Start sezonu WEC i F1, czyli dwóch głównych dyscyplin wyścigowych na świecie, już w ten weekend. Za nami także rundy testów przedsezonowych. Czego się z nich dowiedzieliśmy?
Red Bull testuje cierpliwość
Cóż, adekwatnie każdy „wynik” testów można podważyć, szczególnie w F1. Niemniej widać pewne wskazówki formy poszczególnych zespołów. Po pierwsze nie ma co się łudzić: choćby jeżeli nie było widać tego w testach, to Red Bull Racing będzie zespołem do pokonania w okresie 2024. Szczególnie z Verstappenem za kierownicą. Czy będzie to przewaga znana z sezonu 2023? Tego niestety nie wiemy. Niby w trybie wyścigowym Ferrari prezentowało się bardzo dobrze i nie zbierało łomotu od RBR, czasem choćby dystansując konkurencję. Wydaje się jednak niemożliwe, by zespół taki jak Red Bull, dysponujący tak gigantyczną przewagą w roku minionym, nie zachował choć części z niej na kolejny sezon. Podejrzewam, iż gdyby wystartowali choćby zeszłorocznym bolidem, wciąż byliby w walce o zwycięstwa. Dzięki tempie z zeszłego roku, mogli też wcześnie zająć się autem na sezon 2024. Dlatego ja nie daję się zwieść wynikom testów – na pewno nie zmarnowali tego czasu.
Red Bull Racing ma jednak inny problem, czyli afera z Christianem Hornerem. Czy afera w ogóle jest, czy nie ma, tego nie wiemy. Wiemy natomiast, iż zarządowi firmy Red Bull został już przekazany ponad 100 stronicowy raport z wewnętrznego dochodzenia. Tymczasem tak FIA, jak i Ford, czyli przyszły potężny partner zespołu RBR, domagają się rozstrzygnięcia tematu i dokładnych wyjaśnień. Ford choćby zarzucił Red Bullowi brak przejrzystości w całym temacie. Dlaczego to wszystko trwa tak długo? Co się dzieje wewnątrz Red Bulla, iż wciąż nie udało się zamknąć tematu? Przecież przecieki mówią o tym, iż sprawa jest wewnętrznie znana już przynajmniej od stycznia?
Kwestia jest, wydaje mi się, bardzo oczywista. To Christian Horner stworzył potęgę Red Bull Racing. Być może niektórzy już nie pamiętają, ale kiedy Horner rozpoczął kierowanie zespołem, działem technicznym kierował… Gunther Steiner. Tak, dziś wydaje nam się to absurdalne (no, przynajmniej mi). Christian po latach udzielił wywiadu, w którym mówił prost, iż Steiner był ciekawą osobistością, ale nie nadawał się na człowieka rządzącego techniką. Gdy tylko trafiła się okazja ściągnięcia Newey’a z McLarena, był to „no brainer”. Szczerze? Według mnie to najważniejszy transfer w historii F1 XXI wieku, jeżeli nie całej historii F1 w ogóle. Nie Hamiltona do Mercedsa, czy Ferrari. Nie Schumachera, nie Senny do Williamsa. To Newey z Hornerem zmienili „śmieszny zespół od napojów energetycznych” w potęgę, przed którą drżą największe koncerny motoryzacyjne, najpotężniejsze zespoły wyścigowe. Wszystko zaczęło się ponad 18 lat temu. Od tej pory zespół wygrał 6 tytułów w klasyfikacji konstruktorów i 7 wśród kierowców (z Vettelem i Verstappenem). Potencjalne wyrzucenie Hornera wiązałoby się z ryzykiem, iż wraz z nim odejdzie także Newey. Inne zespoły tylko czekają na taki smakowity kąsek. Wersja minimum jest taka, iż Newey po prostu zakończyłby karierę. W końcu już raz miał przerwę od Formuły 1. Tak czy siak, oznaczałoby to koniec czasu dominacji RBR. Nie twierdzę, iż team spadłby na koniec stawki, ale to Ci dwaj Panowie adekwatnie stworzyli podwaliny mistrzowskiego zespołu i bez nich… cóż, na pewno RBR byłby innym zespołem.
