Krzysztof Buczkowski w niedzielnym spotkaniu przeciwko H. Skrzydlewska Orłowi Łódź zdobył siedem punktów i dwa bonusy w czterech startach. Jak przyznał 39-latek, używał w nim nowego silnika.
– Cały czas szukam. Raz znajdę ustawienia, raz nie. Jest progres, ale to jeszcze nie jest to, czego bym od siebie oczekiwał. Staram się jednak jak mogę i to jest najważniejsze. Wciąż jesteśmy w grze, jeżeli chodzi o awans, więc zobaczymy, co będzie jutro – powiedział Buczkowski.
Ci którzy uważnie notują czasy w swoich programach, mogli zauważyć, iż w niedzielę czasy były wyraźnie wolniejsze niż przy okazji przegranego spotkania z Fogo Unią Leszno. Sam zawodnik uważa jednak, iż z domową nawierzchnią trzeba być spasowanym niezależnie od okoliczności.
– Tor był jaki był – nie chcę za dużo się wypowiadać, bo po prostu trzeba było się dopasować do tego, co zastaliśmy. Teraz czekają nas trudniejsze mecze i musimy czuć się na torze jak u siebie w domu, mieć ten komfort jazdy. Teraz tak naprawdę nie brałem pod uwagę żadnych wcześniejszych treningów, bo warunki były inne. Nie wiem, z czego to wynikało, ale musimy być gotowi na każdą ewentualność. Cieszę się, iż udało się przejechać ten mecz w takich warunkach – uważa Buczkowski.
Buczkowski w przeddzień najważniejszych meczów w okresie postanowił przesiąść się na nowy silnik, którego jednak ma zamiar używać już do końca sezonu.
– Miałem nowy silnik. Powiedziałem sobie, iż choćby się waliło i paliło, chcę na nim jechać, bo chcę go poznać. Trochę jechałem w ciemno, ale myślę, iż summa summarum mogę być zadowolony. Teraz jadę do Szwecji – to też będzie dla mnie taki poligon doświadczalny. Potem IMP. Chciałbym wreszcie zaprezentować się z dobrej strony. Zobaczymy, co będzie, bo tak naprawdę nie wiemy jeszcze, czy jedziemy za tydzień, czy dopiero za dwa – ocenia zawodnik.
