Dziś, 23 sierpnia 2025 roku mija dekada od tych tragicznych wydarzeń. Dziesięć lat, odkąd jeden z największych talentów w historii speedwaya został zmuszony zejść z toru na zawsze.
Ward do Zielonej Góry trafił stosunkowo późno, bo dopiero w lipcu 2015 roku. Powód? Dyskwalifikacja za głośną wpadkę alkoholową podczas Grand Prix Łotwy. Ward w Zielonej Górze miał gasić „pożar”, bo w drużynie Falubazu roiło się od kontuzji. Ward po powrocie z zawieszenia spisywał się fenomenalnie. Po siedmiu meczach w żółto-biało-zielonych barwach osiągnął średnią 2,200 pkt/bieg – ósmą w całej lidze. Kibice pamiętają jednak przede wszystkim derby w Gorzowie, kiedy to spóźniony na mecz Ward jak gdyby nigdy nic wywalczył dla Falubazu 20 „oczek”.
Żużel. To on zastąpi Hampela w Falubazie? Przestrzega przed tym ruchem!
Żużel. Żyto o 300 procentach na Falubaz, złości na Pedersena i składzie na W69 (WYWIAD)
23 sierpnia 2015 roku, w spotkaniu z GKM-em Grudziądz, Australijczyk miał na koncie dziesięć oczek i przypadł mu udział w biegu najlepszych. Nic nie zwiastowało tragedii. Na drugim łuku drugiego okrążenia Ward stracił panowanie nad motocyklem, zahaczył o tylne koło Artioma Łaguty i z ogromnym impetem wpadł w bandę. Już pierwsze diagnozy mówiły o urazie kręgosłupa i uszkodzeniu rdzenia kręgowego. Potwierdziło się najgorsze. Ward stracił czucie w nogach. Kariera, którą miał przed sobą, skończyła się w wieku zaledwie 23 lat.
Po dramatycznych chwilach w Polsce, Ward wrócił do ojczyzny, gdzie rozpoczął nowe życie u boku Lizzie Turner, która kilka lat później została jego żoną. Choć Ward nie mógł już ścigać się na motocyklu, na żużel się nie obraził. Do dziś aktywnie komentuje wydarzenia żużlowe w mediach społecznościowych i wspiera młodych Australijczyków. To właśnie Ward poniekąd uratował karierę Ryana Douglasa, który jest teraz wiodącą postacią na zapleczu Ekstraligi.
Żużel. Ward uratował jego karierę. Teraz jest gwiazdą polskiej ligi!
Dziś, dziesięć lat po tragedii w Zielonej Górze, Darcy Ward wciąż pozostaje symbolem niespełnionego talentu. Część środowiska żużlowego jest zgodna, iż gdyby nie wypadek, Australijczyk miałby na swoim koncie wiele medali indywidualnych mistrzostw świata, a ze Zmarzlikiem toczyłby zacięte boje o złoto. Był szybki, nieprzewidywalny i piekielnie skuteczny.