Polacy mieli szansę, żeby uciszyć tłum słoweńskich kibiców zgromadzonych pod Letalnicą. W planickiej dolinie kolejny raz ogrom fanów czekał na święto i świetny wynik ich zawodników. Niektórzy pewnie myśleli choćby o zwycięstwie, ale skończyło się na wyrównanej walce z naszą kadrą o najniższy stopień podium.
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy skoczkowie mają nowego trenera. Thurnbichler się pożegnał
Kos otworzył Polakom szansę. A potem klasę pokazał Lanisek
Po pierwszej grupie pierwszej serii i znakomitym locie na 231 metrów Piotra Żyły Polacy byli choćby blisko prowadzenia. Wyprzedzili ich tylko Austriacy, dzięki zagrywce z obniżeniem belki przez Andreasa Widhoelzla i locie o pół metra dalej od Żyły autorstwa zdobywcy Kryształowej Kuli Daniela Tschofeniga. - Złapałem gdzieś tam trochę powietrza, a jak w Planicy to jest trochę powietrza pod nartę, to jest coś pięknego - śmiał się już po konkursie Piotr Żyła, przyznając, iż miał w sobotę dobre czucie i świetnie bawił się w trakcie zawodów.
W nieco gorszym humorze mógł być Aleksander Zniszczoł. To po jego skoku w drugiej grupie serii otwierającej rywalizację w Planicy straciliśmy najwięcej do rywali. 204 metry sprawiły, iż spadliśmy poza podium i wydawało się, iż nic tu się już nie zmieni.
Jednak zwrot nastąpił już w pierwszej grupie drugiej serii konkursu, gdy swoją próbę zawalił Słoweniec Lovro Kos. Tylko 193 metry u rywali i dla Polaków otworzyła się szansa. Po niezłych lotach Żyły (218 metrów) i świetnym Zniszczoła (226 metrów) wytworzyła się choćby przewaga, przy której można było zachować nadzieję na podium. Niestety, już po drugim skoku Kamila Stocha (220,5 metra), Polacy spadli o 3,6 punktu za Słoweńców, których z powrotem na podium wyprowadził Timi Zajc (227,5 metra). W ostatniej grupie niestety klasę potwierdził Anze Lanisek (234,5 metra), który skoczył znacznie lepiej od Pawła Wąska (222 metry). Pokazał tym lotem wielką klasę. - Starałem się skupić na tym, żeby jak najlepiej wykonać swoją pracę, żeby ten skok był jak najlepszy. I cóż, Anze okazał się zbyt dobry - ocenił po wszystkim Wąsek.
Thurnbichler nie denerwował się przed ostatnim skokiem. "Ogółem było to dobre show"
Skończyło się na czwartym miejscu. Szkoda, bo chciałoby się, żeby w końcu drużynie udało się osiągnąć dobry wynik. Z drugiej strony wciąż widać było, iż Polakom - choć o wiele mniej niż przez resztę sezonu - brakowało do najlepszych.
- Myślę, iż jako drużyna pokazaliśmy się dzisiaj z fajnej strony, z takiej walecznej - mówił Paweł Wąsek. - Było blisko, walczyliśmy dziś mocno i zawodnicy wreszcie pokazali formę, którą dotąd prezentowali głównie na treningach. Wciąż pozostało w tym trochę niewykorzystanego potencjału, ale miło było widzieć chłopaków latających tak świetnie - wskazał Thomas Thurnbichler.
- Czy byłem nerwowy przed ostatnim skokiem? Nie. Wiedziałem, iż wywalczenie podium będzie możliwe, jeżeli Paweł odda jeden ze swoich najlepszych skoków. Może przy jakimś małym błędzie Anze to mogłoby się udać. Ale on poleciał niesamowicie, a Pawłowi zdarzył się skok z błędem. Ale ogółem to było dobre show i świetne latanie - podsumował trener polskich skoczków, dla którego był to ostatni konkurs drużynowy w tej roli.
Lanisek pod wrażeniem walki Polaków. "To było imponujące"
Po wszystkim zaczepiliśmy trenera Słoweńców Roberta Hrgotę, czy nie mogli nam ten raz odpuścić w walce o podium. - Przecież podaliśmy wam rękę, mogliście z tego skorzystać, ha, ha - śmiał się szkoleniowiec, mając na myśli drugi skok Lovro Kosa. - Cóż, dziś liczyło się korzystanie na błędach i to, żeby popełnić ich jak najmniej. Najwyraźniej wyszło na to, iż my byliśmy minimalnie lepsi, może w ogólnym rozrachunku popełniliśmy ich mniej. Ale Polacy walczyli dzielnie i świetnie było tak rywalizować. Mam nadzieję, iż jeszcze nie raz zmierzymy się w takich konkursach i może wtedy wynik będzie inny - dodał Hrgota.
Anze Lanisek pokazał klasę nie tylko na skoczni, ale i po konkursie, mówiąc o walce z polską kadrą. - Mój skok był naprawdę dobry, świetnie się czułem. Nie denerwowałem się przed nim, oddałem go tak, jak powinienem i mogliśmy się cieszyć z podium. Ale chciałbym docenić to, co zrobili Polacy. Walczyli i rywalizowali z nami na równi, a wiemy, jak wyglądał ich sezon. To było imponujące i bardzo im tego gratuluję. Świetnie wykonana robota, szkoda, iż skończyli poza podium, ale na szczęście my możemy się nim cieszyć - mówił skoczek, który zapewnił Słoweńcom trzecie miejsce.
Kolejne zwycięstwo tej zimy odnieśli Austriacy, którzy powoli pieczętują swój znakomity sezon. Za nimi zawody skończyli Niemcy, a konkurs zamykał im ostatni skok w karierze Markusa Eisenbichlera, przy którym na wybiegu skoczni pojawił się jego fanklub i cała niemiecka kadra. To na pewno jedna z tych chwil, które skoczek zapamięta do końca życia.
Podium na koniec sezonu? Wymarzony scenariusz dla Polaków
Ostatecznie Polakom do podium w Planicy zabrakło 26,6 punktu. Ostatni raz w drużynówce stali na nim jeszcze w 2023 roku, podczas pierwszego sezonu Thurnbichlera w Polsce, gdy bez świetnego wówczas Dawida Kubackiego, który przeżywał osobisty dramat, gdy o życie walczyła jego żona, kadrze w składzie Piotr Żyła, Paweł Wąsek, Aleksander Zniszczoł i Kamil Stoch udało się wywalczyć trzecie miejsce za Austriakami i Słoweńcami.
Tak, może to symboliczne, ale Polacy skakali w takim zestawieniu jak w sobotę w Planicy, tylko w innej kolejności. W pełni wymowne byłoby, gdyby w Słowenii też się udało.
Ale tu było czwarte miejsce, pierwsze od 392 dni. Poprzednie przyszło rok temu w Lahti, dzień przed premierowym indywidualnym podium Aleksandra Zniszczoła. Wtedy w ostatnim konkursie sezonu w Planicy Zniszczoł stanął na "pudle" jeszcze raz. Może to dobra wróżba przed niedzielą i finałem Pucharu Świata? Może doczekamy się drugiego podium po trzecim miejscu Pawła Wąska z Lahti? Byłoby to wymarzone polskie zakończenie tego kolejnego trudnego sezonu. I piękne pożegnanie z kadrą trenera Thomasa Thurnbichlera. Początek niedzielnych zawodów o 9:30. Relacja na żywo na Sport.pl.