Kubica o idolu z gazety, byciu mechanikiem i tym co najłatwiej „otwiera rany”

3 godzin temu



To był chyba najdłuższy wywiad z Robertem Kubicą od lat. Włoska edycja motorsport.com opublikowała dziś prawie 90-minutową rozmowę z naszym kierowcą, odnoszącą się do całej jego kariery.

„Nowości” w tej rozmowie było bardzo kilka i większość historii opowiadanych przez Roberta już słyszeliśmy, ale i tak dobrze mi się ją dla Was tłumaczyło. Poniżej przedstawiam najciekawsze według mnie fragmenty.

Wywiad zaczyna się oczywiście od początków Roberta z autami czyli od zobaczenia w sklepie w wieku 4 lat zabawkowego Jeepa, którego Robert potem dostał na urodziny i gwiazdkę.

Karting

Potem zaczęła się przygoda z kartingiem. Robert podkreślał w wywiadzie to, o czym mówił już w wielu rozmowach – iż Polska nie ma dużych tradycji motorsportowych i iż silniejsze zawsze u nas były rajdy. Brak motorsportowej kultury sprawił, iż czuł się na zagranicznych zawodach jak ktoś z egzotycznego kraju.



Polak został zapytany o swojego idola z młodzieńczych lat i wzór, jaki w czasach kartingu starał się naśladować.

„Była taka gazeta „Vroom”, która była bardzo znana we Włoszech. Do nas docierała raz na miesiąc i to jeszcze taka sprzed kilku miesięcy. Nie umiałem wtedy włoskiego, ale patrzyłem na zdjęcia, śledziłem wyniki, klasyfikacje. To była rzeczywistość, której ludzie dziś nie mogą zrozumieć. Ale tak wyglądały sprawy w Polsce gdy jeździłem i miałem 8-12 lat” – wspomina Robert.

„Wtedy, po lekturze tych gazet, moim idolem – tak można powiedzieć – stał się Danilo Rossi, z którym potem spotkałem się chyba zimą 1997 roku. W Polsce był wtedy śnieg i nie można było jeździć więc ojciec zabrał mnie pomiędzy Świętami a Nowym Rokiem do Włoch. Pojechaliśmy akurat na lokalny tor Danilo i miałem szczęście go wtedy poznać. To on potem odegrał kluczową rolę w moich przenosinach do CRG” – dodaje Kubica.

Widać, iż kierowca z dużym sentymentem wspomina czasy kartingu.



„Startowałem we Włoszech jako prywatny kierowca. Przyjeżdżałem na rundy z moim tatą i mechanikiem. Mieliśmy używane ramy Tonykart i Vortexa oraz silnik w starszej specyfikacji. Wszystko było w standardzie, bez modyfikacji, które mieli inni” – mówi Robert.

Robert podkreśla, iż w tej chwili sprawy się zmieniły i mamy wielu kierowców z polski – nie tylko w kartingu.

„Mamy też wielu Polaków w Formule 4, był również w Formule 3 w ubiegłym roku. Inni zaczynają przecierać swoje szlaki, tak jak kiedyś ja. Przym ja nie sądziłem, iż będzie dla mnie coś poza gokartami, jakakolwiek przyszłość. Mając 12-13 lat myślałem, iż będę jeździł w gokartach już zawsze. Bardzo to lubiłem, miałem mnóśtwo frajdy i to było najpiękniejsze gdy wygrywałem i walczyłem o zwycięstwa. Żyłem w pewnej bajce” – mówi Robert.

Robert zwraca przy tym też uwagę – po raz kolejny zresztą – na zmianę podejścia obecnych młodych kierowców kartingowych, którzy określają się mianem „przyszły kierowca Formuły 1”.

Kierowca przyznaje, iż bardzo płakał, gdy w okresie 2000 ojciec powiedział mu, iż to będzie jego ostatni rok w kartingu. Młody Kubica nie chciał przenosić się do bolidów.

Bolidy

Ostatecznie zaczął starty w F3 w 2001 roku, ale pierwsze lata nie były usłane różami.

„Nie miałem szans na GP2 i mając 20 lat wiedziałem, iż albo osiągnę sukces, albo będę musiał realizować jakiś plan B. Dla mnie tym planem B było na przykład zostanie mechanikem w gokartach. To była moja poduszka bezpieczeństwa. Pomagałem już wcześniej jednemu zespołowi i towarzyszyła mi przy tym wielka satysfakcja. Dokręcanie śrubek, ustawianie silnika – dawały mi prawie największą frajdę – zaraz po jeżdżeniu. Cały żyłem przygotowaniem gokarta, udzielaniem rad” – mówi Robert.

Dopiero triumf w 2005 roku w World Series by Renault dał mu wielką szansę, z której wyśmienicie skorzystał. W nagrodę za tytuł otrzymał pół dnia testowego z Renault w Barcelonie.

„Stałem przy barierze w ostatnim sektorze razem z moim managerem Daniele Morellim i patrzyłem na bolidy. Nie sądziłem, iż będę w stanie przejechać te zakręty z taką prędkością. Jakby tego było mało, z Toyoty Ralpha Schumachera wyciekł olej w dwóch ostatnich zakrętach. Posypali je neutralizatorem, ale to i tak ograniczyło moje przejazdy” – mówi Robert, który przyznaje, iż nie wiązał z tym testem wielkich nadziei.

„To i tak pozostał najpiękniejszy i najszybszy bolid Formuły 1, jakim jeździłem w mojej karierze” – powiedział Robert.