Także w tej chwili w siedzibie firmy Red Bull rozgrywa się niemały dramat. Jak nie zawalić programu F1 i milionów na niego wydanych? jeżeli w ogóle cokolwiek Horner zrobił, co z tym począć? Czy da się zamieść pod dywan „kobieto weź się do pracy”, czy „nie pier*ol mi tu babo” lub klepnięcie w tyłek? To wszystko w XXI wieku, w którym tzw. inkluzywność i równość wymuszają zatrudnianie nie kompetencji, ale konkretnej rasy, czy płci, bo każdego musi być po równo? Czy warto w ogóle w związku z tym narażać cały układ z potentatem takim jak Ford? Przecież w Stanach zagadnienie równości jest przeinaczone choćby bardziej niż w Europie, więc taki koncern nie może sobie pozwolić na rysę na wizerunku. Oto z jakimi dylematami mierzą się w tej chwili Panowie (i Panie oczywiście oraz osoby niebinarne – bądźmy inkluzywni!) w siedzibie Red Bulla. Ich decyzję mamy poznać dziś w nocy lub najpóźniej w środę.
Czerwoni tam, gdzie zwykle
Poza Red Bullem mamy Ferrari, które na testach prezentowało się nadspodziewanie dobrze. Jako fan Ferrari bardzo się cieszę. Jako fan dodaję też: nie po raz pierwszy Ferrari było niezłe na testach i tyle. Już dwa lata temu nieźle zaczęli sezon, a jak go skończyli – dobrze wiemy. Nie jestem także fanem zatrudniania celebryty Hamiltona. Nie twierdzę, iż jest złym kierowcą, zanim ktoś znów naskoczy na moją nietolerancję i krótkowzroczność (hy, hy). Po prostu uważam, iż te 100 milionów rocznie wprowadzi w zespole wyłącznie konflikty. Mamy Leclerca, który jest młody i powinien być rozwijany na mistrza świata. Ma do tego predyspozycje. Mamy też Hamiltona, który na pewno nie zaakceptuje bycia drugim kierowcą, a jest zdecydowanie bliżej końca kariery. Mamy wreszcie zespół Ferrari, który przez lata wypracował niespotykaną umiejętność tłamszenia jednego kierowcy na rzecz drugiego. Doprawiali to epizodem kłamania w żywe oczy, iż przecież oni nic nie robią, czym tylko pogarszali sprawę.
Wracając do obecnej formy zespołu. Nie jestem do końca przekonany wynikami testów. Myślę, iż Ferrari wciąż będzie za Red Bullem, ale ten dystans może być po prostu mniejszy, szczególnie w wyścigu, a to dobrze.
Mercedes i spółka
Jest też Mercedes, którego tempo pozostaje wielką niewiadomą. Przede wszystkim testy zaczęli bardzo słabo. Później zaczęli się dogadywać z autem, ale wciąż tempem było im bliżej do drugiej połowy pierwszej dziesiątki. Brytyjski dziennikarze bardzo wierzą i na siłę szukają dowodów, iż u Mercedesa jest lepiej, niż to wygląda. Ja jednak nie jestem przekonany. Dziwne natomiast, iż Ci sami dziennikarze nie trąbią tak o McLarenie. Zaczęli testy niby bez problemów, ale też nigdzie nie widać poprawy tempa.
