W Krajowej Lidze Żużlowej pozostał tak naprawdę jeden znak zapytania. Pronergy Polonia Piła i Lokomotiv Daugavpils zmierzą się w bezpośrednim starciu, gdzie zwycięzca zamierzy się w półfinale z Ultrapur Startem Gniezno, a przegrany wybierze się nad gdańskie Wybrzeże. Adrian Cyfer tonuje nastroje przed meczem i nie uważa, iż będzie to przysłowiowy spacerek.
– Żadnego zespołu nie można lekceważyć. Obojętnie, kto by przyjechał, wszystko zależy od dyspozycji dnia i dopasowania sprzętu – opowiada na łamach polskizuzel.pl. – Jak mówiłem wcześniej, będziemy u siebie na torze, to my tu trenujemy, więc nie powinno być zaskoczeń, ale trzeba mieć to wszystko na uwadze i dobrze się przygotować.
Z kim w play-off?
Wybrzeże Gdańsk dwukrotnie pokonało Pronergy Polonię Piła, kiedy to Ultrapur Start Gniezno przegrał na Asta Arenie. Gnieźnianie wywieźli jednak punkt bonusowy. Wśród kibiców panują różne przekonania, ale większość z nich widzi większe szansę w Derbach Wielkopolski. 30-letni żużlowiec nie zwraca jednak na to uwagi.
– Szczerze mówiąc, to nie patrzę na to, z kim będziemy startowali w play-off, które – wiadomo – rządzą się swoimi prawami i wszystko w nich zaczyna się od zera. Do ostatniego meczu w rundzie zasadniczej podejdziemy z jasnym celem – chcemy to wygrać i tyle. Na pewno są spore szanse. Będziemy u siebie na torze, przygotujemy się do spotkania. Cały plan mamy już ustalony jako klub i zespół. Myślę, iż będzie to interesujący mecz – podkreśla.
Cyfer wbity z rytmu
Wychowanek Stali Gorzów świetnie odnalazł się na domowym torze Polonii Piła, notując średnią biegową blisko 2,6. Żużlowiec brał udział jednak w poważnym wypadku na torze w Gnieźnie, po którym do zdrowia przez cały czas wraca Tomasz Gapiński. Jak opowiada sam Cyfer, do pełnej sprawności po wypadku wrócił w około sześć tygodni od upadku.
– Zacznę od tego, iż szkoda tej kontuzji z początku sezonu, bo lekko wybiła mnie z rytmu. Staram się jednak wrócić na swój adekwatny poziom. Myślę, iż jestem na dobrej drodze. Sprzętowo jest OK. Jestem zadowolony z silników i tego, jak one pracują. Mam nadzieję, iż końcówka będzie taka, jakbym chciał – liczy. – Ogólnie to powrót w 100 proc. na motocykl zajął mi dokładnie sześć tygodni. Były próby, żeby szybciej wrócić do tego wszystkiego, ale jednak trzeba było podejść do sprawy z rozsądkiem, bo groziło to dłuższą przerwą. Kilka ważniejszych imprez mi odpadło, przede wszystkim mecze ligowe. Cieszę się jednak, iż tak to się skończyło, bo dawno nie miałem kontuzji. Obym jak najczęściej omijał urazy. Jest, jak jest, taki jest sport.