo po prostu przestrzeń jest zbyt mała. jeżeli ktoś uważa, iż wyjazd na ulicę i dzida po prostej mu wystarczą, to ostrzegam, iż znudzi się bardzo szybko.
Jego największą zaletą jest jednak rozmiar. Można go wziąć ze sobą dosłownie wszędzie. Natomiast gdy wyjść się nie da… wystarczy wziąć parę kartonów, książek i poduszek, czy choćby zwinięty koc i mamy tor terenowy w domu. Serio – zabawę można przygotować dosłownie z wszystkiego. Ja z resztek kartonów porobiłem choćby gotowe przeszkody z użyciem kleju na gorąco. Rozrywka gwarantowana w każdych warunkach.
Jeśli natomiast ktoś się wciągnie, to sprzęt można rozbudowywać i dokładać najróżniejsze akcesoria. Od wymiany przełożeń, elementów zawierzenia na metalowe, dociążania kół by wjeżdżać na bardziej strome podjazdy, przez dodatkowe oświetlenie, a choćby przyczepkę. Wybór jest przeogromny.
Szkolenie Fastline Academy lub wycieczka motoryzacyjna
Znów będę opierał się na własnych doświadczeniach, ale to chyba dobrze, skoro prezent jest sprawdzony – prawda? Szkolenie jazdy sportowej z Fastline zaliczyłem rok temu, o czym poczytacie tutaj. Jest to chyba jeden z najlepszych, najfajniejszych podarunków dla pasjonata wyścigów, jaki można mu podarować. Kontakt z torem, z prawdziwą jazdą na limicie. Czucie samochodu nieustannie walczącego z przyczepnością, niedogrzane opony… to jest to!
Niestety jest to także jeden z najdroższych prezentów, oczywiście poza samym samochodem. Osobiście uważam, iż dużo ważniejsze od przedmiotów są emocje i wspomnienia, które można podarować. Wspomnienia, które przez lata wywołują uśmiech na twarzy. Dlatego, jeżeli szkolenie Fastline za ponad dwa tysiące złotych jest poza zasięgiem (a można celować i wyżej – pełen katalogu TU), to wybór jest o wiele większy. Można komuś podarować bilety na Rajd Polski 2024, który znów będzie rundą WRC. Można podarować bilet na europejski wyścig WEC z Kubicą na torze. Ceny zaczynają się już od 52 euro za cały weekend. Cały wyjazd można zamknąć w kwocie niższej niż wymienione wyżej szkolenie. Wejście na European Le Mans Series to raptem kilkanaście euro. To cena za bilet z wejściem do padoku i na prosta startową z grid walkiem! Może to być świetny pomysł na weekendowy wypad, bo przy ELMS można wybierać z torów jak Paul Ricard obok Marsylii, legendarnego Spa, Imoli, Barcelony, Mugello, czy Portimao.
Można pojechać też na Baja Poland i zobaczyć rajd cross-country. Można pojechać / polecieć na jakikolwiek z torów w zasięgu tanich linii lotniczych. Wierzcie mi – na obiektach typu Spa, Imola i innych coś się dzieje niemal non stop. Od zlotu starych aut, przez wyścigi przerobionych Garbusów na dystansie całej doby, czy serie wyścigowe klasyków typu słynna grupa C. Coś tam zawsze jest do zobaczenia.
Można wreszcie po prostu polecieć do Niemiec, czy Włoch. Zwiedzić tam wspaniałe muzea Audi, BMW, Porsche, Mercedesa, VW, Alfy Romeo, Fiata, Ferrari, Pagani, Lamborghini, zwiedzić fabryki… Wyliczać da się bez końca, ale to kontakt z motoryzacją i motorsportem jest najlepszym prezentem, jakim można kogoś obdarować.