Zaskakująco dobrze wypada za to Alfa, WRÓĆ! Audi, WRÓĆ! Sauber, WRÓĆ! Zespół Kick Sauber. Być może będą w stanie regularnie meldować się w TOP10. Sauber ma natomiast ostatnio inny problem, bo po padoku krążą plotki, iż Audi może zrezygnować z wejścia do F1. W grupie VW, jak i w całej niemieckiej motoryzacji, nie dzieje się ostatnio najlepiej. Elektryyyyyyyykiiii, sprzedaję elektryyyyyyyki! Taaaanio z dofinansowaaaaaanieeeem! Te hasła przestały działać. Ile w tych plotkach prawdy, dowiemy się pewnie w trakcie sezonu. Niemniej niemieckie koncerny już pokazywały, iż z dnia na dzień potrafią wykonać „pull the plug” na programach wyścigowych, więc zaskoczenia by nie było.
Jeśli coś zaskoczyło negatywnie podczas tych testów, to z pewnością forma Alpine, które zdaje się staczać w kierunku tyłu stawki. Znów mówią, iż są świadomi „odważnego podejścia” do tematu jednostki napędowej i iż ona może być najsłabszym elementem bolidu. Tylko iż podobne stwierdzenia wygłaszał jeszcze Cyril Abiteboul za czasów Renault. Ile lat można powtarzać to samo i nie zaliczać progresu, tylko równię pochyłą?
Tempo na trzy czwarte
Podczas testów nie błyszczał także Aston Martin, jakby zagrzewając sobie ciepłą posadę w środku stawki, po epizodzie walki na przedzie. Generalnie jednak do wyników testów podchodziłbym z dużym dystansem. Dość powiedzieć, iż najlepszy czas testów (Sainza) jest wciąż gorszy od czasu w pole position GP Bahrajnu 2023 o 0,2 sekundy.
Sainz jest w dodatku jedynym kierowcą ze ścisłej czołówki, który podczas testów poprawił swój czas z tamtych kwalifikacji. Nie zrobili tego ani Verstappen, ani Leclerc, ani Hamilton, czy Alonso. choćby Russell – mimo wykręcenia trzeciego czasu testów i dostępności miękkiej mieszanki oraz słabych wyników rok temu. Dlatego uważam, iż wszyscy kierowcy bardzo się wstrzymywali przed pokazaniem zbyt dobrego tempa, jedynie Sainz popełnił „gafę” chcąc się zareklamować . Kurtyna opadnie już za niecałe dwa dni i wtedy poznamy realny układ stawki.
Nowy sezon, nowe WEC
Niemal równolegle z F1 swoje testy przeprowadzała seria WEC. Niemal, bo przez problemy logistyczne testy zaliczyły kilka dni obsuwy. Całość odbywała się blisko F1, bo w Katarze. Długodystansowe Mistrzostwa Świata stoją przez rewolucyjnym sezonem. Wykluczono klasę LMP2, a miejsce aut GTE zajęły samochody GT3. Wynikiem ma być wyraźniejszy podział na klasy, a także większa stawka w każdej z nich. Jak na razie zamysł się sprawdza. W hypercarach skład wygląda naprawdę imponująco: Porsche, Toyota, Ferrari, BMW, Alpine, Cadillac, Peugeot, Lamborghini. Do tego Isotta Fraschini, jako mały producent, który będzie próbował utrzymać się w starciu z gigantami.
Nas najbardziej interesuje oczywiście forma Roberta Kubicy w Ferrari wystawianym jako prywatne, w barwach AF Corse. Śpieszę z dobrymi informacjami: tempo załogi żółtego Ferrari było naprawdę dobre już od pierwszych okrążeń. Panowie prezentowali się porównywalnie lub momentami choćby lepiej od dwóch oficjalnych załóg Ferrari, które mają za sobą już cały sezon w 499P. Myślę, iż jest to dobry prognostyk przed sezonem.
