"Złota Piłka przestaje dla nas istnieć!" - taki przekaz wychodził w poniedziałkowe popołudnie z Realu Madryt, gdzie rozczarowanie mieszało się ze wściekłością, a klub decydował o odwołaniu całej poniedziałkowej wyprawy do Paryża na galę Złotej Piłki. Powód był oczywisty. Bo przecież w Madrycie wszystko było przygotowane, aby pomimo druzgocącej porażki w El Clasico z FC Barceloną 0:4 w weekend, poniedziałek 28 października był chwilą wielkiego triumfu "Królewskich".
REKLAMA
Zobacz wideo Oto kosmiczny stadion Realu Madryt! Pochłonął ponad miliard euro
Właśnie tego dnia, w paryskim Theatre Chatelet, swoją pierwszą "Złotą Piłkę" w karierze miał odebrać Vinicius Junior. Brazylijczyk w zeszłym sezonie strzelił dla Realu Madryt 24 gole i 11 asyst w 39 meczach oficjalnych. Choć nie jest to specjalnie imponujący wynik, pamiętając wyczyny sprzed lat Leo Messiego, Cristiano Ronaldo czy choćby Roberta Lewandowskiego, ale to jego świetne występy w fazie pucharowej zwycięskiej dla "Królewskich" Ligi Mistrzów miały sprawić, iż to właśnie on miał być triumfatorem najbardziej prestiżowej indywidualnej nagrody na świecie.
Tak przynajmniej liczono na Santiago Bernabeu i w stolicy Hiszpanii. Dokładnie miesiąc temu, 23 września, doświadczony madrycki dziennikarz "Marki" Jose Felix Diaz opublikował artykuł i wideo, przedstawiające sprawę w taki sposób, jakoby wszystko było jasne. "Vinicius ubiera się na złoto" - brzmiał jego tytuł. 24-letni Brazylijczyk miał już wtedy wiedzieć, iż dostanie Złotą Piłkę i wraz z klubem oraz sponsorami przygotowywać akcje marketingowe z tym związane. "Vinicius dotyka złota, które dostanie 28 października w Paryżu" - mówił na wideo Diaz, który znany jest ze świetnych kontaktów w najlepszym klubie Europy. - "Dlaczego? Bo był najlepszy w zeszłym sezonie, dostał już nagrodę UEFA, we Francji uważa się go za prawdziwą gwiazdę i dlatego, iż kłania mu się cały piłkarski świat" - argumentował.
Artykuł i wideo zostały przygotowane tak, iż nie do końca było wiadomo, czy "Marca" informuje o Złotej Piłce dla Viniciusa Juniora, czy też tak zdecydowanie przekonuje, iż Brazylijczyk powinien ją dostać. Teraz się okazuje dlaczego.
Bez szacunku? Raczej bez żartów. Real jest sam sobie winien. Miał trzy świetne konie, dwa zamknął w stajni
A przecież Real miał aż trzech poważnych kandydatów do tej nagrody, którymi byli Jude Bellingham czy Dani Carvajal. Niektórzy wspominali również, iż "Jeśli kryteria mają sprawiać, iż Vinicius nie wygra, to musi wygrać Carvajal. Przez to, iż tak nie będzie, dla Realu jest jasne, iż UEFA i France Football ich nie szanują. I dlatego nie podróżują. Real nie będzie tam, gdzie nie jest szanowany" - taką opinię z klub otrzymał dziennik "As" (cyt. za profil X "Los Galacticos).
Ale to Real Madryt skreślił sam kandydatury Jude'a Bellinghama i Daniego Carvajala. Choć do tego wyścigu miał trzy dobrze przygotowane konie, dwa z nich zamknął w stajni i postawił tylko na jednego. To Bellingham, który liczbami równa się z Viniciusem (23 gole i 13 asyst) ratował w pierwszej połowie sezonu drużynę Carlo Ancelottiego, dzięki czemu w drugiej części ta miała w ogóle szanse na zdobycie tych najważniejszych trofeów. I choć w samym 2024 roku Anglik błyszczał już mniej, to jednak właśnie on został wybrany najlepszym zawodnikiem ligi hiszpańskiej, a bez niego reprezentacja Anglii nie awansowałaby do wielkiego finału Euro 2024. Dani Carvajal? Doświadczony hiszpański obrońca miał za sobą sezon życia i wygrał praktycznie wszystko, co się dało - mistrzostwo Hiszpanii, Ligę Mistrzów czy Euro 2024 z Hiszpanią. Choć zwykle nie miał tego w zwyczaju, to dokładał do tego absolutnie najważniejsze liczby w ofensywie, jak gol na 1:0 w finale Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund, gdy mecz "Królewskim" się nie układał i do tego byli słabsi od Niemców.
Jednak cała para w "złotopiłkowej" kampanii Realu Madryt poszła na kandydaturę Viniciusa Juniora, co było dziwne, a zarazem trochę niesprawiedliwe dla Bellinghama i Carvajala. choćby trener Carlo Ancelotti kilkakrotnie twierdził, iż Złotą Piłkę powinien otrzymać Brazylijczyk. I trudno nie mieć wrażenia, iż to kolejny rozdział walki społeczności "Królewskich" z resztą świata ws. znakomitego, ale krnąbrnego 24-latka.
