Tusk się spóźnił o trzy lata. To już nie ma żadnego sensu

14 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl


Na Zachodzie tylko nieliczni odnotowali, iż "Tusk się wściekł". Na pytanie polskiego premiera odpowiedzieli tylko Rosjanie, oburzenie dobrze zrobiło obu stronom. I tylko Igi Świątek żal, bo to na niej się wszystko teraz odbije - pisze Michał Kiedrowski ze Sport.pl.
Pan premier spóźnił się jakieś trzy lata. Tyle czasu mniej więcej upłynęło od decyzji trzech najważniejszych organizacji tenisowych: WTA, ATP i ITF, iż zawodnicy i zawodniczki z Rosji i Białorusi mogą występować w turniejach pod warunkiem, iż nie będą popierali agresji na Ukrainę i nie będą występować pod flagą ani nazwą swoich krajów.


REKLAMA


Zobacz wideo


"Rosja i Białoruś pokonały Polskę i USA"
Wyłamał się jedynie Wimbledon. Brytyjczycy postanowili, iż nie dopuszczą tenisistek i tenisistów z Rosji i Białorusi do swojego wielkoszlemowego turnieju. W odpowiedzi ATP i WTA ukarały Wimbledon, wykreślając go z listy turniejów, w których zawodniczki i zawodnicy mogą zdobywać punkty do światowego rankingu. Rok potem londyński turniej zrezygnował z ograniczeń dla Rosjan i Białorusinów.
Od pierwszego marca 2022 roku, gdy WTA, ATP i ITF ogłosiły wspólną decyzję, Iga Świątek wielokrotnie grała z Rosjankami i Białorusinkami i jakoś to Donaldowi Tuskowi nie przeszkadzało. Może dlatego, iż znakomitą większość z tych meczów Polka wygrała. Dopiero w ostatnią sobotę Tusk postanowił podzielić się swoim negatywnym odbiorem rosyjsko-białoruskich sukcesów na korcie.
"Rosja i Białoruś pokonały Polskę i USA, aby dotrzeć do finału Indian Wells. Nie jestem zadowolony. Zgadnijcie dlaczego. Ale to przecież tylko tenis, prawda?" - napisał Tusk po półfinałach w Indian Wells, w których Andriejewa pokonała Świątek, a Sabalenka Madison Keys (5. WTA).
Tylko Rosjanie postanowili odpowiedzieć Tuskowi
Na Zachodzie tylko nieliczni odnotowali, iż "Tusk się wściekł", a jedynymi, którzy szerzej postanowili odgadywać przyczyny niezadowolenia polskiego premiera, okazali się Rosjanie. Swietłana Żurowa, była mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie szybkim, a w tej chwili deputowana do Dumy została obficie zacytowana przez rosyjską agencję informacyjną TASS: "Oczywiście, iż człowiek nie lubi, gdy sportowiec z jego kraju przegrywa, ale nic na to nie można poradzić - to jest sport. Gdy jednak zwraca on uwagę specjalnie na to, iż rodak został pobity przez Rosjanina, to jest już czysty nacjonalizm. Oczywiście może przeklinać określoną federację, iż dopuściła Rosjan do startu, ale oni pokazali, iż dla nich najważniejsze jest przesłanie, jakie sport niesie ze sobą. I dobrze postępują. Czy takimi stwierdzeniami dają jasno do zrozumienia, iż chcą wyrzucić naszych sportowców do końca świata, aby sami mogli wszystko wygrywać? A może lubią wygrywać nieuczciwą rywalizację bez silnych przeciwników?".


