Marzenia są po to, by je spełniać. Robert Ruchała jeszcze pięć lat temu zaczynał przygodę z KSW jako niedoświadczony chłopak z dużym talentem. Dziś jest częścią polskiej fali, która nadciąga do UFC (pisaliśmy o niej TUTAJ na Sport.pl). Polak opuścił KSW będąc mistrzem wagi piórkowej, a teraz czeka go debiut wśród najlepszych na świecie. Szalony, nieprzewidywalny, ale i bardzo skuteczny 27-latek już na start postanowił popływać na dużej głębokości.
REKLAMA
Zobacz wideo Ogromna burza w Widzewie! Trener wezwany na dywanik. "Groteskowa sytuacja"
Punktować, nie kończyć. Gomis taktykę ma zawsze taką samą
Nie każdy wszak dostaje w debiucie rywala z bilansem 4-1 w UFC. Na dodatek na jego terytorium. William Gomis może wielkich nazwisk jak dotąd nie pokonywał, a niektóre jego triumfy były po niezwykle wyrównanych walkach i mogły też pójść na konto rywala. Niemniej do metodyczny, twardy stójkowicz, który mocno kopie oraz jest trudny do złamania. Przy czym przywitanie się z UFC pokonaniem kogoś takiego i to na jego francuskiej ziemi, dałoby Polakowi bardzo wiele.
Zabójcze kopnięcia Francuza. Ruchała nie mógł go złapać
Z początku obaj zawodnicy wzajemnie badali się w stójce. Francuz dużo kopał, Polak starał się odpowiadać prostymi i sierpami. Ruchale udało się w pewnym momencie efektownie obalić przeciwnika. Gomis nie dał się jednak skontrolować, gwałtownie uciekając znów do stójki. Dość trudna runda do oceny, bo obaleniem i klinczem Polak z pewnością zapunktował, ale Francuz był aktywniejszy na nogach, dużo punktował kopnięciami.
Im dłużej ta walka opierała się o wymiany ciosów, tym lepiej wyglądało to dla Francuza. Gomis był szybszy, bardziej wyrachowany. Polak znów poszedł po obalenie, co znów mu się udało. Nie był jednak w parterze zbyt aktywny. Mało ciosów lądowało na głowie Gomisa, a to niestety czasem sprawia, iż sędziowie wcale nie muszą takiej kontroli wysoko cenić. Francuz miał być przede wszystkim bardzo niewygodnym rywalem i takowym w rzeczy samej był.
Okazja na nokaut była, ale sił już nie
Nie mieliśmy pewności, czy na kartach sędziowskich było 1:1, ale jeżeli tak, to trzecia runda była decydująca. Zaczęła się od palca Francuza, który wylądował w oku Polaka. Nie wyglądało to na przypadkowe zagranie, ale sędzia Łukasz Bosacki go za to nie ukarał. Gdy nasz rodak doszedł do siebie, nie wyglądało to dobrze dla niego.
Ruchała był bardzo zmęczony, nie miał już sił, by obalić Francuza. W pewnym momencie trafił jednak wysokim kopnięciem i wstrząsnął rywalem. Niestety paliwa w baku już nie było. Nie wykończył go. Gomis się otrząsnął i na koniec jeszcze sam przewrócił naszego reprezentanta. Werdykt sędziów wydawał się dość oczywisty po tej rundzie. Taki też zresztą był. Francuz zrobił to, co umie najlepiej. Wypunktował Roberta, który dostał surową, choć bardzo cenną lekcję na początek przygody w UFC. Sędziowie zgodnie punktowali na korzyść Gomisa - 30-27, 29-28, 29-28.