Pierwszą kategorią był szybki start – element, który, jak sam przyznaje Zmarzlik, nie należy do jego ulubionych. Wskazał więc trzykrotnego mistrza świata Nickiego Pedersena. Trudno się z nim nie zgodzić. Duńczyk przez lata słynął z piekielnie mocnych wyjść spod taśmy, po których rywale mogli tylko oglądać jego plecy.
Kolejne pytania dotyczyły perfekcyjnego wejścia w zakręt oraz kontroli nad motocyklem. Tutaj pięciokrotny mistrz świata bez wahania wskazał… samego siebie, sugerując, iż w tych aspektach nie ma sobie równych.
Żużel. Szwed przedwcześnie wrócił na tor? „Nie dawałem rady w 100%”
Pojawiła się również kategoria odporność psychiczna i ponownie, Zmarzlik postawił na siebie. Bez zaskoczenia, Polak wielokrotnie udowadniał, iż potrafi zachować zimną krew w najtrudniejszych momentach. Dobrym przykładem może być sezon 2023, kiedy to podczas przedostatniej rundy Grand Prix w Vojens został zdyskwalifikowany, ale mimo ogromnej presji i emocji, w ostatnich zawodach w Toruniu odniósł pewne zwycięstwo, sięgając po kolejny tytuł indywidualnego mistrza świata.
Żużel. Rok od odejścia wielkiej legendy Stali. Pamięć uczczona wystawą i pomnikiem (ZDJĘCIA)
Gdy przyszło do oceny siły fizycznej, Bartek nie wskazał konkretnego nazwiska. Z uśmiechem rzucił: Jest paru chłopaków. W kategorii hamowanie i przyspieszanie Zmarzlik z kolei zwrócił uwagę na to, iż przecież w żużlu się nie hamuje!
Ostatnie pytanie dotyczyło GOAT-a, czyli Greatest Of All Time, najlepszego zawodnika w historii dyscypliny. Tu Zmarzlik wykazał się pokorą i wskazał Tony’ego Rickardssona, który z sześcioma tytułami mistrza świata wciąż o jeden wyprzedza Polaka.
Niektórzy mogą zarzucić Zmarzlikowi brak skromności jednak patrząc obiektywnie, trudno mieć pretensje, iż w niektórych kategoriach wskazał właśnie siebie. Wielkich mistrzów cechuje pewność siebie, ale także szacunek dla rywali i pod tym względem Bartosz Zmarzlik naprawdę nie ma sobie wiele do zarzucenia.