Żużel. Kibole i kiełbasiarze – czego chcemy na żużlowych trybunach?

3 godzin temu

To wiadomość, którą odebrałem niedawno przez messengera. Daje do myślenia. Zadymiarze z gatunku „Od kołyski aż po grób” to jedno. Rozpleniają się jak Covid. Potrzebna rodzima Margaret Thatcher. Ona wiedziała jak sobie poradzić. I nie budowała a rozbierała zasieki, ogrodzenia i policjantów w pełnym rynsztunku. Opanowała „towarzystwo” bez starć militarnych. Czy doping starszej pani w barwach klubowych, bądź narodowych jest w czymś gorszy od darcia mordy przez sforę rozwydrzonych bezmózgów?

Żużel. Kurtz w wybitnym gronie! Oni też wygrali GP 3 razy z rzędu! – PoBandzie – Portal Sportowy

Ci „Od kołyski” to zwykle kibole sukcesu. Prochy, zioło, kasyna, panienki, haracze, rozboje i inne ścierwo. To zwykle występuje w pakiecie. Jednak zwykle w nielicznych „metropoliach”. W pipidówach tylko usiłują kreować się na twardzieli – chełpiąc się… cudzymi „dokonaniami” w tych dziedzinach. Kilku karków potrafi jednak spacyfikować „normalnych” kibiców. Zwykle pała wystarczy żeby strefili. Tam gdzie ich więcej jest znacznie trudniej. Wszak „w kupie siła”. Paru prowodyrów, „liderów” i zmanipulowany tłum podległych wyrostków napędzaiących im kasę.

A kiełbasiarze? Zabawa, całe rodziny na trybunach, spontan i żywiołowy doping z szacunkiem i bez obelg czy ubliżania, podkręcany dyskretnie przez „didżeja”. Szerokie uśmiechy, kolorowe stroje, śpiew i „przeszkadzajki” – to atuty. Po porażce takoż wierni i… nie hejtujący. Różnią się od kiboli? Zdecydowanie. Przy tym używają mózgu nie przeszkadzając swoim pupilom w osiągnięciu sukcesu. A dym? Tylko z fajki w wyznaczonym miejscu. Nie podpalają koszulki „wroga”, kupionej ze składki w jego sklepiku klubowym. Nie ukrywają petard hukowych i podobnych gadżetów w bandzie, opóźniając kolejne wyścigi i wybijając z uderzenia… swoich. A bywało, iż taki na przykład „reprezentant” Żylety wparował po meczu do szatni i strzelił z liścia… stopera własnej drużyny. Taka to różnica.

No i jeszcze. Wiele klubów ma jakiś chory, niepisany układ z tą kibolską bandą. Grzecznie płacą kary i nie potępiają. O co chcodzi? Boją się? Kogo? Dlaczego? A może dzielą się lewymi dochodami? Nie wiem i nie ogarniam.

Żużel. Morris potrafi uratować tor, a Polacy nie? Dyskusja z szefem Ekstraligi! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Kurtz po trzech zwycięstwach z rzędu: To absurdalne! Jestem strasznie nakręcony – PoBandzie – Portal Sportowy

Zdecydowanie wolę doping żywcem wyjęty z aren chociażby siatkarskich. Trybuny żyją. Kiedy trzeba podpalają… ekipę, mobilizując. Kiedy to wymagane – potrafią zachować spokój i opanowanie. Jak nie idzie – motywują. No i przy nich nikt nie czuje się zagrożony. Dobra zabawa, szacunek dla rywali i… znajomość arkanów dyscypliny. To pomaga dozować i sterować emocjami. Kibolstwo nie wie choćby zwykle o czym był ten fragment. Oni nie obrażają się na klub czy zawodników po porażce. Nie smarują bzdurnych, obraźliwych, przepełnionych wulgaryzmami komentów w necie, żeby tydzień później – po wygranej – wynosić tych samych zawodników na Ołtarze uwielbienia. Oni po prostu znakomicie się bawią.

I zasadnicza kwestia. Kiełbasiarze chadzają na stadiony takoż hale z miłości. Uwielbiają i znakomicie orientują się w niuansach dyscypliny. Doskonale znają zespół. Kiedy ukochane barwy dopada niemoc – oni przez cały czas są. choćby po degradacji o kilka choćby pięter, nie opuszczają kochanego klubu. Kibolstwa nie uświadczysz w niższej lidze. Tak to jest z owym „Po grób”. Ja tam zdecydowanie chciałbym się swietnie bawić w zorientowanym towarzystwie, niźli zabierać wnuka na koncert durnych przyśpiewek, chamstwa i wulgaryzmów – a z Wami jak jest?

Przemysław Sierakowski

Idź do oryginalnego materiału