Życie go nie rozpieszczało. Nigdy nie poznał swojego biologicznego ojca. Nie zajmowała się nim też biologiczna matka. Wychowanie spoczywało na barkach dziadka i babci. Drugie imię Jana – Osvald, to właśnie imię dziadka, który adekwatnie był dla niego ojcem. To dziadek Osvald przemierzał z wnukiem Danię i pokazywał mu jak jeździ Ole Olsen. To on kupił mu pierwszy motorower. To dziadek skutecznie pielęgnował zainteresowanie małego Jana do żużla i to on dopingował go podczas pierwszych treningów na torze w Fjelsted.
– Pamiętam, iż miałem trzy lata, gdy jeździłem już sam małym ciągnikiem, choć wiem, iż brzmi to nieprawdopodobnie. Gdy miałem cztery i pół roku, prowadziłem fiata 500, takiego bez dachu i drzwi. W wieku lat sześciu miałem swój pierwszy motorek, który musiał dla mnie zbudować dziadek, ponieważ byłem bardzo mikrego wzrostu. Mieliśmy niewielką farmę warzywną i tam też powstał mały tor, na którym zacząłem swoje treningi. Po raz pierwszy, tak na poważnie, ścigałem się na torze w Fjelsted, gdy miałem trzynaście lat, czyli w 1976 roku – wspominał niegdyś dla nas były żużlowiec.
OBSZERNY WYWIAD Z JANEM O. PEDERSENEM
W 1991 na Ullevi w Goeteborgu dokonał tego, o czym marzy każdy żużlowiec – zdobył tytuł mistrza świata.
– Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. W dniu imprezy zostałem w domu pod Göteborgiem, ale miało to swoje pewne uzasadnienie. Poprzednie dwa finały odbyły się beze mnie. W 1989 roku, pięć dni przed turniejem w Monachium, odniosłem kontuzję. W 1990, przed finałem w Bradford, historia się powtórzyła, tylko iż dziesięć dni przed rywalizacją. Tym razem postanowiłem nie kusić losu. Zostałem w domu. Na stadion pojechali moimi mechanicy – John Olsen i Hans Rosendal. Silniki były przygotowane na finał od Otto Weissa. Ja w samotności szykowałem się mentalnie. Na stadion dotarłem dopiero półtorej godziny przed zawodami. Zawody wygrałem i zaczęła się niesamowita radość, ale jednocześnie szaleństwo z przemieszczaniem się. Pędziłem prosto ze stadionu na prom, który o północy odpływał do Danii. Następnego dnia miałem duńską Superligę w Saeby. A na promie tłum fanów i było fajnie, lekkie świętowanie tytułu. Wtedy też zaczęło do mnie docierać, iż jestem najlepszym żużlowcem świata. Do hotelu wpadłem o 4 nad ranem. Przespałem się i pojechałem na mecz, który zaczynał się o 12. Po spotkaniu miałem zamówiony prywatny czarter, którym dostałem się do Odense, gdzie z kolei byłem gościem duńskiej telewizji w programie emitowanym na żywo – wspominał nam Duńczyk.
Karierę Pedersena brutalnie przerwała kontuzja zaledwie 8 miesięcy po zdobyciu upragnionego tytułu. Podczas zawodów na torze Lovelbanen obok Viborg zalicza upadek, który kończy się dla niego dramatycznie – kontuzją kręgosłupa, która przekreśla jego dalszą jazdę. – Kontuzja przytrafiła się, gdy miałem zaledwie 29 lat i mogłem, jestem tego pewien, osiągnąć więcej. Złamałem cztery kręgi, ale sądzę, iż jestem w lepszym położeniu niż Erik czy Per Jonsson. Ile lat wracałem do jako takiej sprawności? W moim przypadku to były cztery lata ciężkiej pracy. Nie mówiąc o myślach, które masz w głowie. W końcu się z tym pogodziłem i zacząłem starać się żyć dalej. To bardzo ważne, aby wszystko poukładać sobie w głowie – wspominał.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Drabik będzie jeszcze lepszy w GKM?! Mówi o tym otwarcie!
Żużel. Zmarzlik zgarnia Złote Koło 2025! TOP 10 sezonu Michała Korościela (WYNIKI)
Żużel. Zapytaliśmy Kazika o… żużel! Wspomniał bieg Szczakiel vs Mauger!

3 godzin temu















