Żużel. Dziewczyny na motorach, kasa do wiaderek i Tai o 5 na lotnisku. Ben Fund Bonanza (REPORTAŻ)

1 miesiąc temu

Po raz drugi w tym roku wybraliśmy się na żużel „wyjazdowy”. Po wyjeździe do amerykańskiego Bakersfield, tym razem przyszedł czas na Oxford. Pierwszy raz jednak w historii naszych „eskapad” postanowiliśmy „żużlowy trip” ograniczyć do absolutnego czasowego minimum i zagościć na Wyspach Brytyjskich niczym Stanisław Ochódzki w kultowej komedii „Miś”. „Wpadliśmy” tam dosłownie na chwilę i, pisząc żartobliwie, nie z tragarzami. Skorzystaliśmy z zaproszenia władz tamtejszej ligi żużlowej i polecieliśmy najpierw do Londynu, a stamtąd dojechaliśmy do Oxfordu, aby na żywo zobaczyć angielski Press Day, a później charytatywny, coroczny turniej Ben Fund Bonanza, z którego dochód przeznaczany jest na pomoc byłym zawodnikom. Wrażenia poniżej.

Zaczynamy od Press Day, czyli oficjalnego przedstawienia dziennikarzom zespołów Premiership, które w tym sezonie rywalizowały będą o mistrzostwo Anglii. Pomysł w takim stylu jaki przyjęli Anglicy uznajemy za doskonały i wart przemyślenia czy nie warto przenieść go na nasz grunt. Na spotkaniu bowiem stawiają się, co warte podkreślenia, w jednym miejscu wszyscy zawodnicy, którzy w barwach klubowych wyjadą w tym sezonie na angielskie tory. Nic zatem dziwnego, iż podczas niedzielnego lotu Wrocław – Londyn na pokładzie nie brakowało zawodników, którzy w sobotę obecni byli na polskich torach, a w niedzielę o godz. 11, pod rygorem kary finansowej, musieli stawić się w Oxfordzie.

Żużel. Brennan wygrywa napakowany turniej! Musielak na podium, Janowski bez polotu (RELACJA) – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Brady Kurtz mówi o negocjacjach z Rusko, ozłoceniu Sparty i GP! (WYWIAD) – PoBandzie – Portal Sportowy

Zaskoczeni byli więc co niektórzy pasażerowie lotu, znający żużel, widząc Macieja Janowskiego. Nie ze względu na jego osobę, ale na to, iż choćby podczas lotu nie zdejmuje czapki swojego sponsora. Taki reklamowy kontrahent to dla sponsora skarb. Wracamy do Anglii. Podczas Press Day każdy zespół ma swój „czas” dla dziennikarzy. Każda drużyna jest oficjalnie prezentowana „pismakom”, a ci oczywiście mają możliwość zadawania pytań do skutku i do zaspokojenia swojej ciekawości.

Niespotykane traktowanie dziennikarzy

Warto podkreślić panującą podczas prezentacji atmosferę. Jest ona kompletne na „luzie”. Brak jakiejkolwiek sztuczności ze strony zawodników i „napinki” ze strony organizatorów. „Luz, blues. Fajnie, iż jesteście. Doceniamy Was, iż piszecie w o żużlu w Anglii – w czym możemy Wam pomóc w pracy?”. Kompletnym zaskoczeniem było zachowanie jednej z przedstawicielek organizatora, która pozytywnie „zadręczała” pytaniami. „Panowie, co jeszcze Wam potrzeba? Ze wszystkimi porozmawialiście? A może jeszcze ktoś potrzebny?”. Niestety, ale w polskim żużlu taka troska o „pismaków” jest nie do pomyślenia. Najkrócej mówiąc, tak wyglądają i powinny wyglądać stosunki organizatora rozgrywek z dziennikarzami.

– Jestem przekonany, iż z sezonu na sezon „wyglądamy” coraz lepiej. Media, obojętnie czy jest o żużlu głośno, czy nie, zawsze są potrzebne. To one kreują zainteresowanie sportem, przyciągają kibiców, a ci ostatni sponsorów. My doskonale zdajemy sobie z tego sprawę i jak widzisz, jesteśmy totalnie otwarci – mówił mi były żużlowiec, w tej chwili promotor Oxfordu, Peter Schroeck.

Podczas spotkania nie zabrakło również prezentacji tegorocznego pucharu dla najlepszego zespołu.

Ilu dziennikarzy przybyło na spotkanie? Jak na Anglię, ku naszemu zaskoczeniu, na liście zaproszonych mediów było całkiem sporo nazwisk, oczywiście ze znanym z łam poczytnego „The Sun”, Philem Lanningiem na czele. Oczywiście punktem koronnym Press Day jest „słynna” już wspólna prezentacja wszystkich zespołów i zawodników na trybunie stadionu, podczas której do filmów oraz zdjęć menadżerowie ekip zobligowani są, co ciekawe, ustawić swoich podopiecznych wzrostem.

