Mistrzowie Polski wygrali w Grudziądzu 47:43 i są blisko finału PGE Ekstraligi. Mimo braku Wiktora Przyjemskiego, drużyna Jacka Ziółkowskiego oraz Macieja Kuciapy poradziła sobie bardzo dobrze. Czy gospodarze mieli problem z własnym torem? Trener Robert Kościecha mówił, iż był „normalny” i nie można zwalać winy na przygotowanie toru. Tymczasem w innym tonie wypowiadał się m.in. Michael Jepsen Jensen.
– Myślę, iż tor nas lekko zaskoczył. Pogoda również była inna, ale to nie może nas tłumaczyć. Myślę, iż po wyścigu nr 7 tor przyjął sporo wody i my poszliśmy w złym kierunku. Byliśmy zbyt wolni. Drużyna z Lublina jest bardzo silna, choćby bez Przyjemskiego. Myślę, iż nie mogliśmy oczekiwać czegoś więcej. Oczywiście przez cały czas jesteśmy w grze i wierzę, iż możemy podbić Lublin – zaznaczył Jepsen Jensen w rozmowie z naszym dziennikarzem.
– Od początku zawodów nie czułem się komfortowo. Dopiero w 15 wyścigu mogłem zaszaleć pod samą bandą, wcześniej nie było tam materiału. To była dobra rywalizacja z Bartoszem Zmarzlikiem. Właśnie po to jesteśmy w fazie play-off, żeby walczyć z najlepszymi – dodał.
Jepsen Jensen trzyma kciuki za Lebiediewa
Duńczyk podkreślił w rozmowie ze speedwaynews.pl, iż w fazie zasadniczej GKM pojechał dobre spotkanie w Lublinie, tylko zabrakło jego punktów (zdobył 4 w 6 startach).
– Wierzę, iż tym razem będę szybszy. o ile koledzy to powtórzą, to mamy szansę. Pojedziemy tam z podniesionymi głowami – zadeklarował. Rewanżowe spotkanie zaplanowano na pierwszy tydzień września.
Duńczyk starał się przebić do cyklu Speedway Grand Prix 2026 poprzez turniej Grand Prix Challenge w Holsted. Ostatecznie zajął 5. miejsce i musi liczyć, iż w elicie utrzyma się Andrzej Lebiediew.
– Będę oglądał końcówkę sezonu, tak jak wszystkie turnieje. Trzymam za niego kciuki, ale reszta nie zależy ode mnie. Taki jest ten sport. Jestem dumny z tego, co osiągnąłem podczas eliminacji. Nie stresuję się tym, co będzie dalej – powiedział nam Jepsen Jensen.