Można powiedzieć, iż rytualny taniec został odprawiony. Polski premier uszczypnął Rosjan, ci odpowiedzieli i obie strony są zadowolone, iż zasygnalizowały swoje oburzenie.
Mnie jednak wypowiedź polskiego premiera trochę uwiera, choć sam pisałem trzy lata temu, iż lepiej byłoby, gdyby Rosjan i Białorusinów w ogóle nie dopuszczać do rywalizacji na międzynarodowych arenach. Niestety tenisowe organizacje postanowiły inaczej i oburzanie się na nie po trzech latach od decyzji nie ma większego sensu.
Nie przenośmy piłkarskich norm na tenisowe korty!
Po drugie pisanie, iż to Polska i USA przegrały z Rosją i Białorusią, jest bardzo dużą przesadą. W Indian Wells nie grały ze sobą przecież reprezentacje narodowe. Tenis jest sportem hiperindywidualnym. Można choćby powiedzieć, iż najbardziej indywidualnym ze wszystkich tych najpopularniejszych. Zawodniczki reprezentują przede wszystkim siebie i dla siebie zdobywają nagrody. choćby swoje teamy kompletują i opłacają przeważnie z własnej kieszeni dzięki wygrywanym nagrodom i pieniądzom od sponsorów. Owszem reprezentują swoje kraje, ale powszechny na stadionach piłkarskich szowinizm jest na kortach wybrykiem, a nie normą.
Wiele tenisistek choćby nie mieszka w swoich rodzinnych krajach. Sabalenka ma na przykład dom w Miami, a Andrejewa od 2022 roku na stałe mieszka we francuskim Cannes na Lazurowym Wybrzeżu.


Umieszczanie obok Polski USA jako kraju pokrzywdzonego przez starcie z Białorusią też nie jest specjalnie trafne. W Stanach Zjednoczonych rosyjscy sportowcy grają bez żadnych ograniczeń. Tak było za Joe Bidena, tak też jest za Donalda Trumpa. Aleksandr Owieczkin, który teraz w lidze NHL ściga rekord wszech czasów w liczbie bramek, który ustanowił przed laty Wayne Gretzky, wciąż na Instagramie ma profilowe zdjęcie z Władimirem Putinem. I żadne szykany ani w USA, ani w Kanadzie go za to nie spotkały.
Wpis Tuska odbije się na Idze Świątek
Po trzecie ten wpis Tuska w mocno niezręcznej sytuacji stawia Igę Świątek. Nie wiem, po co nakładać jeszcze na Polkę taką presję? Czy ona ma się wstydzić, iż przegrała z Rosjanką? Czy też ma teraz nieść na barkach całą dumę narodową i być jak Kmicic, który "Chowańskiego* podchodził tak, iż aż nagrodę na jego głowę wyznaczono"?
Naprawdę nie potrzeba wiele złej woli, żeby ze wpisu polskiego premiera wyczytać, iż największy problem to nie to, iż na kortach gra zawodniczka z kraju agresora, ale iż jest zbyt silna dla naszej rodaczki.
Jednak największe moje obawy budzi fakt, iż ten wpis doskonale wpisuje się w polską tradycję wyszukiwania największym gwiazdom naszego sportu znienawidzonych antagonistów. Ikonicznym przykładem jest tu Adam Małysz i prześladujący go Sven Hannawald. Justyna Kowalczyk darła koty z "astmatyczką" Marit Bjoergen. W Liverpoolu Jerzemu Dudkowi podkładał nogę Sander Westerveld, rywal do miejsca w składzie. Przeszkodą na drodze wielkiej kariery Roberta Lewandowskiego, był Mario Mandżukić, o którym trener Pep Guardiola miał powiedzieć: "zawsze chcesz mieć przy sobie, gdy idziesz na wojnę. Ale już niekoniecznie, gdy idziesz grać w piłkę". Dla kibiców Roberta Kubicy do dziś czarnym charakterem jest Nick Heifeld.


Iga Świątek ma na razie Arynę Sabalenkę, której przyprawiliśmy już gębę Aleksandra Łukaszenki. Czy teraz mamy 17-letnią Mirrę Andrejewą, która już dwa razy z rzędu wygrała ze Świątek, uważać za emanację Władimira Putina? To przecież nie ma najmniejszego sensu. Nie idźmy tą drogą!
* Iwan Chowański - rosyjski dowódca wojskowy, który walczył z Rzeczpospolitą w wojnie w latach 1654-1661.
Idź do oryginalnego materiału