Ben Fund Bonanza – wyjątkowa impreza w Anglii

Tyle o British Media Day 2025. Kolejny punkt wyjazdu stanowił turniej Ben Fund Bonanza. To właśnie ta impreza, organizowana raz w roku, generuje środki, które później przekazywane są przez fundację potrzebującym zawodnikom.

– Pamiętam, jak wspólnie działaliśmy przy rajdzie rowerowym Chrisa Mortona i jego kolegów, kiedy to jechali z Anglii do Wrocławia w szczytnym celu dla naszej fundacji. Fajnie, iż w końcu skorzystaliście z naszego zaproszenia i jesteście, aby zobaczyć turniej na żywo – mówił nam przed turniejem szef fundacji, Paul Ackroyd. Turniej Ben Fund Bonanza gromadzi średnio około 40 procent rocznych przychodów fundacji. Co warte podkreślenia, zawodnicy startują w nim za darmo, aby swoją jazdą pomóc zbierać fundusze.

– Nie zastanawiałem się wcale czy w zawodach wystąpić. Życie jest też od tego, aby pomagać innym. Propozycję startu przyjąłem bez namysłu. Mam nadzieję, iż kiedyś w Polsce doczekamy podobnej inicjatywy, aby przez nią pomagać byłym polskim zawodnikom – mówił niżej podpisanemu przed zawodami Maciej Janowski, który w dalszej części artykułu pojawi się raz jeszcze, ale już z zupełnie innego powodu.

Spec od statystyk, Karol Płonka, Bartosz Rabenda oraz Maciej Janowski podczas Press Day

Tłumy na charytatywnym turnieju

Na turniejową frekwencję organizatorzy absolutnie narzekać nie mogli. Obiekt, który może pomieścić ponoć w tej chwili maksymalnie trzy tysiące kibiców w większości był zapełniony. Co najciekawsze, już przed otwarciem kas pojawiły się kolejki chętnych, aby dwie godziny przed zawodami wejść na kameralny obiekt.

– W końcu wraca żużel. Dziś pogoda sprzyja, szykują się fajne zawody, a człowiek, wiadomo, po zimie żużla jest stęskniony – mówił nam jeden z kibiców czekający w kolejce.

– Tak na oko, to na pewno jest około 2,5 tysiąca, jak nie lepiej. Jedno nie ulega wątpliwości, iż Oxford robi tutaj wielką robotę. Działacze doskonale promują klub, jak i żużel. Nic dziwnego, iż kibice dopisują. Ja sam, jak tylko mam czas, wpadam tutaj na żużelek – mówił nam stały bywalec stadionu w Oxfordzie, były mistrz świata w speedrowerze, Łukasz Nowacki

Kobiety i młodzież na motorach

Wyniki turnieju publikowaliśmy oczywiście na naszych łamach. O nich więc szeroko pisać nie będziemy, ale skupimy się na „imprezie towarzyszącej”, która odbywała się w przestrzeni VIP budynku klubowego. Warto jednak napomknąć, iż między seriami biegowymi odbywały się wyścigi angielskiej, bardzo młodej, żużlowej młodzieży. Zarówno płci męskiej, jak i pięknej. Podczas wyścigów klasy ostatniej, co niektórzy, dyskutowali głośno czy bieg skończy się upadkiem jakieś zawodniczki, czy też nie. Same zawody żużlowe miał przyjemność sędziować, po raz ostatni w swojej karierze, 70-letni Jim McGregor. Brytyjski sędzia, tym samym, jako jedyny w historii Ben Fund sędziował te zawody dwukrotnie.

– Kiedy dostałem telefon od Paula (Ackroyd – dop.red.) nie miałem wątpliwości, iż właśnie tą imprezą zakończę swoją ponad 30-letnią karierę na żużlowych torach – mówił sędzia zawodów.

Oczywiście wszystko niedzielnego wieczoru ukierunkowane było na zbiórkę środków na fundację Ben Fund. Swój punkt sprzedaży miała również sama fundacja. Były na nim do nabycia okolicznościowe maskotki z Benem, stare plastrony, kubki, programy czy okolicznościowe magnesy. Tuż obok swoje gadżety oferował z kolei zespół ligowego Oxfordu. Oczywiście cały wyłożony „towar” to świeża kolekcja Anno Domini 2025.

Nie zabrakło również stoiska WSRA, czyli organizacji zrzeszającej byłych zawodników, prowadzonej przez legendarnego Berta Harkinsa, który w czasach swojej zawodniczej kariery słynął z faktu, iż do prezentacji wyjeżdżał w…spódnicy

– O, jesteście. świetnie Was widzieć. Jak widzisz, stoisko cieszy się popularnością, a WSRA zawsze współdziała z fundacją. Wszak pomoc dla byłych zawodników płynie w głównej mierze właśnie od niej – mówił nam Bert Harkins.

W środku Bert Harkins

Janowski na wyjątkowym motocyklu?

