Zmarzlik chce dalej wygrywać dla rodziny! Szczerze słowa mistrza

speedwaynews.pl 3 godzin temu

Bartosz Zmarzlik zapisał się w annałach światowego motorsportu. W wieku 30 lat zdołał on aż sześciokrotnie zostać Indywidualnym Mistrzem Świata na żużlu, wyrównując rekord współdzielony przez Tony’ego Rickardssona i Ivana Maugera. Polak nie krył euforii po finałowym biegu, wygrywając ostatecznie mistrzostwo o jeden punkt nad Bradym Kurtzem.

Zmarzlik przyznał na poturniejowej konferencji przyznał, iż jedną z rzeczy, którą go napędza jest uśmiech jego rodziny.

Jestem przeszczęśliwy, iż mogę to robić na oczach moich synów – zaczyna z uśmiechem. – To jest niesamowite uczucie, bo pierwszy czy drugi tytuł inaczej smakują niż pozostałe, kiedy masz rodzinę. Kocham ich bardzo i chciałbym robić miłe rzeczy na ich oczach, aby byli dumni z taty.

Ciągnące się tygodnie

Same zawody pokazały, iż Bartosz Zmarzlik zachowuje chłodną głowę w trudnych sytuacjach. Kunszt mistrza dało się dostrzec w ostatnim wyścigu, kiedy to on świetnie przejechał między zawodnikami. Sam przyznał, iż czuł się odpowiednio przygotowanym do finału cyklu. Podkreśla również próbę pogodzenia życia sportowca z rodziną.

Te dwa tygodnie po Wrocławiu bardzo się ciągły. Czułem, iż jestem w odpowiedniej dyspozycji, ale wszystko mogło się wydarzyć. Gdy jedziesz w Grand Prix i walczysz o złoty medal, przez dwa ostatnie miesiące się wszystko klaruje i wiesz, co masz zrobić. Nie masz prawa na najmniejszy błąd. Można powiedzieć, iż ciężkie życie. Chcesz skupić się na sporcie, ale też rodzinie. Fajnie jest to łączyć, ale to mega trudne.

Walka do samego końca

Brady Kurtz przeżył niesamowity sezon. Australijczyk jako debiutant zapisze sobie rekord pięciu wygranych turniejów z rzędu oraz srebrny medal IMŚ. Bartosz Zmarzlik znacznie odczuł rywalizacje z tak wymagającym rywalem, ale zachował spokój. Przede wszystkim wiedział o jaką stawkę walczy i co musi zrobić.

Byłem w wielu takich sytuacjach. Nie jestem typem zawodnika, który analizuje – czy uciekać bądź gonić? W każdej kolejnej rundzie musiałem robić wszystko co najlepsze. Minimalizowałem błędy i byłem konsekwentny – przyznaje. – Dzisiaj było, iż tak to powiem, wyższe ryzyko. Pierwszy wyścig dał mi wiatr w żagle, bo wszystko ze mnie zeszło. Wiedziałem, iż dysponuje dobrym sprzętem, mamy dobre ustawienie. Wystarczyło się skupić na sobie i dojeżdżać pierwszy bądź drugi.

Emocjonujące ostatnie metry

Brady Kurtz i Bartosz Zmarzlik awansowali do wielkiego finału. Polak zdecydował się wybrać drugie pole startowe, mając po swojej lewej stronie australijskiego przeciwnika. Świetny start żużlowca Betard Sparty Wrocław nieco zmienił plan Zmarzlika, który jednak przedarł się na drugim miejscu. Od drugiego okrążenia Polak jedynie liczył na koniec wyścigu przez zbyt mocny motocykl na łukach.

Wiedziałem, iż muszę przyjechać za Bradym – taki był plan od początku. Uznałem, iż wezmę drugie pole, bo z pierwszego mógł mnie ktoś zamknąć i miałbym problem, żeby wydostać się z tego pierwszego łuku. W połowie zawodów było bronowane i można było napędzić się po zewnętrznej, przegrywając start. Wolę kontrolować sytuacje za niż przed – podkreśla. – Po drugim okrążeniu czekałem jedynie na koniec. W takich momentach liczy się na to, aby motocykl dojechał i nie popełnić błędu. Wszystko analizujesz i strasz się uspokoić to wszystko, ale też nie możesz odpuścić gazu – kończy.

Bartosz Zmarzlik
Idź do oryginalnego materiału