Amanda Anisimova była jednym z największych zaskoczeń tegorocznego Wimbledonu. Dotarła aż do finału, po drodze eliminując m.in. liderkę rankingu WTA Arynę Sabalenkę. W decydującym o tytule starciu trafiła jednak na mur w postaci Igi Świątek. I był to mur nie do przebicia. Ba, Amerykanka nie była w stanie urwać Polce choćby gema i poniosła srogą porażkę - 0:6, 0:6. Wydawało się, iż będzie miała okazję do rewanżu w WTA 1000 w Cincinnati.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem
Bezsilność Amandy Anisimovej. Zadecydowały końcówki setów
W poniedziałek Anisimova rywalizowała z Anną Kalinskają w trzeciej rundzie turnieju. Faworytką była Amerykanka. Nie dość, iż zajmuje wyższe miejsce w rankingu - jest ósma, a rywalka 34. - to mogła też pochwalić się lepszym bilansem bezpośrednich meczów. Panie mierzyły się tylko raz i górą była właśnie Anisimova - w Toronto w 2024 roku Rosjanka skreczowała.
Drugi pojedynek pań nie zaczął się jednak najlepiej dla Amerykanki. Już w trzecim gemie nie utrzymała własnego podania i została przełamana do 15. I choć błyskawicznie odgryzła się przeciwniczce, wyrównując na 2:2, to długo się nie cieszyła. Musiała się mocno napracować, by stawić czoła Rosjance. W siódmym gemie znów znalazła się pod ścianą. Kalinskaja miała choćby dwa break pointy, ale Amerykanka wyszła z opresji. Ta sztuka nie udała jej się w 11. gemie. Kiedy wydawało się, iż dojdzie do tie-breaka, Rosjanka przełamała Anisimovą, a po chwili do 0 wygrała przy własnym serwisie, triumfując w całym secie 7:5.
Druga partia miała bardzo podobny przebieg. Znów błyskawiczne przełamanie ze strony Rosjanki, a po chwili Anisimova doprowadziła do wyrównania (2:2). Gra toczyła się gem za gem, ale tym razem to Rosjanka była w nieco większych opałach. Musiała bronić serwisu w ósmej odsłonie tego seta, ale przełamać się nie dała. I to dodało jej nieco pewności siebie, a odebrało ją Amerykance. Dowód? Przełamanie w dziewiątym gemie, które znów okazało się kluczowe. W następnej odsłonie Kalinskaja wygrała przy własnym serwisie i wykorzystała już pierwszą piłkę meczową, zwyciężając 6:4 i w całym spotkaniu 2:0. Trwało ono godzinę i 42 minuty.
Amanda Anisimova - Anna Kalinkaja 5:7, 4:6
Zobacz też: 3 godziny i 9 minut! Sabalenka doprowadzona do pełnej frustracji.
Świątek przed szansą na ćwierćfinał
Tym samym Anisimova dość niespodziewanie pożegnała się z rywalizacją w Cincinnati. De facto był to jej pierwszy mecz w turnieju. Z racji rozstawienia zmagania rozpoczęła od drugiej rundy, a w niej rywalka wycofała się z gry. Mowa o Leolii Jeanjean. Anisimova nie będzie miała okazji do rewanżu na Świątek. To Kalinskaja bądź Jekatierina Aleksandrowa będzie rywalką Polki w ćwierćfinale, o ile nasza rodaczka do niego awansuje. By tak się stało, musi pokonać Soranę Cirsteę. Mecz Świątek z Rumunką odbędzie się już w środę 13 sierpnia, ale godzina jego rozpoczęcia nie pozostało znana.