Nie trzeba było długo czekać na pierwszą aferę wokół tegorocznego cyklu Grand Prix. W sobotę gorąco zrobiło się tuż po sprincie, gdy spóźniony Bartosz Zmarzlik został przesunięty na koniec kolejki przy wyborze numeru startowego. Obrońca tytułu i organizatorzy inaczej patrzą na tę sytuację.
Wszystko rozchodziło się o to, co wydarzyło się tuż po sprincie wygranym przez Zmarzlika. Polak nie wyrobił się w określonym czasie i zdecydowano, iż wybieranie numerów rozpocznie się od drugiego w specjalnym wyścigu Brady’ego Kurtza. 30-latek musiał się zadowolić niechcianym numerem startowym – „trójką”.
Gdy Zmarzlik odbierał swój numer widać było jego niezadowolenie. Tłumaczył on całą sprawę tym, iż udzielał wywiadów dla oficjalnych mediów cyklu i przez to nie zdążył stawić się na czas. Po zawodach dodawał, iż wziął sytuację „na klatę” i gwałtownie przestał się tym denerwować.
Żużel. Zmarzlik mówi o aferze po sprincie i wielkim triumfie! Wziął to na klatę! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Stało się. Zmarzlik już wyprzedził Rickardssona! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Wesele Zmarzlika i Jagiellonki z karkówką w tle, czyli GP Landshut (REPORTAŻ) – PoBandzie – Portal Sportowy
Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy, zupełnie inne zdanie mają w tym temacie organizatorzy cyklu Grand Prix. Według nich Zmarzlik miał mieć więcej czasu niż trzy-cztery minuty, a spóźnić się miał przez krótką pogawędkę – odbywającą się już po wspomnianych wywiadach – z trenerem kadry narodowej – Rafałem Dobruckim. Rozważano różne scenariusze, ale ostatecznie przestawiono Polaka na koniec kolejki.
– Z tego co wiem, to jest prawdą, iż Bartek tam gdzieś po drodze z Rafałem Dobruckim parę zdań wymienił. Bartek powinien już o tym wiedzieć, iż generalnie rzecz biorąc Castagna czy Morris nie patrzą jakoś pozytywnie w jego stronę. Pamiętamy przypadek kevlaru. Powiem przekornie. To jest błąd Bartka, bo to on powinien i jego team oraz ludzie wokół, również Rafał Dobrucki, zadbać o to, aby go na niczym nie złapać – mówił w naszym programie Lewoskrętni Remigiusz Substyk.
– o ile był tam jakiś określony czas, to ludzie wokół niego powinni zadbać o to, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Rozumiem, iż zawodnik ma prawo do błędów, jego zadaniem jest jeździć i może się zagubić. Po to ma ludzi wokół siebie, po to jeździ tam trener kadry czy ludzie z PZM, aby go czasem wspomóc i ponaglić w obowiązkach, aby do takich sytuacji nie dochodziło – dodał były arbiter.
Każda ze stron trzyma swoją wersję wydarzeń. Najważniejsze jest jednak to, iż afera po sprincie nie przełożyła się na końcowy wynik i Zmarzlik w znakomitym stylu rozpoczął cykl 2025. Po pierwszej rundzie jest liderem z 24 punktami na koncie i rozpoczął marsz po szóste złoto.