Iga Świątek drugi raz w karierze dotarła do półfinału Australian Open, ale po jej odpadnięciu pozostaje niedosyt. Drabinka ułożyła się tak, iż w teorii miała wybudowaną autostradę do finału i pojedynku z Aryną Sabalenką o tytuł. Ale Madison Keys miała w piątek życiową formę. Imponowała fizycznością i kondycją w Melbourne. Znalazła sposób na Polkę, którą wyrzuciła z wielkoszlemowego turnieju.
REKLAMA
Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef
Wilander wskazał powody porażki Świątek
Pierwszy set to była zdecydowanie gra błędów. Obie zawodniczki niepewnie serwowały, Keys została przełamana aż cztery razy. Z kolei Świątek trzy razy traciła gema przy swoim podaniu. Ostatecznie rozegrała lepsza końcówkę partii i wygrała 7:5. W drugim secie Polka została całkowicie stłamszona, przegrała 1:6, miała jedynie trzy winnery. Trzeci set przejdzie do historii AO, był wyrównany do ostatniej piłki, toczył się na naprawdę wysokim poziomie, ale ostatecznie padł łupem Keys 7:6 (8).
Wydawało się, iż po wygranym pierwszym secie, w którym Świątek prowadziła choćby 5:2, Polka pójdzie za ciosem, ale Keys grała coraz lepiej. Obie tenisistki popełniły ok. 40 niewymuszonych błędów. Po części wynikało to z podejmowania ryzyka, a czasami błędy były trudne do wytłumaczenia. Świątek zaliczyła też aż siedem podwójnych błędów serwisowych. Nie miała żadnego asa serwisowego.
Zdaniem Matsa Wilandera szczególnie źle wyglądały zagrania Polki z bekhendu, co mogło naprawdę mocno dziwić. Według legendarnego tenisisty wiceliderka światowego rankingu nie popełniała prostych błędów przy bekhendzie, częściej zdarzało się to przy forhendzie. Uważa, iż to się przyczyniło do porażki naszej tenisistki w półfinale AO.
Zobacz też: Kandydat na szefa MKOl odleciał. Naprawdę powiedział to o Rosji
- Wyglądała na trochę spiętą. Straciła impet po prowadzeniu 5:2 w pierwszym secie. Pomyliła się w kilku zagraniach, co zwykle jej się nie zdarza. Myślę, iż w niektórych sytuacjach podchodziła zbyt blisko do piłki. Jej bekhend jest zwykle solidny, a tym razem nie trafiała. To było niecodzienne - mówił Szwed na antenie Eurosportu.
Wilander podziwia także Keys za powrót do gry w tym spotkaniu po przegranym pierwszym secie. Zrobiła to w imponującym stylu, aż stoczyła zaciętą bitwę ze Świątek w decydującym secie. - Nie sądziłem, iż zdoła wrócić do gry. Jej wysiłek mentalny był niesamowity - przyznał.
W finale Madison Keys zagra z Aryną Sabalenką. Spotkanie ma się rozpocząć w sobotę o godzinie 9:30 czasu polskiego.