Formuła 1

Pół roku później zadebiutował on w Formule 1. W BMW Sauber zastąpił Jacquesa Villeneuva.

„Szczerze mówiąc, coś wisiało w powietrzu, iż szefowie BMW chcą mnie umieścić w samochodzie. Była to oczywiście bardzo delikatna kwestia. Zastąpiłem byłego mistrza świata F1 i – ujmijmy to delikatnie – przez wiele lat nie byłem ulubieńcem Jacquesa. Ale takie jest życie” – mówi Kubica.

Na Węgrzech dostał się do Q3, a potem ukończył rywalizację w punktach. Niestety 7. miejsce zostało mu odebrane przez dyskwalifikację. Co ciekawe, dziś Kubica mówi, iż gdyby miał możliwość powtórzyć jakiś wyścig F1 ze swojej kariery, to zastanawiałby się właśnie nad GP Węgier 2006.

„To było niesamowite przeżycie. Ale ten wyścig chciałbym przeżyć jeszcze raz. I nie ze względu na emocje, a dla tego, iż niestety popełniłem błąd w wyścigu. Ostatecznie ukończyłem go w punktach, ale niestety za sprawą wycieku z gaśnicy mój bolid był zbyt lekki. Prawdę mówiąc w pewnym momencie wyścigu poczułem dziwny zapach w kokpicie” – przyznaje Robert.



W wywiadzie nie zabrakło też wielokrotnie omawianej kwestii wypadku w Kanadzie w 2007 roku czy późniejszych decyzji BMW, które w okresie 2008 być może pozbawiły Kubicy szansy na walkę o mistrzostwo świata Formuły 1.

Jak mówi Robert, w BMW funkcjonowało bardziej korporacyjne podejście do Formuły 1. Działania „prawdziwego zespołu wyścigowego” Robert doświadczył w okresie 2010 z Renault. Dziś przyznaje, iż to był najlepszy rok w jego karierze o ile chodzi o jazdę.

„To był piękny rok nie tylko na torze, ale również poza nim. To był jeszcze duch pięknych lat Renault i podejścia, które trzeba mieć w wyścigach. Mimo braku możliwości walki o najwyższe wyniki, etyka i ambicje cały czas były wysokie w Enstone” – zaznacza Robert.

Wypadek

Drugiego sezonu z ekipą niestety nie było mu dane przejechać za sprawą wypadku rajdowego. Kubica przyznaje, iż to wydarzenie i lata po nim, bardzo mocno zmieniły go jako człowieka.



„Mogę już o tym mówić otwarcie i nie jest to kwestia, która destabilizuje mnie psychicznie. To duża część mojego życia i wpłynęła na całą przyszłość w bardzo mocny sposób. Mam nadzieję, iż jeszcze wiele ważnych rzeczy przede mną. Przeszłości nie da się zmienić. Myślę, iż mój charakter, to, iż jestem trochę uparty, pomogły mi w całej sytuacji” – mówi Kubica.

„Patrząc na to z perspektywy, myślę, iż osiągnąłem bardzo dużo bo przezwyciężyłem moje ograniczenia i wróciłem do normalnego funkcjonowania, chociaż w mojej głowie działo się bardzo dużo gdy nie mogłem robić rzeczy w dotychczasowy sposób. przez cały czas uważam jednak, iż jestem szczęściarzem, bo moja pasja zmieniła się w moją pracę” – dodaje Robert.

Przyznaje on jednak, iż jest jedna kwestia, która najłatwiej „otwiera” dane rany.

„Ten czerwony kombinezon, którego byłem tak bliski założenia w 2012 roku. To coś, o czym po wypadku myśli się najtrudniej, również w kontekście sportowym” – mówi Robert.

W małej części rozmowa dotyczyła kilkuletniej przygody rajdowej Kubicy.



„Rajdy to moja druga pasja. Niestety odegrała ona fundamentalną rolę w tym, iż moja przygoda z motorsportem miała zarówno dobre, jak i złe strony” – mówi Robert. Przyznaje on jednak, iż rajdy odegrały bardzo dużą rolę w jego rehabilitacji po wypadku.

Kubica ponownie powtórzył, iż za jedną z największych straconych szans w swojej karierze uznaje odrzucenie kontraktu na bycie kierowcą fabrycznym Citroena po sezonie 2013. Brak pilota i pewności rywalizacji na najwyższym poziomie sprawiły jednak, iż zdecydował się na program prywatny.

Dość kilka w rozmowie poświęcono powrotowi do Formuły 1 z Williamsem. Kubica podkreśla, iż przez cały czas uważa to za jedno z największych osiągnięć swojej kariery i po części jest wdzięczny ekipie z Grove za danie mu szansy.

Mówiąc o wyścigach długodystansowych, kierowca bardzo żałował straconych szans na zwycięstwo w 24h Le Mans w kategorii LMP2. Jednocześnie chwalił ubiegłoroczne wyniki w hypercarach, podkreślając mało czasu w przygotowania do sezonu.



Teraz Robert szykuje się do kolejnego roku w wyścigach długodystansowych – drugiego z Ferrari AF Corse #499.

„Nie mogę doczekać się startu sezonu. Jesteśmy w fazie przygotowań i jestem zaskoczony tym, iż mijają kolejne lata, a moja rządza jazdy i ekscytacja, iż to się znów zaczyna, są zawsze bardzo wysokie. Co roku podchodzę do startu sezonu bardzo pozytywnie, a w tym może choćby bardziej” – mówi Robert.

Cały wywiad obejrzycie poniżej:





Idź do oryginalnego materiału