Wszędzie, gdzie pracował, odnosił sukcesy. Był asystentem Ralpha Hasenhüttla, a potem Hansiego Flicka. Od półtora roku pracuje już jednak na własne nazwisko. Potrafi czynić cuda. Nie wierzycie? Zapytajcie kibiców Sheffield Wednesday. Oni wystawią mu najładniejszą laurkę. Bo takiego, jak Danny Röhl, długo na Hillsborough raczej nie będzie.