Porsche z profitami, Peugeot wciąż bez skrzydła
Mimo wielu przypuszczeń, spekulacji i zdjęć z testów, Peugeot 9X8 nie otrzymał zapowiadanego skrzydła. Czy to zdjęcia z testów był fake’owe (w końcu możliwe w dobie AI), czy ta zmiana nie przyniosła oczekiwanej poprawy? Cóż, moim zdaniem tak gigantyczna zmiana filozofii samochodu, po prostu nie mogła zadziałać. Łatwiej skonstruować auto od zera, a tego zrobić nie można bo obecne podwozie jest już homologowane na pięć lat. Więcej moich rozważań na ten temat przeczytacie w podsumowaniu sezonu 2023.
Podczas testów zaskakująco dobrze wyglądało Porsche. Niemiecka marka zdaje się wreszcie korzystać z tego, iż ma program wyścigowy w Europie i w Stanach. Teoretycznie nabija więc znacznie większe przebiegi od konkurencji, co pozwala im lepiej poznać konstrukcję i szybciej ją poprawiać. Mało tego ma jeszcze zespoły klienckie. To daje aż pięć aut w stawce WEC! Ferrari ma 3, a reszta po dwa lub jedno. Nie wieżę, iż ta przewaga w końcu nie zacznie odbijać się na wynikach. Możemy to zobaczyć już w okresie 2024.
Tymczasem podczas testów nie błyszczała Toyota, choć to wciąż o niczym nie świadczy. Jednak permanentna obecność mistrzów świata gdzieś w środku stawki, musi dawać do myślenia. Gdzie w tym wszystkim jest wspomniany wcześniej Peugeot? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Przede wszystkim chyba WRESZCIE Francuzi zaliczyli bezproblemową jazdę. Najwyższa pora, bo ile lat można walczyć z wtopami jakościowymi, przy produkcji i projektowaniu komponentów? Natomiast co do tempa – wciąż nie jest to czoło stawki, ale odstęp od najlepszych wynosił średnio pół sekundy. Wciąż za dużo, ale jeżeli ten dystans się potwierdzi, to na niektórych torach, w sprzyjających warunkach, 9X8 może próbować meldować się na podium. Oby tak było.
Grupa pościgowa
Dla reszty, czyli Alpine, BMW, Isotty, czy Lamborghini będzie to z pewnością sezon wytężonej pracy i nauki. Zaczynają z rokiem straty w stosunku do innych. Z drugiej strony takie BMW swoją konstrukcję zna już nieźle, bo jeździło nią w IMSA. Na ile to pomoże w rywalizacji w WEC, dowiemy się już niedługo.
Dla odmiany stawka LMGT3 może zostać mocno przetasowana po przesiadce na nowe auta. Choć w czołówce sesji treningowych przez cały czas meldują się teamy takie jak D’Station, czy AF Corse, to sporo zespołów zdecydowanie ma problemy. Przykładem niech będzie Iron Dames. Panie nie tylko zaliczyły (jak wszyscy) przesiadkę z GTE na GT3, ale także zmianę marki z Porsche na Lamborghini. Wyraźnie jeszcze nie czują się we włoskim aucie tak komfortowo, jak w 911.
Warto natomiast wspomnieć, iż cała stawka GT3 mieści się tak w dwóch i pół sekundy. To zaś oznacza, iż ciasna rywalizacja z GTE, może być jeszcze ciaśniejsza w GT3, a to dobrze dla ścigania, prawda? jeżeli to wciąż nie przekonuje do śledzenia tej klasy, to może start Valentino Rossiego skłoni niezdecydowanych .
Wiele obietnic, wiele marzeń
Dwie czołowe dyscypliny wyścigowe świata startują już w najbliższy weekend! Sezony dopiero się skończyły, a już startują na nowo. W F1 liczymy, iż Verstappen znajdzie wreszcie godnego rywala i oby pierwszy wyścig nie zaorał tej nadziei. W WEC za to nie ma adekwatnie wątpliwości, iż stoimy u progu niesamowitego sezonu, który obiecuje naprawdę wiele. Oby wszystkie te założenia spełnił.