Wieczór z Ben Fund Bonanzą to nie tylko gromadzenie funduszy, ale również oryginalne pomysły na ich zbieranie. Każda inicjatywa mile widziana. Jeden z fanów „kręcił” z balonów figurki dla najmłodszych, a fan Oxfordu, Bert Hill, wystawił złożony przez siebie zabytkowy motocykl. Każdy chętny do zdjęcia na motocyklu do wiaderka mógł wrzucić jednego funta lub, najlepiej, więcej.

– Znam Wasz portal. Nie tylko Polacy Was czytają. Motocykl złożyłem sam. Żużlem pasjonuję się od siódmego roku życia. Teraz działam społecznie w klubie z Oxfordu, ale kiedyś kibicowałem ostro zespołowi Wimbledonu. Mieliście blisko pól wieku temu dwa doskonałe towary eksportowe. Plech, Jancarz. Nie masz pojęcia, jak oni u nas w Anglii jeździli, a Edwarda w Wimbledonie kochano. Odnośnie tego motocykla, to powiem Ci jeszcze tyle, iż robię wszystko, aby na tym „zabytku” nasz „Magic” wyjechał tu na tor i zrobił parę kółek pokazowo. Mam aprobatę Maćka i w tym sezonie to zrobimy. Mam nadzieję, iż Maciek będzie dla nas startował jak najdłużej. Super chłopak – mówił nam właściciel zabytku, Bert Hill.

Podczas zawodów nie zabrakło tradycyjnej „zbiórki” do wiaderek wśród wszystkich kibiców obecnych na obiekcie. Przyznamy, iż przypatrywaliśmy się czy do wiaderek się hojnie wrzuca. Tak. Kibice chętnie fundację wspomagają. Na specjalną licytację, którą prowadził spiker podczas zawodów, swoje kevlary przekazali Tobiasz Musielak i Scott Nicholls. Z kronikarskiego obowiązku dodamy, iż zawodowe „ubranie” tego drugiego przekroczyło kwotę tysiąca funtów.

Czy byli obecni byli zawodnicy oraz ci, którzy z działalności profitują? Oczywiście, iż tak. Podczas zawodów przebywali oni w specjalnie odgrodzonej strefie VIP, a wśród byłych „gwiazd” dojrzeć można było między innymi Garry’ego Steada, Joe Owena i wielu innych.

Strefa VIP dla byłych zawodników. Zdjęcie wykonane dwie godziny przed zawodami

Musielak z dużym sukcesem

Nam nie pozostaje nic innego, jak wszystkim chętnym polecić wybranie się na turniej Ben Fund Bonanza. Z racji jego oryginalności, warto mieć go na swojej liście zaliczonych zawodów. Nam się bardzo podobało i wypada zadać sobie tylko jedno pytanie. Dlaczego turniej o takiej, a nie innej celowości potrafi zrobić angielski żużel, a polski nie jest kompletnie nim zainteresowany? Z kronikarskiego obowiązku dodamy, iż zawody wygrał reprezentant bydgoskiej Polonii, Tom Brennan.

– Cieszy mnie wygrana, ale najbardziej fakt, iż mogę pomagać byłym zawodnikom. Stawka zawodów była doskonała, a ja startu w nich nigdy nie odmówię – mówił triumfator niedzielnych zawodów.

– Drugie miejsce w zawodach na starcie sezonu cieszy, ale cieszy również dołożenie cegiełki do pomocy innym zawodnikom. Nie wiedziałem, iż jestem drugim Polakiem, po Krzyśku Kasprzaku, który stanął na podium turnieju Ben Fund Bonanza w jego historii. Fajnie – dodawał Tobiasz Musielak.

fot. Łukasz Malaka

– Cieszę się, iż po raz kolejny aktualni zawodnicy „pokłonili” się przed tymi, którzy kiedyś startowali na żużlowych torach. Myślę, iż zawody były fajne i również Wy przeżyliście fajny wieczór. Bardzo dziękuje wszystkim, którzy wspomagają fundację Ben Fund. Ona, tutaj w Anglii, wspiera z kolei ich w „potrzebie” i oby trwało to jak najdłużej – podsumował niedzielny wieczór w Oxfordzie, Paul Ackroyd.

My po zawodach udaliśmy się w drogę powrotną do Londynu. Stamtąd, tylko ze względu na nocną porę, nie udało się nadać depeszy z kultowym tekstem: „Niestety, nie mogę przyjechać kochani chłopcy. Całuję Was. Ciotka”. Widok siedzącego na lotniskowej podłodze o piątej rano i czekającego na pierwszy lot do Rzeszowa Taia Woffindena uzmysławia ponowne, iż oprócz plusów są i minusy tej żużlowej profesji. Anglik zgodnie z planem parę godzin później kręcił już kółka na stadionie przy Hetmańskej, a większa część naszej redakcyjnej ekipy nie była gorsza. O dziewiątej rano zameldowała się przed komputerem już we Wrocławiu. Po bandzie must go on…

Idź do oryginalnego materiału