Legia Warszawa w niedzielę pokonała u siebie Pogoń Szczecin 1:0. Więcej jednak niż o samym spotkaniu dyskutuje się o tym, co stało na trybunach. A tam nieoczekiwanym gościem był... Janusz Waluś. Mężczyznę zaproszono choćby na "gniazdo" Żylety, skandowano jego nazwisko, a choćby wywieszono baner z jego podobizną i napisem "Pozostań silny, bracie". Nic więc dziwnego, iż wokół tych wydarzeń rozpętał się gigantyczny skandal.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy sędziowie powinni być karani za złe decyzje? Kosecki: Dla nich już największą karą jest hejt w Internecie
Janusz Waluś na trybunie Legii. Jednoznaczne reakcje
Waluś 10 kwietnia 1993 roku zastrzelił Chrisa Haniego - przywódcę Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej i jednego z liderów Afrykańskiego Kongresu Narodowego, orędownika przemian w tym kraju i walki z apartheidem. Za swój czyn odsiedział niemal 29 lat w więzieniu w Republice Południowej Afryki, ale w końcu wyszedł na wolność i pod koniec zeszłego roku wrócił do Polski. Zanim to nastąpiło, w niektórych środowiskach narodowych wytworzył się mit Walusia jako bohatera walki z komunizmem czy "ostatniego żołnierza wyklętego". W rzeczywistości mężczyzna związany był z Afrykanerskim Ruchem Oporu - skrajnie prawicową, rasistowską organizacją, odwołującą się do symboliki nazistowskiej.
W mediach społecznościowych obecność Walusia na trybunach Legii wzbudziła skrajne emocje. "Fajnych bohaterów tam macie", "Hańba dla miasta", "Morderca, terrorysta, rasista. Nigdy nie było mi tak wstyd, iż jestem kibicem Legii" - pisali zażenowani internauci. Do sprawy odniósł się także Wojciech Kowalczyk.
Kowalczykowi szkoda było słów po tym, co zrobili kibice Legii. "Nie chce mi się"
Były napastnik reprezentacji Polski, który w latach 90. sam występował w Legii Warszawa, został poproszony o komentarz w programie "Liga Minus" na kanale WeszłoTV. Jak zareagował? Tylko głęboko westchnął i wypalił wprost: "Dajmy spokój. Nie chce mi się na ten temat rozmawiać, bo jak się odpalę na temat polityki i morderców, to znowu nas zdejmą. Nie chce mi się. Innego dnia...". Wcześniej zasugerował, iż to, co działo się na trybunach, to po prostu "patologia".
W samym meczu padł wynik 1:0 dla Legii. Jedyną bramkę już w czwartej minucie zdobył Mileta Rajović, który wykorzystał rzut karny.