Arogancki Vinicius Junior w roli ofiary? Narracja Realu nie przeszła. Bolesna nauczka
Zachowanie Viniciusa Juniora na boisku jest odrzucające dla wielu, w tym prawdopodobnie tych głosujących w plebiscycie Złotej Piłki. Uporczywe pyskowanie do sędziego, ktokolwiek by nim nie był, prowokowanie rywali i (ze wzajemnością) kibiców przeciwnika, niesportowe zachowania... To szczególnie w ostatnich sezonach było wizytówką 24-latka, oprócz efektownych bramek i spektakularnych zagrań z piłką przy nodze. Real jednak zachowywał się wobec niego, jak niejeden rodzic w obecnych czasach - szukał winnych w "nauczycielach", a nie postawie swojego "dziecka".
Przez lata próbowano wmawiać, iż Vinicius jest tylko ofiarą. Uruchomiono również kampanię przeciwko rasizmowi. I choć nie wolno w żaden sposób ignorować rasistowskich zachowań, które zdarzają się na hiszpańskich stadionach, a wręcz obowiązkiem władz ligi jest ich ściganie i karanie, to przecież gdy w wyjściowym składzie Realu często jest choćby 7-8 czarnoskórych zawodników, zwykle obrywa tylko jeden z nich. Sam klub z Madrytu do tematu rasizmu podchodził bardzo wybiórczo, bo gdy w podobnym czasie, jak przy słynnych już incydentach na Estadio Mestalla w Walencji podobne zachowania powtórzyły się z udziałem kibiców Realu przed koszykarskim El Clasico z Barceloną, madrycki klub nie zareagował w ogóle.
Dodatkowo ta narracja z Viniciusem w roli ofiary się kłóci z faktem, iż Brazylijczyk dokładnie tak samo zachowywał się również na Santiago Bernabeu. I coraz mniej osób się na nią nabiera, bo jest wielce prawdopodobne, iż gdyby nie to, Vinicius prawdopodobnie by odbierał w poniedziałek nagrodę dla najlepszego piłkarza na świecie, bo jego jakość piłkarska jest najwyższej próby. Tyle iż Real Madryt postanowił pójść na wojenkę z resztą piłkarskiego świata i przepchnąć kolanem Brazylijczyka do Złotej Piłki, choćby kosztem innych swoich gwiazd. Chciał postawić na swoim za wszelką cenę i w tej wojence poległ z kretesem, stąd taka wściekłość w tej chwili w stolicy Hiszpanii.
Jeszcze w trakcie sobotniego El Clasico, przegranego przez jego zespół aż 0:4, Vinicius Jr próbował dokazywać Gaviemu, iż "w poniedziałek zdobędzie Złotą Piłkę". Cóż, kiepsko się to zestarzało.
Złota Piłka dla Rodriego to nie skandal. Hiszpan wykorzystał słaby rok pod względem indywidualności
Nikt jednak nie powinien dać się ponieść madryckiej narracji o "skandalu", jakim jest nieprzyznanie Złotej Piłki Viniciusowi Juniorowi. To po prostu nieprawda. Tegoroczny laureat nagrody, Hiszpan Rodri z Manchesteru City, od dłuższego czasu utrzymuje się w gronie najlepszych piłkarzy świata.
Ze względu na zajmowaną przez 28-latka pozycję na boisku, trudno porównywać jego liczby z piłkarzami stricte ofensywnymi. Ale to on jest tak naprawdę najważniejszym piłkarzem zespołu Pepa Guardioli, czego dowodem jest seria aż 74 nieprzegranych meczów Manchesteru City z Hiszpanem w składzie, która zakończyła się porażką po 474 dniach w finale Pucharu Anglii z Manchesterem United. Nie ma też żadnych wątpliwości, iż to Rodri jest liderem reprezentacji Hiszpanii, która sięgnęła po mistrzostwo Europy. I choćby jeżeli sezon 2023/24 nie był tak udany dla City jak poprzedni pod względem trofeów, to kandydatura Rodriego od początku do końca bardzo poważna.
Mniej więcej równorzędnych kandydatów dla Rodriego i Viniciusa Juniora było jednak kilku. Wspominaliśmy o Bellinghamie i Carvajalu, można do tego grona dodać także Toniego Kroosa, który po wybitnym ostatnim sezonie i Euro 2024 zakończył piłkarską karierę. Każda z tych kandydatów miała jednak swoje wyraźne plusy oraz minusy, dlatego też wybór żadnego z tych piłkarzy nie byłby "skandalem", tak jak nie jest brak Złotej Piłki dla któregokolwiek z nich.
To był po prostu rok, w którym nikt nie wyróżniał się aż tak bardzo, by być murowanym kandydatem do tej nagrody. Rok słaby dla piłkarzy ofensywnych, więc w sumie logicznym staje się to, iż zwycięża ten, który nie odpowiada bezpośrednio za zdobywanie bramek i zaliczanie asyst przy trafieniach kolegów.
Real Madryt i Vinicius Junior dostają z kolei zasłużoną nauczkę, a obrażenie się wobec tego na cały świat i bojkot poniedziałkowej gali nie przystoi do wartości "Królewskich", do których często się oni odnoszą. Z kolei stwierdzenie o "nieistniejącej" dla nich Złotej Piłce należy włożyć między bajki, bo gdy tylko jeden z piłkarzy "Królewskich" stanie przed szansą na zdobycie tej nagrody, madrycka machina marketingowo-medialna znów będzie rozgrzana do granic możliwości.